To ja się uczę, a żeby Wam się nie nudziło, to macie rozdział.;)
Wiecie co? Wzięło mnie na dedykowanie.x) Tylko mi brakło narracji dla wszystkich osób, które to czytają, więc w pierwszej kolejności leciałam te, które są ze mną od początku. A później już mi jakoś poszły następne. Tak więc:
Slash – dla Magdy. Bo jesteś takim zajebistym Hudsonem. I bo z Tobą pisałam o pierwszym zniknięciu Paula.. I oni gadają po polsku, bo mi się tak kurwa podoba.xD
Duff – dla Natusi K. Bo to czytasz, chociaż masz szlaban na komputer. ;*
Izzy – dla Trish Adler. Bo podsunęłaś mi pomysł z Picassem.;)
Axl – dla Clarissy. Bo z tego co pamiętam, to byłaś pierwszą ‘blogową’ osobą, która skomentowała te pierdoły, które piszę.:)
Steven – dla rockstar. Tak po prostu.;D
Michelle – dla Alexandry. Z przeprosinami, że nie spotkałyśmy się w weekend.:(
Molly – dla Sabine. Bo mi się tak jakoś z nią kojarzysz.<3
April – dla Rose. Mam nadzieję, że się spodoba.:)
Marie McKagan – dla Ady. Bo tak jakoś. Za to, że jesteś. Spizgany Smoleń..xD
+ przeprosiny dla Wiktorii, że nie ma seksu. Ale nie pasował mi tu.;p
Nie przeczytałam tego, z powodu braku czasu, więc przepraszam za wszelkie błędy, powtórzenia, itd..
KOMENTUJCIE, PROSZĘ. BO JUŻ NIE MAM SIŁY..
Miłej lektury..;)
Slash:
- Slash… - April podniosła się z mojej klatki piersiowej i ze zmartwieniem spojrzała mi w oczy. – Gdzie do cholery jasnej znowu wcięło Paula?!
- Rozpierdalasz mnie, dziewczyno – udało mi się wydusić, między kolejnymi atakami śmiechu.
Łzy napłynęły mi do oczu. Ona jest spostrzegawcza, nie ma co. Brzuch zaczął mnie boleć, ale nie mogłem przestać się śmiać. Jeszcze ta jej mina. Jakby próbowała myśleć. Nie wątpię, że jest inteligentna i w ogóle… Ale proszę was. Przez nią się zaraz zesikam ze śmiechu. Nie no, bez jaj. Co to ja, Adler jestem? Z trudnością uspokoiłem oddech, po czym odważyłem się spojrzeć Jonson w twarz. Powaga godna… Jakiegoś poważnego człowieka.
- To nie jest śmieszne, Saul! On jest kurwa jak ninja! Jest, nie ma go, znów jest, znika! Ja pierdolę. Mózg mnie boli… - zaczęła rozcierać sobie skronie.
Udawałem, że kaszlę, żeby nie zauważyła mojego rozbawienia. Udało się. Slash, musisz poważnie zacząć zastanawiać się nad zawodem aktora. We wszystkim, czego się chwytam jestem zajebisty. To mnie normalnie przeraża. Nie wiem, co bóg sobie myślał, zsyłając na ziemię tak idealne stworzenie, jakim jestem ja. Może mam być jakimś prorokiem, czy coś… W takim wypadku plan tego pana na górze nie wypalił. Nie zamierzam gadać z krzakiem, zapierdalać kilometry na piechotę, urodzić, będąc dziewicą, ani nic z tych rzeczy. Sorry, bogu.
Wracając do tematu – musiałem się zastanowić, czy powiedzieć jej prawdę o Paulu, czy nie. Z jednej strony było by to trochę niebezpieczne i kumpel mógłby się na mnie wkurwić. Ale z drugiej, to przecież wszyscy jej ufaliśmy, mieszkała z nami i bez sensu ją cały czas okłamywać. Myśl, Slash, myśl. Może jednak powiem prawdę…
- April. Po pierwsze, to gdy byliśmy w drodze do studia, to Paul powiedział nam, że musi lecieć i spieprzył, ale pewnie twój silnie pracujący mózg tego nie odnotował. A po drugie, to Paul… Jakby to ująć… Ma dość ciekawą pracę – wybrnąłem z sytuacji.
- Jest męską dziwką?! – miała oczy, jak pięciozłotówki.
- Nie, głupolu – klepnąłem ją lekko w czoło. Czy tylko ja miałem wrażenie, że była naćpana? Zachowywała się jak Steven. – Jest… Przemytnikiem narkotyków – wydusiłem w końcu z siebie.
- Ojaciebiekurczępierdolę! – tego się nie spodziewała.
- Bardzo chętnie, ale akurat robiliśmy to przed chwilą, więc możemy odczekać jeszcze… - zamyśliłem się. – Pięć minut? – zaproponowałem.
- Nie chcę się na razie pierdolić! – weź ty się kobieto zastanów, a nie… - Po prostu z szoku wyjść nie mogę.
Usłyszałem dzwonek telefonu. Pozostawiłem zamyśloną April na kanapie i poszedłem odebrać, bo przecież nikt inny nie raczy ruszyć dupy. Podniosłem słuchawkę.
- Oby to kurwa było ważne, bo jak nie to możesz się już rozłączyć – uprzedziłem.
- Dzień dobry. Marie McKagan z tej strony. Matka Michaela – Osz kurwa, Slash, ale przypał.
- Dzień doby, zawołać Duffa? Yyyy… To znaczy Michaela? – poprawiłem się szybko.
- Gdybyś był tak miły – poprosiła chłodno.
- DUUUUUUFF! MATKA DZWONI!!! – wydarłem się na cały dom, zakrywając ręką słuchawkę.
Coś huknęło na górze. Pewnie McKagan schodzi. Znając go, to na stówę się przewrócił. Już po chwili ujrzałem jak nasza żyrafa biegnie po schodach i wyrywa mi telefon. Burknąłem tylko „nie ma za co” i wróciłem do April. Dziewczyna ziewnęła przeciągle, ponownie kładąc się na moim torsie. Sięgnąłem na stolik po butelkę i pociągnąłem z niej łyk orzeźwiającego piwa. Po pewnym czasie wpadł do nas zszokowany Duff. Oddychał ciężko, oczy wyłaziły mu z orbit.
- Co jest? – przejęła się Jonson.
