Rozdział, a właściwie półrozdział cały dla mojej kochanej
rockstar. – największej fanki Cliffa Burtona na świecie, żony Dave’a
Mustaine’a, okrutnej, okrutnej osoby, przez którą Meta miała wypadek
samochodowy, a Cliff umarł. Tak.! Ja wiem, że to Twoja wina.! xD Przepraszam za ostatnią dedykację..;P Tak,
przepraszam. Chociaż nie mam tego w zwyczaju.:) No i co.? I żyj dalej, pisz
dalej i wszystko co dobrego dla świata robisz, rób dalej..xD <33
11-letni chłopiec siedział spokojnie w ostatniej ławce przy
ścianie. Inne dzieci biegały po klasie, kłócąc się i przekrzykując. Michael
jednak wiedział, że nie musi nic robić, bo gdy wejdzie nauczyciel i tak cała
wina spadnie na niego. Taki był już jego los. Był bardzo wysoki i wyglądał na
kogoś, kto zawsze sprawia kłopoty. Znacie to wrażenie, prawda? Jeszcze kogoś
nie poznacie, a już wiecie o nim wszystko. Tak też było w jego przypadku.
Praktycznie już pierwszego dnia w szkole nauczyciele go znienawidzili. Trzymał
się z dala od pozostałych dzieci. Wszyscy myśleli, że był jakiś inny. Ale tak
naprawdę nie był inny. On po prostu był sobą i nie udawał kogoś, kim nie jest.
Jedyną osobą, która dobrze go rozumiała była Beatrice. Ciemnowłosa, drobna
dziewczyna, która właśnie machała do niego z drugiego końca sali. Michael
posłał jej szczery uśmiech i wrócił do czytania książki. Nagle wszelkie śmiechy
ucichły, a dzieci wróciły na swoje miejsca. To mogło oznaczać tylko jedno. Pan
Brentano kroczył dumnie w kierunku stołu, ustawionego centralnie na środku
ściany ‘’przedniej’’, jak nazywali ścianę, na której zawieszona była tablica. Rzucił
swoje książki na mebel i spojrzał wprost na Michaela. Chłopiec osunął się na
krześle, gdyż to dawało mu swego rodzaju poczucie bezpieczeństwa. Nie był jednak w stanie uciec przed surowym
spojrzeniem nauczyciela.
- McKagan, wstań! – krzyk Brentano rozległ się, przerywając
głuchą ciszę.
Uczniowie zaczęli nerwowo szeptać między sobą. Beatrice
patrzyła z niepokojem przez ramię na chłopca. Michael wstał ze spuszczoną
głową. Był już do tego przyzwyczajony i tylko czekał, jakie fałszywe oskarżenie
tym razem nauczyciel mu poda.
- Podnieś ten papierek, co go tutaj upuściłeś – Brentano
ciskał gromy z oczu, wskazując palcem na podłogę, a konkretnie śmieć na niej.
Michael podszedł szybko i wyrzucił papierek do kosza. Już
prawie dotarł na swoje miejsce, ciesząc się, że tym razem mu się upiekło.
- Nie tak szybko, McKagan! Wracaj mi tutaj!
Chłopiec niechętnie podszedł do starszego, grubego
człowieka. Włosów na głowie już prawie nie miał, a te które postanowiły jeszcze
chwilę porosnąć na jego głowie, zsiwiały dobre kilka lat temu. Nosił bardzo ‘modny’
pulower, lub inne dziadostwo. Wszyscy szczerze go nienawidzili. Trudno się
dziwić – do najmilszych ludzi na świecie nie należał. Właśnie zastanawiał się,
jaką karę wymierzyć Michaelowi, gdy drzwi nagle się otworzyły. Do środka
zajrzała kobieta w średnim wieku.
- Przepraszam. Mogę porwać na chwilkę McKagana? – zapytała
delikatnym głosem Brentano’a, patrząc jednak po klasie znad okularów.
Michael uśmiechnął się i odetchnął z ulgą. Jedyna
nauczycielka, która nie pałała do niego nienawiścią. Była wicedyrektorką
szkoły, więc właściwie Brentano nie miał nic do gadania.