- Moja matka przyjeżdża – wymamrotał, omiatając wzrokiem cały bałagan.
Duff:
Nie, nie, nie! Tak kurwa nie może być! Po cholerę ona chce tu przyjeżdżać? „Odpocząć sobie”. No bez jaj. U nas? Niech sobie jedzie gdzieś na wieś, a nie do naszego domu! Ja pierdolę… Ale tu syf. Matka mnie zajebie. Musimy posprzątać. Trzeba zrobić największe porządki w historii Hellhouse’u! Od czego by tu zacząć…? Możemy iść do baru, żeby wszystko przemyśleć. Nie, Duff! Nie ma czasu! Będzie tu już jutro rano! No więc… Zebranie. Tak! To jest to.
- LUDZIE! ZA PÓŁ MINUTY ZBIÓRKA NA DOLE! – krzyknąłem, aż mnie gardło zabolało.
Chodziłem nerwowo po salonie, co chwilę przystając i kłócąc się ze sobą w głowie. April i Slash praktycznie się nie poruszali, ale w końcu leżeli w miejscu zebrania rodzinnego. Tak, jesteśmy taką patologiczną rodzinką. O, Molly z Izzym! Bardzo dobrze. Usiedli obok Hudsonów. Steven wskoczył przez okno. Taa, najważniejsze jest pierwsze wrażenie. Michelle, ziewając, zeszła z góry i zajęła miejsce na podłodze, w nogach April. W końcu Axl łaskawie raczył zwlec się z góry. Popatrzył krzywo na Chelle, po czym usiadł na fotelu. Czyli wszyscy są. Nie! Stop! Gdzie ten kurwa Thony? Aaa… Wyjechał. No to okej, są wszyscy. Wpatrywali się we mnie. Jedni z zaciekawieniem, drudzy, bo wiedzieli, że nigdzie nie pójdą, dopóki mnie nie wysłuchają. Jestem panem sytuacji.
- Jest sprawa – zacząłem ambitnie. – Jest cholernie poważna sprawa! Moja matka przyjedzie mnie tu odwiedzić, zostanie na kilka dni. Nie patrzcie tak na mnie, nie mam na to wpływu! – rzuciłem, widząc ich miny. – Tak więc… Trzeba posprzątać. Wielkie porządki, czujecie to? Bo ja jakoś nie. Aaa… I podczas jej pobytu macie się zachowywać w miarę przyzwoicie – w porę sobie przypomniałem.
- Sugerujesz coś? – warknął Axl.
- Tak. Że normalnie zachowujemy się jak zjeby i na pewien czas trzeba to zmienić – stwierdziłem, zgodnie z prawdą. Nie lubię kłamać.
- Okej! – Molly klasnęła w dłonie. – Czyli wielkie sprzątanie!
- Nie podniecaj się tak, skarbie. I tym razem to NIE JA zbieram gumki z podłogi, jasne? – upewnił się Stradlin.
Nikt nie potwierdził, ani nie zaprzeczył. Nie było na to czasu. Musieliśmy się ostro wziąć do pracy. Molly, April i Michelle jakoś wszystko w miarę mądrze rozplanowały. Wszyscy próbowaliśmy się ogarnąć. A wszystko przez moją durną matkę. Jak mi się zacznie do czegoś wpieprzać, to stąd wyleci i się skończy! Nie ma tak. To mój teren. Może go nie zaznaczam, w przeciwieństwie do Adlera, odchodami. Ale miałem swój udział w robieniu tego syfu, który nas otaczał. I wiecie co? Nawet Axl nam pomógł! Tak, tak. Poprzeglądał wszystkie śmieci, czy nie napisał na nich żadnej piosenki, bo jakbyśmy wywalili, to byłby problem.
Dochodziła północ i wreszcie skończyliśmy. Hellhouse był wysprzątany na błysk. O tej wczesnej porze położyliśmy się spać, bo nikt nie miał na nic siły. Nawet na chlanie! Szurając nogami wszedłem do swojego pokoju, po czy walnąłem się w ubraniu na łóżko i momentalnie zasnąłem.
Molly:
Ziewnęłam, podnosząc się z łóżka. Spojrzałam na śpiącego jeszcze Stradlina. Uśmiechnęłam się na ten widok. Tak słodko wygląda, gdy śpi. Nie chciałam go jeszcze budzić, więc najciszej jak umiałam wyszłam z pokoju. Na dole zastałam już Slasha, April i Duffa. Hudsonowie oglądali jakiś mało interesujący program w telewizji. McKagan siedział, jak na szpilkach. Co chwilę podnosił się, wyglądał przez okno w kuchni, po czym wracał do salonu i zasiadał w fotelu. Serio aż tak się matki doczekać nie może? No ludzie… Wyminęłam ich, rzucając ciche ‘hej’ i skierowałam się do łazienki. Tam szybko, choć leniwie, się ogarnęłam. Wskoczyłam pod prysznic, ubrałam się, zrobiłam makijaż. Takie tam… Sami rozumiecie. Nie byłam dzisiaj zbyt zadowolona ze swojego wyglądu. Przez niewyspanie miałam podkrążone oczy. Tego za cholerę nie mogłam niczym zatuszować. Trudno… W sumie i tak dzisiaj nigdzie nie wychodzę. A matkę Duffa mam szczerze gdzieś. To znaczy bardzo chętnie ją poznam, ale jakoś nie przejmuję się, co sobie o mnie pomyśli. Wyszłam z łazienki. Podczas mojego pobytu w niej do salonu przybyło jeszcze kilku ludzi, a mianowicie Steven, Michelle i mój śpiący królewicz. Uśmiechnęłam się do tego ostatniego.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Sekundę później zostałam staranowana przez biegnącego w stronę wejścia Żyrafa. Izzy pomógł mi się podnieść, podczas gdy McKagan witał się z matką. Zmierzyłam ją wzrokiem. Miała na oko ponad czterdziestkę. Ubrana w jakieś wypłowiałe jeansy, flanelową koszulę i obcasy. Włosy spięła w kok na czubku głowy. Jakoś zajebiście to ona nie wyglądała. Widać było, że średnio dbała o wygląd. Przekazała synowi torbę ze swoimi rzeczami. Duff poszedł odnieść ją na górę, a między nami zapanowała niezręczna cisza. Przerwał ją oczywiście Steven, jak zawsze z uśmiechem na twarzy.