- Przykro mi, ale muszę wymierzyć mu teraz karę adekwentną
do zachowania – oczywiście musiał się wywyższać nad panią Gomez, bo inaczej
ucierpiałaby jego cholerna duma.
- Ja się tym zajmę. Chodź, Michael – kobieta uśmiechnęła się
ciepło i bez słowa zatrzasnęła drzwi.
Chłopiec truchtał, żeby dotrzymać jej kroku. Nie mógł
uwierzyć w swoje szczęście. Odgarnął za ucho ciemne włosy, które opadały mu na
twarz. Był bardzo ciekawy, o co tym razem chodziło pani Gomez. Na rozmyśleniach
minęła mu cała droga do gabinetu. Kobieta pchnęła drzwi i przepuściła go
przodem. McKagan wszedł niepewnie do pomieszczenia. Rozejrzał się po nim,
jednak nic nie zmieniło się tutaj od jego poprzedniej wizyty. Jego wzrok
spoczął natomiast na drobnej osóbce, siedzącej na krześle pod oknem. Była to
dziewczyna, mniej więcej w moim wieku. Miała długie ciemne włosy, jasną cerę i
duże, szarawe oczy, którymi właśnie się niego wpatrywała. Nie ukrywała
zainteresowania jego osobą. Z resztą Michaela również zaciekawiła owa brunetka.
- Michael, mam do ciebie prośbę – pani Gomez zabrała głos. –
To jest Gertrud. Niedawno przeprowadziła się tutaj ze Szwecji. Byłoby mi miło,
gdybyś mógł pokazać jej szkołę i ‘zaopiekować’ się nią przez kilka dni –
uśmiechnęła się do dzieci.
Chłopiec szybko się zgodził i wkrótce wspólnie z Gertrud
wyszli z gabinetu. Dziewczyna na początku była skryta i nieśmiała, jednak już
po chwili świetnie dogadywała się z McKaganem. Michael oprowadził ją po szkole,
zgodnie z obietnicą, a kilka godzin później niechętnie się pożegnali. Obydwoje
wracali do domu z nadzieją, że jutro znów się zobaczą.
***
- Chodź, nic się nie stanie – 12-latek próbował przekonać
swoją koleżankę, stojąc na placu przed szkołą.
Dziewczyna jednak nie była przekonana. Nigdy nie była na
wagarach i bardzo obawiała się konsekwencji. Miała wrażenie, że coś pójdzie nie
tak. Że jej rodzice się dowiedzą. Jednak był ciekawa tego uczucia… Wolności?
Samodzielności? Może lekkiej głupoty? I chciała pójść.
- Ale Michael… Obiecujesz, że wszystko pójdzie po naszej
myśli? – upewniła się raz jeszcze.
- Jasne, Gertrud. Przysięgam – uśmiechnął się łobuzersko,
tak jak lubiła.
- Nie mów do mnie Gertrud! – nadąsała się.
- To jak mam mówić, SKARBIE? – Michael podkreślił ostatnie
słowo z uśmiechem na ustach.
- Nie denerwuj mnie McKagan! Nie wiem jak… - zamyśliła się.
- To ja mam pomysł – chłopiec klasnął w dłonie. – Chodź ze
mną, to wymyślimy ci zajebiste imię. Co ty na to?
Dziewczyna kiwnęła głową, na co Michael uśmiechnął się
jeszcze szerzej, o ile to w ogóle było możliwe. Pociągnął Gertrud za rękę i
wspólnie dobiegli niezauważeni do ogrodzenia. Brunetka stanęła na chwilę.
Zastanawiała się, jak przejdą przez tak wysoką siatkę. McKagan uspokoił ją
spojrzeniem i wskazał na dziurę w ogrodzeniu. Była wystarczająco duża, żeby
mogli przez nią przejść. Michael ruszył przed siebie dumnie. Był pewny, że musi
pokazać, jak to się robi. Jednak dziewczyna wyminęła go ze śmiechem i pierwsza
zgrabnie przedostała się na drugą stronę. Chłopak uśmiechnął się i, chcąc
udowodnić, że potrafi to zrobić lepiej,
próbował przeskoczyć przez dziurę. Gertrud wybuchnęła śmiechem, gdy
Michael zahaczył butem o siatkę i przewrócił się na chodnik. Była jednak pewna,
że nic mu się nie stało, bo przecież byli nieśmiertelni.