- Dzień dobry, pani McKagan – wyciągnął w jej kierunku rękę. Wooow, jak gzrecznie. – Stevie jestem. Dla przyjaciół Popcorn – a tak się dobrze zapowiadało.
Matka Duffa uścisnęła mu krótko dłoń, patrząc na niego surowym spojrzeniem. Coś mi się wydawało, że nie polubię tej babki. Przedstawiliśmy się jej kolejno, zero entuzjazmu oczywiście. Pani McKagan zaczęła chodzić do pokoju i zaglądać w różne zakamarki. Nic z tego. Na pani cholerne nieszczęście posprzątaliśmy wszędzie. Schowaliśmy również wszelkiego rodzaju używki pod deski podłogi. Nic nie znajdziesz, nie wysilaj się.
- Może kawy, herbaty? – zaproponowała grzecznie April, która chyba jako jedyna w tym momencie starała się być miła.
- Herbaty – odpowiedziała chłodnym tonem.
- Proszę – dopowiedziałam za nią.
- Słucham? – spojrzała na mnie trochę zaskoczona.
- Herbaty, proszę. Tak powinna była pani odpowiedzieć. April nie jest niewolnikiem. Jest dla pani uprzejma, a pani ją traktuje jakby była nikim – wycedziłam przez zęby, mrużąc oczy.
Wkurwiała mnie ta kobieta. Izzy szepnął mi na ucho, żebym opanowała emocje. Skinęłam głową i pobiegłam na górę. Zamknęłam się w pokoju Stradlina, po czym usiadłam na łóżku. Ktoś szarpnął za klamkę, jednak nie udało mu się otworzyć drzwi. Delikatnie zapukał.
- Molly, otwórz – poprosił Izzy. Tak myślałam, że to on.
- Nie. Nie wyjdę stąd, dopóki ta kobieta tutaj jest, bo inaczej jej krzywdę zrobię – powsiedziałam, starając się zachować spokój.
- Molly, nie zachowuj się jak dziecko i otwórz te drzwi. Nikt ci nie każe wychodzić. Po prostu mnie wpuść – poprosił Stradlin.
Westchnęłam i podniosłam się z łóżka. Dwoma susami pokonałam przestrzeń do drzwi. Otworzyłam je, po czym spojrzałam nieufnie na Izzy’ego. Wydawało się, że nie miał złych zamiarów, ale nigdy nic nie wiadomo. Załamałam się nad własnymi myślami. Jak mnie coś wkurwiło, to zachowywałam się jak psychicznie chora. Nie obrażając tu psychicznie chorych, bo często zachowywałam się gorzej. Ale nic nie mogłam na to poradzić. Taki odruch obronny. Tak podpowiadał mi instynkt. Wciągnęłam chłopaka za rękę do środka i ponownie zatrzasnęłam drzwi. Stradlin popatrzył na mnie przenikliwie. Rentgen. Nie lubiłam tego. Miałam wrażenie, że wtedy czyta mi w myślach. Nic nie powiedział. Położył się na łóżku i patrzył na mnie. Nic więcej. Usiadłam obok niego i tak na siebie patrzyliśmy. To było lepsze niż rozmowa.
Marie McKagan:
- Mamo! Patrz, co kurwa zrobiłaś! Idź na górę i masz ją przeprosić. April też. No już! – Michael się produkował.
Nie będzie mi gówniarz rozkazywał. Najpierw się wyprowadza, zostawia samą z problemami, a teraz zero szacunku. Ja go w mękach rodziłam, później wychowałam, co wcale nie było takie proste, a on nawet małego ‘dziękuję’ nie powie. Prychnęłam. Głupie to dziecko. W ogóle, jak on wygląda? Przefarbował się, ubiera jak kobieta. Powinien pójść do fryzjera. A to towarzystwo? Pff… Dziewczyny zapewne się sprzedawały. I ja je miałam przepraszać?! Ten cały bałagan. To jest nie do przy-ję-cia!
- Nie mam za co przepraszać – powiedziałam chłodno, po czym powróciłam do picia herbaty.
- Dlatego wyjechałam – poinformował mnie ze złością.
- Słucham?
- Wyjechałem, bo miałem cię dość. Twojego wiecznego przypierdalania się o byle pierdoły. Twojej pieprzonej dumy. Twojej pogardy dla innych – powiedział spokojnie, lecz z … Obrzydzeniem?
- Michael, nie wygłupiaj się. Siadaj na dupie i nie opowiadaj bzdur. I miałeś nie przeklinać – przypomniałam mu.
- Dobra, poddaje się! – gwałtownie poderwał się z miejsca. – Naprawdę się starałem, ale niestety nie mogę z tobą wytrzymać. Masz tu rzeczy – podał mi moje torby. – A teraz zejdź mi z oczu. I nie wracaj tutaj. Jak będę chciał, to sam cię odwiedzę. Jak na razie mam cię dość!
Popchnął mnie brutalnie w stronę drzwi i wypchnął mnie na zewnątrz. Zapierałam się jak mogłam, ale to nie pomogło. Zostałam wyrzucona z domu przez syna. Niewdzięczny gówniarz. Nigdy sobie w życiu nie radził. A jak podaję mu pomocną dłoń, to ją odtrąca. O nie! Nie będę robić z siebie pośmiewiska. Od tej pory już się nie staram. Mieć takiego syna… To ja już wolę nie mieć w ogóle syna. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę przystanku autobusowego.
***
April:
- Slash. Nie czuję tego – powiedziałam ze smutkiem.
Spojrzał na mnie tymi swoimi orzechowymi oczami. Zmarszczył czoło, zamyślając się. Pewnie nie wiedział o co mi chodzi. Trudno mu się dziwić, przecież ja też tak naprawdę nie wiedziałam.
- Czego nie czujesz, kotku? – zapytał z troską w głosie.
No właśnie. Czego nie czuję? Sama nie wiem. Czegoś na pewno. Nie kochałam go? Kochałam go, bez wątpienia. Nie pociągał mnie fizycznie? Pociągał, bez dwóch zdań. No więc o co mi mogło kurwa chodzić?
- Wiesz… Właściwie nie wiem. Chyba… Tak czuję, że… Jakby… - nie mogłam się wysłowić, za dużo myśli i słów do wypowiedzenia. – No że… Yyy… Nie staramy się? – zasugerowałam niepewnie.
Przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Jego loczki łaskotały mnie w twarz. Wsłuchiwałam się w bicie naszych serc. W nasze oddechy… Nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale to chyba było piękniejsze niż muzyka. Choć to była muzyka… W pewnym sensie.
- Nie mów tak. Ja się staram. Naprawdę się staram. Tylko… Niezbyt wiem, jak mam po sobie pokazać, że… - szeptał mi do ucha. Powiedz to, powiedz. – Uwierz, że się staram – nosz kurwa. – Jesteś dla mnie bardzo ważna. Nigdy nie byłem tak blisko z żadną kobietą. I nawet nie próbuj mówić, że się nie staramy. Staramy się, jasne? – dokończył już pewniej i głośniej.
Kiwnęłam głową. Nie usłyszałam tego, co chciałam. Tych dwóch pięknych słów, od których zawsze uciekałam. A teraz czekałam na nie z niecierpliwością. Byłam jak pusty kubek, który tylko czeka, aż słowa wypowiedziane z jego ust go wypełnią. No nie wiem, jak to nazwać. Ale tak się czułam.
Slash delikatnie mnie od siebie odsunął. Wstał i podszedł do gramofonu, chwytając po drodze jakąś winylową płytę. Nastawił ją, po czym wolnym krokiem wrócił do mnie. Wpatrywałam się w niego, gdy usłyszałam pierwsze dźwięki ‘When The Children Cry’ White Lion. Usiadł obok mnie, odłożył kosmyk moich włosów za ucho i intensywnie się we mnie wpatrywał. To było takie piękne. Nie do opisania. Nie miałam wątpliwości, że się starał. Bardzo się starał. Najpiękniejsze było to, iż tak naprawdę w tamtym momencie chciał tylko być ze mną, przebywać w moim pobliżu. I z wzajemnością. Czuć jego dotyk na skórze. Jego oddech na swoim policzku. Jego słowa, gdy zaśpiewał wraz z Trampem…
‘When the children cry
Let them know we tried
´cause when the children fight
Then we know it ain´t right
When the children break
Let them know we´re awake
´cause when the children sings
The new world begins’
Let them know we tried
´cause when the children fight
Then we know it ain´t right
When the children break
Let them know we´re awake
´cause when the children sings
The new world begins’
Axl:
- Dajcie mi kurwa święty spokój! – wydarłem się po raz tysięczny.
Czy do nich kuźwa nie dociera, że mnie wkurwiają. No nie dociera? Jakaś nowa zabawa w doprowadzanie Rosa do szału?! Nie ma problemu. Mogę im tu zrobić rozpierduchę. Teraz, zaraz. Byle by mi tylko dali spokój. Tak trudno? Nie mogę… Wkurwiają mnie czym tylko się da. Tym, że mówią, tym, że żyją na tym samym świecie co ja, tym, że oddychają powietrzem, które mogłoby być moje… No wszystkim! Wstałem i najszybciej, jak mogłem wybiegłem z domu, pozostawiając zdziwionych ‘braci’ za sobą. Nie chciałem się dzisiaj z nimi kłócić. Nie wytrzymałbym i zrobiłbym któremuś krzywdę. A tego nie chcemy, nie?
Szedłem wąską uliczką, dookoła drzewa. Jakiś park. Kurwa, gdzie ja jestem?! Dobra, jakby to jebany Stradlin powiedział – whatever. Będę się o to martwił później. Jak zgłodnieję, zamarznę na śmierć i będę musiał wrócić do domu. Gwizdałem cicho, spacerując wolnym krokiem. Taka szara noc… Niby brzydka, a jednak sprawia, że mam wenę i nastrój do rozmyślania. Jęknąłem. Znów będę użalał się nad sobą. Wdepnąłem w kałużę. No niby nic takiego, tylko skąd ona się tu wzięła?! Przecież nie padało. Czy padało? Whatever. Nosz kurwa! Zachowuję się jak Izzy. Axl, gdzie jesteś? Obudź się i wywal ze mnie to nudne Ja.
Jaki ten świat jest dziwny. Od tylu lat się nie zmienił. Wszystko jest tak samo beznadziejne. Ludzie wiecznie zabiegani. Mogli by się choć na chwilę zatrzymać, rozejrzeć. Hello, tu jesteśmy! To my, ludzie z marginesu! Niszczycie nas! Zawsze jest ktoś, kto próbuje się buntować. Zawsze i wszędzie. Człowiek ma w sobie coś takiego, że musi o coś walczyć. A zawsze znajdzie się coś, o co walczyć warto. Ludzie wołają o ratunek, protestują. Przeciw wojnom, przeciw uległości, przeciw ograniczeniom. Chcą być wolni. Chcemy być w 100% - tach wolni. Tylko, że to kurwa niemożliwe. Nikt nie analizuje własnych błędów, tylko popełnia je po raz setny. Aż do znudzenia. A te błędy ranią i ograniczają innych. Czemu wszyscy są takimi egoistami? Sam jestem egoistą. Czemu ja jestem takim egoistą?
Lubię być sam. Tak porozmyślać. Czasem wolę to, niż seks. Serio. Wtedy wierzę, że mogę uczynić wszystko, zmienić świat na lepsze. Tylko, że nie mogę. Chociaż chcieć to móc. Może kiedyś się uda? Koncerty, to jest coś. Ludzie słuchają mnie z uwagą i zrobią wszystko, co tylko powiem. Trochę to straszne, ale takie zajebiste. Tak naprawdę, wolałbym sapać na ulicy, jeść szczury czy inne chujstwa, a robić to w co wierzę i co rozumiem. Gdybym musiał kłamać, wmawiać sobie, że czyjeś poglądy są moimi… Nie wytrzymałbym. Nawet, gdybym miał wtedy wszystko. Ale ludzie… Za jaką cenę?
Politycy, pozornie ważne osoby… Wszyscy kłamią. Nigdy nie chcieli dla nas dobrze. Na pewno nie dla mnie. Musimy im się podporządkować, bo inaczej jesteśmy źli i pójdziemy do piekła, kurwa. Tak mówią. Gówno prawda. Chcą, żebyśmy im wierzyli. Liczą na to, że dzięki temu zapomnimy, kim naprawdę jesteśmy. A o tym nie wolno nam zapominać. Pieniądze, sława… To jest jak krzyk. Krzyk, przez który nie słyszymy szeptu.