- Molly – odezwał się po kilku minutach chłopiec.
- Słucham? – Gertrud nie za bardzo wiedziała, o co mu
chodzi.
- Molly. To imię do ciebie pasuje.
Uśmiechnęli się do siebie ciepło, po czym weszli do
niewielkiego parku.
***
Kobieta w średnim wieku odłożyła kawę i gazetę na stół, po
czym ruszyła do kuchni odebrać telefon. Dzwonił już od kilku minut i nikt go
nie odebrał, więc ten obowiązek spadł na nią. Jak zwykle z resztą. Wytarła
dłonie w sukienkę i zaraz zaklęła pod nosem. Zapomniała, że zaraz miała
wychodzić na wystawę i już włożyła na siebie najlepszą sukienkę. Zdenerwowana
poderwała słuchawkę.
- Tak? – starała się odezwać najmilej, jak to było możliwe w
danej sytuacji.
- Dzień dobry. Michael McKagan z tej strony. Jest może
Molly?
Kobieta uśmiechnęła się ciepło. Bardzo lubiła tego chłopaka.
Zawsze taki miły dla niej i dla jej córki przede wszystkim. Kiedyś bardzo
chciała poznać jego rodziców. Dowiedziała się jednak, że ojciec wyjechał do
Nowego Jorku i wróci dopiero za kilka miesięcy. Umówiła się zatem z jego matką.
Gertrud niewiele o niej wiedziała. Michael nie chciał o niej mówić, a sama
nigdy nie była u niego w domu. Trochę to dziwne po kilku latach znajomości. Nie
polubiła jednak tej kobiety. Do wszystkich była od razu uprzedzona. Swojego
syna ograniczała najbardziej, jak to było możliwe. Nie pozwalała mu grać na
gitarze, perkusji, ani wszelkich innych instrumentach. Dlatego to chłopak
często przesiadywał u nich. Właściwie nikt się nie dziwił.
- Witaj, Michael. Oczywiście, już ją wołam.
Nie musiała jednak tego robić, bo gdy tylko jej córka
usłyszała imię ‘Michael’, od razu zleciała z prędkością światła na dół i
próbowała wyrwać jej telefon. Kobieta oddała jej go ze śmiechem i poszła na
górę przebrać się w inną sukienkę. Po kilku minutach przybiegła do niej
Gertrud. Oczy jej błyszczały jak dwie iskierki i miała uśmiech na twarzy. NA
pewno czegoś chciała.
- Mamo – zaczęła niepewnie. – Wychodzisz dzisiaj z tatą,
prawda?
- Prawda.
- I nie będzie was całą noc, prawda?
- Prawda.
- A wiesz… Bo tak sobie myślę, że mi tu samej smutno będzie,
a Michael zadzwonił, że u Garry’ego…
- Możesz iść – uśmiechnęła się do niej kobieta.
Dziewczyna przytuliła się do niej, nie przestając dziękować.
Molly wróciła do swojego pokoju i wywaliła na łóżko całą zawartość szafy.
Wybrała ciemne jeansy i koszulkę Stonesów. Zrobiła lekki makijaż i wrzuciła
wszystkie potrzebne rzeczy do torebki. Jednak do tych wszystkich potrzebnych
rzeczy zaliczały się tylko klucze i trochę pieniędzy. Dziewczyna odrzuciła więc
torebkę w kąt, a rzeczy z niej wyjęte przełożyła do kieszeni spodni. Właśnie
schodziła po schodach, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Molly ostatni odcinek
pokonała biegiem, otworzyła drzwi i niby przypadkiem wpadła na swojego
przyjaciela. Spojrzała na niego, uśmiechając się i przekrzywiając głowę.
Uwielbiał, gdy tak robiła. Była wtedy taka piękna. Przytulił ją lekko na
powitanie. Zaraz jednak odsunęli się od siebie, bo chcieli pozostać
przyjaciółmi. A ich przyjaźń już prawie przestawała być przyjaźnią i jeden gest,
ruch, słowo mogło zaważyć o wszystkim. Nie, tego nie chcieli. Chcieli być
przyjaciółmi do końca świata.