Teraz przemija najlepsza część mojego życia. Gdybym tylko chciał, mógłbym przeżyć to o wiele lepiej. Carpe Diem, tak to było? No bo ludzie… Żyj chwilą, jakby to miała być ostatnia twojego życia. Janis tak mówiła, więc to pewnie prawda, bo ona zawsze wiedziała co i o czym mówi. A co, jeśli jutro wpadnę pod autobus? Czy chciałbym, żeby tak wyglądał ostatni dzień mojego życia. Nie! Trzeba to zmienić.
Ludzie nie są dobrzy. Chcieliby być, ale niestety nie są. Wymyślają różne potwory, które są gorsze od nich, bo nie chcą pogodzić się z myślą, że są najbardziej okrutnymi stworzeniami na świecie. Cieszą się z cudzej krzywdy, myślą głównie o sobie. Nie powinno tak być. Powinni żyć w zgodzie. W zgodzie z innymi i samym sobą. Cieszyć się z cudzych wzlotów, a nie upadków. Wyciągać wnioski z własnych porażek. Starać się naprawić to, co zniszczyli. Kurwa, Michelle!
Michelle:
- Michelle!
Odwróciłam głowę w stronę, z której dobiegał głos. Ujrzałam zmachanego Axla. Musiał biec. Nie wiedziałam, co zrobić. Uciec, ignorować, wysłuchać… Padło na to ostatnie.
- Michelle – chwycił mnie za rękę. – Ja przepraszam. Ja tak bardzo przepraszam – Że co proszę? On mnie przeprasza? – Nie chciałem, poniosło mnie. Nie byłem wtedy sobą. Tak bardzo żałuję… Nie chcę tego spierdolić. Wiele dla mnie znaczysz. Jesteś takim lekarstwem na moją agresję, wiesz? Nie wytrzymam bez ciebie. Wybacz mi… Proszę.
Patrzył na mnie takim szczerym spojrzeniem. Chyba mówił prawdę… Serio żałował? Wybaczę mu… Nie! Kurwa, Chelle. Będzie tak, jak zawsze. Pożałujesz tego. Zawsze popełniam ten sam błąd. Ale z drugiej strony…
- Axl… Ja… Ja nie wiem… Co ja mam zrobić? – zaszkliły mi się oczy. Nie, nie mogę się teraz rozkleić! Muszę być twarda…
- Daj mi drugą szansę. Tylko o to proszę. Jeśli znów cię zawiodę, możesz zrobić co chcesz. Nie pogniewam się. Nie chcę cię krzywdzić, ale Chelle… Ostatnia szansa.
Miał tak smutny głos. Spojrzeniem przebijał mnie na wylot. Ale on mną manipuluje. Masakra. Muszę przyznać, że mam do niego słabość. Czasem się go bałam, ale teraz… Teraz go kochałam. I nie mogłam mu kurwa odmówić. Kiwnęłam głową. Przytulił mnie najdelikatniej, jak potrafił. Wtedy rozryczałam się na dobre. To nie będzie proste, wiedziałam to. Ale musiałam spróbować, żeby potem nie zadawać sobie kluczowego pytania: ‘Co by było gdyby?’.
Izzy:
Tak, to jest to! Odkryłem swoje powołanie! To chcę robić w życiu. W sumie jeszcze tego nie próbowałem, ale na pewno będę w tym dobry. Czuję to! Wszedłem, a właściwie wbiegłem do salonu. Akurat tak się zajebiście złożyło, że wszyscy tam siedzieli. Oprócz mojej Molly, którą gdzieś wsysło po wizycie matki McKagana. Muszę do niej potem zadzwonić. Steven oglądał operę mydlaną w telewizji, Duff darł się na niego, żeby to wyłączył. Slash uczył April grać na gitarze… Całkiem nieźle jej szło. A Axl migdalił się z Michelle. Chwila, chwila… WTF? Przecież jeszcze godzinę temu była wojna, a teraz… Whatever.
- Słuchajcie… - odczekałem chwilę, żeby wszyscy na mnie popatrzyli. Odetchnąłem głęboko. – Zostanę malarzem.
Wybuchnęli śmiechem. No super. Ale na co ja liczyłem? Że będą mnie wspierać? Ha-ha, dobre sobie. Jeszcze to odszczekają.
- Izzy… - powiedział Rose. – Przecież ty nigdy nie malowałeś. Skąd ten pomysł? - próbował zdusić śmiech.
- No tak sobie siedziałem i nagle TADAAA. Pomysł wpadł mi do głowy – wyjaśniłem podekscytowany.
Znów śmiech.
- Pieprzcie się – mruknąłem, po czym wyszedłem przed dom.
Ja im ufam, myślę, że zaakceptują wszystko, co będę chciał zrobić… Jasnee. Chciałbym. Nie wierzą we mnie. Ale ja wiem, że mogę to osiągnąć. I osiągnę.
- Izz… - Oho! Hudson się pojawił. – Wiesz, że możesz robić, co ci się żywnie podoba. Tylko nie zaniedbaj zespołu, okay?
Odwróciłem się w jego stronę. Chyba mówił szczerze, chociaż po nim to trudno wyczuć. Ale dobra, whatever. Zespołu nie zaniedbam, ale malarzem zostanę. Będę jak Picasso. Będą o mnie pamiętać za tysiąc lat. Będę sławny jak cholera. I będę wyrażał siebie, jak tylko potrafię najlepiej.
Steven:
- Ciii… Słyszycie? – zapytałem.
Wszyscy zamilkli. Coś gdzieś chrobotało. Tylko co? Może to jakiś kosmita chce nam ukraść jedzenie? Nie, Steven… O czym ty myślisz? Przecież wszyscy wiedzą, że kosmici mają własne, zielone jedzenie. Idiota ze mnie.
- Co słyszymy? – dopytywała się April.
Znów chrobotanie.
- No to! – krzyknąłem. – Nawet nie mówcie, że tego nie słyszycie…
Przestraszyłem się. A jeśli tylko ja to słyszę? Może kosmita nie chce jedzenia, tylko mnie? Chcą na mnie przeprowadzać jakieś eksperymenty, a potem zamienić w bezmózgiego sługę. O kurwa! Nie dam się zaciągnąć, nie!
- Czego nie słyy..
- Aaaaaa! Szczur! – Axl przerwał April w połowie zdania.
Rudy wskoczył na fotel i z przerażeniem wpatrywał się w szare, brzydkie zwierzątko pod ścianą. Dzięki bogu… To nie kosmita. A jeśli to taka zmyłka? Jeśli to kosmita w przebraniu szczura? Nie zamydlicie mi oczu, wy pieprzone ufoludki! Kto jak kto, ale ja to jestem inteligentny, jak mało kto. Dziwnie to zabrzmiało, ale wiemy o co chodzi.
- ŁAPAĆ GO! – krzyknąłem.
Wszyscy rzucili się na kosmitę. Woow. Jestem tak zajebisty, że mnie słuchają. No kto jest zajebisty? No Stevie jest, of course. Bronią mnie przed obcym. Bo się zaraz wzruszę… O kurwa! Ten kosmita jest szybszy, niż myślałem. Zaraz im spierdolił do kuchni. A oni za nim. Pomógłbym im, ale on chce mojego mózgu. Lepiej się nie wychylać. Duff prawie go ma! Dalej ty wyruchana żyrafo! No nie… Zawsze się musisz wypierdolić? O, teraz Slashowi nieźle idzie. Nie! Ale ten alien cwany. Przebiegł koło węża i Hudson nie chciał na niego nadepnąć… Tak, tak, tak, dalej… Jest! Axl go ma! NIee! Przestraszył się i go wypuścił. Kochani, stawka jest wysoka. Mój mózg! Postarajcie się trochę.
- Mam go!
- Brawo, April. Ja to zawsze mówiłem, ze jesteś kochana – zeskoczyłem z kanapy.
Dziewczyna trzymała kosmitę w ręce, a ten szamotał się i koniecznie chciał jej spieprzyć. Nie tym razem. 1:0 dla Popcorna!
- Co z nim zrobimy? – zapytała Michelle.
- Jak to co? – nie rozumiałem, jak w tej sytuacji można mieć jakieś wątpliwości. – Za drzwi!
- Ja to zawsze chciałam mieć szczurka – zamyśliła się Jonson.
- No nie! Bez takich mi tu! Nie bądź naiwnym człowiekiem, skarbie. To jest kosmita, a nie żaden szczur. To tylko kamuflaż!
Popatrzyli na mnie jak na idiotę. A to przecież ja mam rację. Oni tego nie widzą. Być może, gdyby chodziło o ich mózg, inaczej by na to wszystko patrzyli. Ale dopiąłem swego. Szczur-kosmita wylądował w ogrodzie i poszedł dręczyć innych niewinnych ludzi. A my mogliśmy się w spokoju napić. Wieczór idealny.
Oj, dziękuje za dedykację i ten fragment dla mnie, to chyba najbardziej mi sie podobał. No jeszcze fragmnet Axla też był fajny :)
OdpowiedzUsuńAh, to Pani McKagan zrobiła nalot synkowi. Dobra, w sumie, to mi się nie podoba, jak się cała wiara zachowała wobec niej, a nie jak ona wobec nich. Bo jednak, jakby nie było to szcunek się jej należał, bo jest starsza, nie? Molly się przyczepiła o jakieś tam "proszę" ze Marie tego nie powiedziała, ale to, że Apir w swojej propozycji zawrała słowo "kurwa" co też było nie grzeczne, to już nie było ważne. No sam w sumie stosunek Molly do matki Duffa. Co prawda dziewczyna nic nie powiedziała z tych słow, ale od razu była uprzedzona i w sumie, to jechała po kobiecie w myslach jeszcze jej nie znając, a potem strzeliła focha.
Matka Duffa miała prawo się obruszyc, takie jest moje zdanie. Bo to jednak nie jest miłe, jak gdzieś przychodzic, a wszyscy są do ciebie nastawieni anty. No sam Duff też był. I jednak.. no nie powinien jej mówic tych wszystkich rzeczy, bo jednak matka, to matka, a matkę sie ma jedna. Nie dziwie się Marie, ze tak po prostu sobie poszła, bo ja bym pewnie zrobiła na jej miejscu to samo.
Ah, April ma jakieś tam wątpliwosci. Niby wszystko jest dobrze, ale coś nie tak. No chyba, ze po prostu za dużo alkoholu, ha. Tak, Slash jest taki grzeczny, taki kochany, to ja tam nie wiem, o co jej własciwie chodzi.
Axl miał głebokie przemyslenia i zrozumiał swój bład. Swoja droga, to te jego rozwarzania, to bardzo ciekawe były. Ha.. tak filozofcznie na chwilę się zrobiło :)
A i u mnie na blogu jest dodatek :)
Pozdrawiam :*
Jeśli już tu jesteś - Przepraszam, że nie informowalam. Zrobię to za 2 h.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za dedykację. Kocham ten Twój blog :). <3.
OdpowiedzUsuńSabine.
Ewcia, ja nie czytam.
OdpowiedzUsuńZawiodłaś mnie.
Nie ma ani...... a miało być 69! -,-
Foch Forever!
No ja nie wiem, jak ta Syll to zrobiła. A ciekawsze jest jeszcze to, że jej się każdy blog podoba.. hmm...
OdpowiedzUsuńDobra, tak między Bogiem, a prawda, to mi żal dziewczyny, bo normalnie to zalezy jej tylko na tym, aby miec jak najwiecej obserwatorów. Mysli sobie, ze ja czy Ty jestesmy takie głupie, ze jak napisze "swietny blog" to uwierzymy, ze go czytała. No chyba, ze ona jest taka głupia i jak ktos jej tak pisze, to ma zaciesza na mordce, jak Steven.. zal.
Ah.. dlaczego mnie tak chwalice? Rumienie sie.. i jest mi głupio. Zawstydzam sie.
Długi ten rozdział, fajnie. Bardzo mi się podobał :)
OdpowiedzUsuńKurcze, uwielbiam to opowiadanie z perspektywy Slasha, heh :)
Matka Duffa? Zajebiście wkurwiająca xD Dobrze, że McKagan wyrzucił ją.
Izzy malarzem? AAAHAHAHAHA xD Padłam ;P Już Go sobie wyobrażam.