***
Czternastolatka siedziała na moście. Nogi dyndały jej w
powietrzu, a włosy targał wiatr. Patrzyła w przez siebie tylko widoczny punkt
na horyzoncie. Wydawała się być odcięta od otaczającego ją świata. Nie zwracała
uwagi na nic. Nie zauważyła nawet chłopaka, który przyglądał jej się od
dłuższej chwili. Dopiero teraz zdecydował się do niej podejść. Usiadł obok niej
i patrzył. To na nią, to w owy niewidoczny dla nikogo punkt. Wiedział, że
dziewczyna cierpi. Znał ją przecież od trzech lat i spędzał z nią każdą wolną
chwilę. Ewentualnie czasem dla świętego spokoju wychodził gdzieś z Beatrice.
Jednak nawet wtedy myślami był z Molly. Zastanawiał się co właśnie robiła, czy
o nim myślała, czy była smutna, a może szczęśliwa. Po pewnym czasie zaczął się
też zastanawiać, czy ona jest w stanie być szczęśliwa bez niego, bo zdał sobie
sprawę, że on uśmiecha się tylko przy niej. Teraz cierpiała, była smutna. A on
nie wiedział, co ma zrobić w tej sytuacji. Nie płakała, ale wiedział, że i tak
tego nie zrobi. Nigdy nie płakała. Uważała, że to głupie i nie pomaga.
Rozładowuje emocje, owszem. Ale to nic nie daje. Dalej jest się w takim samym
gównianym nastroju.
- Molly… - zaczął, choć sam nie wiedział, co chce
powiedzieć. Że wszystko będzie dobrze? Że jeszcze się ułoży? Że jemu na niej
zależy? Że on dalej ją lubi? Wiedziała to wszystko.
- Michael… Nic nie mów. Możesz ze mną posiedzieć i
pomilczeć? – poprosiła, wciąż na niego nie patrząc.
Skinął głową i przyciągnął ją do siebie. Jej ciałem
wstrząsnął dreszcz. Chłopak zdjął kurtkę i przykrył nią przyjaciółkę. Jednak
jej wcale nie było zimno. Pragnęła jego dotyku. W tym momencie po raz pierwszy
prawie się rozpłakała. Powstrzymała jednak łzy, które stanęły jej w oczach.
- Mogę cię o coś prosić? – zapytała, gdy nastrój trochę się
jej poprawił.
- Mmm…?
Molly wstała i spojrzała mu prosto w oczy. Michael był lekko
zdezorientowany. Nie wiedział skąd ta nagła zmiana humoru.
- Obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz, nie skrzywdzisz i
nie okłamiesz – powiedziała wolno i dobitnie, lekko łamiącym się głosem.
- Molly… Ja… - nie wiedział, co powiedzieć. Skąd pomysł, że
mógłby zrobić coś tak strasznego?
- Obiecaj! – prawie krzyknęła.
- Dobrze. Obiecuję. Nie zostawię cię. Nie skrzywdzę. Nie
okłamię – zapewnił ją, przyciągając z powrotem do siebie.
***
- Chodź, nic się nie stanie.
Molly uśmiechnęła się. Tak samo zachęcał ją do pierwszych
wagarów… Trzy lata temu? Nawet nie zauważyła, że czas tak szybko upłynął. Teraz
nie chodziło o wagary. Miała iść do niego do domu. Pierwszy raz. Miała poznać
jego matkę. Bała się tego spotkania. Sama nie wiedziała dlaczego. Ostatecznie
ta kobieta nic jej nie zrobiła, bo przecież nawet nie miała okazji. Uśmiechnęła
się niepewnie do Michaela i skinęła głową. Chłopak wykorzystał chwilę i
pociągnął ją w kierunku drzwi. Nie wiedziała, czemu aż tak bardzo mu na tym
zależało. Nawet nie mówił o swojej mamie, a tym bardziej o tym, że miałaby się
poznać z Molly. Michael pchnął drzwi i niepewnie przekroczyli próg.
- Mamo? – odezwał się chłopak.