Stevenek udał się z tym kosmitą :)
Mam do Ciebie pytanie. Informować Cię o nowych rozdziałach naszego opka? Proszę o odpowiedź na naszym blogu :)
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!! AXL JEST CAAAAAŁY MÓJ!! EROTOMAN JEBANY, ALE CAŁY MÓJ!! <3
OdpowiedzUsuńa nie ma za co, poprosiłaś, przeczytałam, okazało się zajebiste, tylko jedna sprawa NIE POINFORMOWAŁAŚ MNIE!!! -,-
Najbardziej podobała mi się oczywiście fragment z przemyśleniami Axla, ale to chyba żadna nowość XD
no i ogólnie matka duffa to dziwka, amen. c:
hehe zajebiście! <3 =** pisz więcej :D xD hehe a kara na kompa mi nie przeszkodzi xD haha =**
OdpowiedzUsuńNatusia=**
Przeczytalam zanim poinformowałaś szatanie i duszo nieczysta, która pierdoli od rzeczy XD
OdpowiedzUsuńA to.. i nie lubi krytyki... a to ci.. a mogę wiedzieć, co jej takiego napisałas?
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze wyszło :)
OdpowiedzUsuńOkay, będziemy informować :)
Hahahahaha, to ją jestem pewną, ze pani kazia, szatniarka w naszej szkole to dziecko lucyfera XD
OdpowiedzUsuńWitam:) Dopiero teraz trafiłam na twojego bloga, i chyba w niego wsiąkłam, bo tą notkę przeczytałam jednym tchem i zaraz zabiorę się za kolejne. Poprawiłaś mi humor przed jutrzejszym kolokwium;D Masz świetny styl, taki lekki i zabawny. Idealny do odstresowania się:)
OdpowiedzUsuńAch, i mój ulubiony fragment: "We wszystkim, czego się chwytam jestem zajebisty. To mnie normalnie przeraża. Nie wiem, co bóg sobie myślał, zsyłając na ziemię tak idealne stworzenie, jakim jestem ja. Może mam być jakimś prorokiem, czy coś…"-haha cudowne te zdania;) Przypominają mi, oprócz Slasha, Stevena Tylera;D
A, a matka Duffa, to wypisz-wymaluj, moja mamusia. Niestety...bo obcowanie z taką osoba codziennie jest trudne-.-
Slash jest kochany i uroczy... Fragment dotyczący wątpliwości April mnie wzruszył. Czekałam aż powie jej "kocham cię" i szkoda że jednak tego nie zrobił.
Poproszę cię o informowanie mnie na moim blogu, adres wpiszę w "Informowanych", żeby tu nie spamować;) Będę wdzięczna za dawanie znać o nowych publikacjach, a w razie nudy możesz poczytać moje wypociny;)
Pozdrawiam :*
Mam problem z dodaniem u Cb komentarza. Bardzo chętnie przeczytam, gdy tyko znajdę czas. Dziękuję za miłe słowa. I nie dam rady Cię w takim razie informować, chyba że podasz inny kontakt..:(
UsuńHaha, nie zdziwilabym się XD
OdpowiedzUsuńTak wgl. To zaobserwowałam u mnie w szkole jedną idiotke (tak a proponuje krojenia koszulek) która na wf-ie ćwiczy w koszulce STONSÓW!!! Zastanawiam się właśnie jak ja usmiercic, jakiej sugestie? XD
Jest problem. Nosi ją tylko na wf-ie i ciągle z kimś jest, może byc ciężko. Pzt. Mam reputację grzecznej dziewczynki u wychowawczyni, wolę tego nie zjebac w ostatniej klasie ;/
OdpowiedzUsuńAle jest pare osób, które daly by sie namówić...
Kurna jaki długi! zazdroszcze bo ja nie umim pisać długich :<
OdpowiedzUsuńEj ale daje po oczach ten czerwony i czarny xD weź kurdeedede zmień bo strrasznie daje mi po paczajach!
"- Ja to zawsze chciałam mieć szczurka – zamyśliła się Jonson.
- No nie! Bez takich mi tu! Nie bądź naiwnym człowiekiem, skarbie. To jest kosmita, a nie żaden szczur. To tylko kamuflaż!"
Jebłam xD
okej co do slasha... *3*
wybaczam Ci siostro ;* ja zawszę Ci wybaczę :)
OdpowiedzUsuńno i musimy nasze spotkanie nadrobić ;) a rozdział... ehh... szkoda gadać xd jak zawsze zajebisty! <3 ;**
Serdecznie zapraszam na ósmy rozdział opowiadania: http://sunsethollywood.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDlaczego mnie nie poinformowałaś o nowym rozdziale? Przeczytam jutro, bo teraz oglądam, uwaga.... Titanic :D
No gratulacje dla mojego mózgu i jego wysokiej ynteligencji i podziękowania dla jego sprytu ;D
OdpowiedzUsuńNo mnie chyba zabierzesz co? albo nie... Jimmy mi starczy <3
Mwahhaha...
No kurna Tobie też weny nie? Oj mi się wena przyda do wszystkiego... gitara, szkicownik, opowiadanie, nauka, czy jest dalej po co żyć ;__;
Ble ble ble jutro się już nie będe zastanawiać xD
chyba lepiej tutaj to napisąć co xD niż u sb na blogu (co juz zrobilam genialna ja!)
Aktualnie ćpam świeczke zapachową...bo koniec świata
AAA SATANISTYCZNE KOLORY NIE ZNIKNĘŁY!!! *PENTAGRAM**PENTAGRAM**PENTAGRAM**PENTAGRAM**PENTAGRAM**PENTAGRAM**PENTAGRAM**PENTAGRAM**PENTAGRAM**PENTAGRAM**PENTAGRAM**PENTAGRAM**PENTAGRAM**PENTAGRAM**PENTAGRAM**PENTAGRAM**PENTAGRAM**PENTAGRAM**PENTAGRAM*
OdpowiedzUsuńRozdziały do tego opowiadania dodaję z reguły raz na miesiąc, więc nie ma się co spodziewać, że będą pojawiały się wcześniej.
OdpowiedzUsuńOo i jaki koncert wybierzesz? Miałyśmy z koleżankami pojechać do Gdańska na Bon Jovi, ale akurat koncert wypada w samym środku letniej sesji egzaminacyjnej i niestety chyba nam się nie uda. Mam nadzieję, że może zmieni się termin na lipiec, tudzież maj, wtedy nie byłoby problemu.
Tak, poszłam po najmniejszej linii oporu i uczyniłam Randyego Bachem.
Z tymi kotletami to... ostatnio jadłam trzydniowego kotleta i był nie do zjedzenia! :O Ale i tak zjadłam, student potrafi.