- Gdzie znowu byłeś?! Nie możesz nigdy wrócić na czas?! –
wydarła się z drugiego końca domu. Molly skuliła się, trochę przestraszona. –
Ooo.. No proszę – powiedziała, gdy zobaczyła dziewczynę. – Przyprowadziłeś
koleżankę. Gdzie ją znalazłeś? Pod latarnią? Nie odpowiadaj, wiem że tak. Z
resztą nie wiem, po co się tam pcha. Dużo masz klientów, złotko? – zapytała
złośliwym tonem.
Molly nie wiedziała skąd w ogóle pomysł, że mogłaby się sprzedawać.
Pochodziła z w miarę dobrego domu i rodzice starali się, żeby na ogół wyglądała
jak człowiek. Wiadomo, dawali jej swobodę bycia sobą, ale bez przesady. Tamtego
dnia wyglądała wyjątkowo przyzwoicie. Ubrała spódnicę w biało-czarną kratkę,
czerwony sweter i trampki. Włosy opięła w wysoki kucyk. Na prostytutkę
stanowczo nie wyglądała. Zrobiło jej się bardzo przykro, ale nie pokazała tego
po sobie. Nie miała w zwyczaju dzielić się z innymi swoimi uczuciami.
Postanowiła zignorować to, co przed chwilą usłyszała.
- Jestem Molly, chodzę z Michaelem do klasy – powiedziała z
uprzejmym uśmiechem i lekko dygnęła, wyciągając w stronę pani McKagan rękę.
Kobieta odtrąciła ją z wyraźnym obrzydzeniem i wróciła do
kuchni. Krzyknęła jeszcze tylko: ‘Michael, powiedz mi, kiedy ta dziwka stąd
zniknie i nie pokazuj się tutaj z nią więcej!’. Molly wybiegła z domu
najszybciej, jak potrafiła. Nie oglądała się za ciebie, więc nie wiedziała, że
Michael biegł za nią. Jednak jego kondycja nie była zbyt dobra, więc po chwili
się poddał i smutny wrócił do domu. Nie odezwał się już tego dnia do matki.
Zamknął się w swoim pokoju i siedział tam samotnie. Nie zamierzał przestać się
widywać z Molly. Miał nadzieję, że dziewczyna nie obraziła się na niego przez
to, jak potraktowała ją jego matka. Nie przeżyłby, gdyby stracił ją w taki
sposób.
***
Michael wszedł do domu, trzaskając drzwiami. Za nim biegła
jego matka. Chłopak nie chciał jej słuchać. Przed chwilą widział się z Molly.
Siedzieli na ławce przy ulicy i rozmawiali. Nagle nie wiadomo skąd pojawiła się
tam pani McKagan. Zrobiła synowi awanturę, wyzwała Molly od szmat i kazała
synowi wrócić do domu.
- Wyprowadzam się! – krzyknął do niej, gdy tylko przestąpiła
próg.
- Że co proszę? – stanęła, nie wiedząc, co ma zrobić.
- Dobrze słyszałaś. Nie wytrzymuję już z tobą. Zawsze
wszystko musisz zepsuć. Wszystko! Czegokolwiek nie chcę zrobić, ty mi
zabraniasz. Wszystko krytykujesz. Mam dość! – chłopak gestykulował gwałtownie
pod wpływem emocji.
- Tak? – zaśmiała się sarkastycznie. – I co? Gdzie
pójdziesz? Gdzie będziesz mieszkał? Za co żył?
- Już wolę żyć na ulicy, niż z tobą!
Michael wyminął matkę i poszedł do swojego pokoju. Pozbierał
wszystko, co było mu potrzebne. Po kilku minutach zszedł na dół i ponownie
wyminął kobietę, kierując się w stronę drzwi.
- Może kiedyś się odezwę – rzucił jej na pożegnanie.
***
- Dlaczego?
Nie mogła zrozumieć, dlaczego chce ją zostawić. Przecież
może mieszkać u niej, albo u jakiegoś znajomego. Nie musi od razu wyjeżdżać do
Miasta Aniołów. Obiecywał, że tego nie zrobi! Nie będzie go widzieć…
- Już mówiłem – odpowiedział, patrząc gdzieś w przestrzeń.
- Ale Michael! – dziewczyna poderwała się z łóżka, na którym
do tej pory siedziała. – Masz 17 lat! Kto cię zatrudni? Gdzie będziesz spał?