Wkurzona to ona była raczej na matkę, no bo co może mieć do Stevena? Niby nic, w końcu on nic złego jej nie zrobił.
Kolejny rozdział postaram się dodać jeszcze przed zimowymi wakacjami, czyli pod koniec stycznia, chociaż może uda mi się jeszcze przed egzaminami coś napisać i wtedy byłby to początek stycznia.
To zabieram się za czytanie Twojego rozdziału :)
Zajebiste!!!Kocham to!!!<3<3<3
OdpowiedzUsuńTo Steven sika ze śmiechu? Dlaczego Slash ze swojego najlepszego przyjaciela robi ułomka? Co złe - to Steven. A ja tam Adlera lubię najbardziej z całej piątki.
OdpowiedzUsuńO Rany, to moi rodzice do mnie nie dzwonią, jeśli ja do nich nie zadzwonię. A o przyjeździe to nawet nie mam co marzyć, bo im się tyłka ruszyć nie chce i wydawać kasy na benzynę. Poza tym myślą, że mieszkam w melinie, bo mam grzyb na suficie w łazience. Ale czy to moja wina, że on tam jest? Jak się wprowadziłam to już był, tylko odkąd tam mieszkam trochę urósł. :<
Haha, doskonale wiem, jak wygląda takie mieszkanie. My ze współlokatorką sprzątamy raz na dwa tygodnie - miesiąc lub jak uznamy, że jest syf i jeszcze nam się chce coś zrobić poza spaniem. Ale my jesteśmy tylko dwie, a ich jest wszystkich cała masa, to na pewno niezły syf muszą mieć.
Lubię Izzyego, którego wykreowałaś. Oj, chciałabym takiego faceta. Ale malarzem to z tej piątki mógłby zostać chyba tylko Slash. A Molly... wydaje mi się, że tak naprawdę jej zachowanie ma zupełnie inną przyczynę, która ma swój początek gdzieś w przeszłości dziewczyny.
Mieć taką matkę, to już lepiej nie mieć takiej matki jak Marie. Wredna jędza. Taką teściową to można potraktować zardzewiałym nożem masarskim.
Tak naprawdę to każda kobieta czeka na te dwa słowa. :)
Nie sądziłam, że z Axla taki filozof, nadawałby się z moim wykładowcą od filo :D Ej, ej, nic nie może być lepsze niż seks. Dobrze, że Michelle mu wybaczyła. Każdy zasługuje na drugą szanse
Steven... zmień dilera :D
Bardzo szybko mi się czytało. I wybacz za mój nieskładny komentarz.
Haha, no jasne że do Ciebie wbijam!!! (najwyżej wezme Jimmy'ego, weź nam zarezerwuj pokoik z ziemniakami tak na własność ;P)
OdpowiedzUsuńNie ma co! RYsunek ja to bym nie wpadła na taki pomysł... wow!!!
Gitaro! o Gitaro czemu twoje struny muszą tak często kurwa pękać?!
I tego... ah no mi się wena na jedną noc zrobiła do pisania... tylko w nocy można pisać!
Haha ja przez ten tydzień chora...i to kurwa na święta też ;__;
"Steven – dla rockstar. Tak po prostu.;D"
OdpowiedzUsuńCO?! -.- tylko coś takiego?! nie no, foch do końca życia, już więcej tutaj nie wejdę. miało być: "Steven - dla mojej kochanej rockstar. największej fanki Cliffa Burtona na świecie, żony Dave'a Mustaine" i wgl! no i nawet serduszka nie ma. ehh. dobra, wybaczam, ale ostatni raz.
dziękuję za Stevenka! najlepsza narracja. :D na drugim miejscu narracja Duffa, a na trzecim Axla. :D
co mnie rozwaliło? "mózg mnie boli", akcja z kosmitą, mama Duffa, "DUUUUUUFF, MATKA DZWONI", "zostanę malarzem", "on jest kurwa jak ninja". :DD
ehh, jest dobrze! jest zajebiście! :D zapraszam na nowy u mnie i proszę mnie nie zabić po przeczytaniu. :< + jest jeszcze ankieta. ponoć dosyć brutalna. :DDD all-roads-lead-to-hollywood.blogspot.com
Nareszcie napisałam, nowy rozdział na: http://rocketfuckingqueen.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie.
Nowy rozdział u nas :)
OdpowiedzUsuńZapraszamy :*
Jenyy, dzięki za koma, i że to przeczytałaś :) Myślałyśmy, że nikt więcej nas nie odwiedzi, hah ;) Tak, posłuchałyśmy Waszych rad i dziękujemy za to, bo wydaje nam się, że ten rozdział jest troszkę lepszy ^.^ Postaramy się, żeby kolejny był dłuższy i lepszy ;D
OdpowiedzUsuńA u Cb kiedy nowy ? ;D
W takim razie czekamy na next ; D
OdpowiedzUsuńZapraszam na drugą część dodatku "Kołysanka" http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńHej hej zapraszam do mnie na rozdział 10 cz.2 http://thestorytakesitsturn.blogspot.com
OdpowiedzUsuń:)
Nie smutaj. Oj nie mylisz się, bo będzie ciekawsze i to o wiele, tak samo jak dłuższe. Haha jak niespodzianka to niespodzianka. :D Dziękuje za życzenia. ;*
OdpowiedzUsuńOraz zapraszam do mnie na życzenia. :D
UsuńNowy u mnie :) ill-still-be-thinkin-of-you.blogspot.com
OdpowiedzUsuńRozdział "Just ride baby" krótki, ale zawsze...
OdpowiedzUsuńhttp://breath-of-memories.blogspot.com/2012/12/04-just-ride-baby.html
Cześc i czołem! U mnie na blogu coś zupełnie nowego. Byłoby mi miło, gdybyś zajrzała :)
OdpowiedzUsuńhttp://its-burning-me-up-inside.blogspot.com/
Fajnie, że w tym rozdziale napisałaś dużo więcej przemyśleń bohaterów i takie tam , bo wcześniej troche mi tego brakowało. Niby narracja pierwszoosobowa , ale praktycznie trzecioosobowa xd
OdpowiedzUsuńI też fajnie, że dodałaś cokolwiek o relacji Slash-April, bo tego też mi tutaj brakowało ; )
Mądra ja odkryła, że uczucia i przemyślenia są jednak dość ważne..xD
UsuńCzyli, jak rozumiem, tak jest lepiej.?