- Zadzwoniłem do kolegi. Powiedział, że mogę u niego
mieszkać, dopóki nie znajdę czegoś lepszego.
McKagan nie wykazywał emocji. Molly myślała, że po prostu mu
już na niej nie zależy. Nie wiedziała, jak bardzo się myli. On nie chciał
pokazać swoich słabości. Choć była jedyną osobą, przed którą mógł się otworzyć.
- Ale… Nie jedź dzisiaj… Prześpij się z tym… Może zmienisz
zdanie… Proszę… - Molly miała łzy w oczach.
Chłopak skinął głową. Rozłożył się na fotelu i szybko zapadł
w głęboki sen. Dziewczyna jednak jeszcze długo nie mogła zasnąć. Michael ją
skrzywdził i chciał ją zostawić… Co ona bez niego zrobi? Może jeszcze zmieni
zdanie?
***
Michael wstał wcześnie rano. Pozbierał swoje rzeczy,
starając się nie obudzić Molly. Tak wiele dla niego znaczyła… Ale nie. Musiał
wyjechać. Wyszedł na palcach z pokoju i pobiegł do drzwi wejściowych. Wkrótce
szedł w kierunku domu Beatrice, skąpaną w słońcu ulicą. Po kilkunastu minutach
zadzwonił dzwonkiem przy furtce. Drzwi lekko się uchyliły, a zza nich
wyglądnęła nieuczesana głowa Beatrice. Dziewczyna uśmiechnęła się na widok
kolegi. Gestem zaprosiła go do środka. Michael nie zamierzał zostać tam długo i
postanowił porozmawiać z nią na zewnątrz. Beatrice podeszła więc do niego w
szlafroku. Nie przejmowała się, czy ktoś ją zobaczy. Od dawna miała wszystkich
głęboko gdzieś.
- Co się dzieje, Michael? – zapytała z niepokojem, gdy
zobaczyła minę chłopaka.
- Bet… Wyjeżdżam do LA – wyrzucił z siebie.
Michael patrzył za zdziwieniem, jak dziewczyna smutno się
uśmiecha. Kiwała powoli głową, jakby przyswajając informację. W końcu spojrzała
na niego. Nie płakała, nic z tych rzeczy.
- Wiedziałam, że długo tu nie wytrzymasz – uśmiechnęła się
trochę szerzej, ale zaraz spoważniała. – Co na to Molly? Dużo dla niej
znaczysz.
Ostatnie słowa wypowiedziała wolno, żeby do niego dotarły.
Zawsze była zazdrosna o Molly. Miała wrażenie, że odebrała jej przyjaciela.
Mimo wszystko uważała, że jest całkiem w porządku. Wiedziała, jak bardzo
przywiązana była do McKagana. Nikomu nie
życzyła takiej straty. Chłopak westchnął.
- Ona… Nie chce, żebym jechał. Nie chce zostać tu sama –
Michaelowi zrobiło się szkoda przyjaciółki.
- Weź ją ze sobą – zaproponowała Beatrice bez chwili wahania.
- Ze sobą? – prychnął. – Ona ma tutaj zajebiste życie. Ma
wszystko. Nie zabiorę jej tego.
- Ale nie będzie miała ciebie – powiedziała z naciskiem Bet.
- Nie. Nie skrzywdzę jej tak – chłopak kręcił głową.
- Wyjeżdżając skrzywdzisz ją bardziej!
- Nie! Dość! Przepraszam, Bet. Muszę już iść. Odezwę się do
ciebie, gdy będę na miejscu – zapewnił zdenerwowany, przyciągając ją do siebie.
Dziewczyna wtuliła się w niego. Nie wiedziała, czy jeszcze
kiedyś go zobaczy. Łzy stanęły jej w oczach. Nawet jej trudno przychodziło pożegnanie
z nim. Nie wyobrażała sobie, jak bardzo musiała cierpieć Molly.
- Michael, obiecaj mi jedną rzecz – poprosiła, patrząc mu w
oczy. – Nie wyjeżdżaj teraz. Idź się z nią jeszcze pożegnaj.
- Ale…
- McKagan! – krzyknęła.
- Dobra, okej. Niech ci będzie.
Nie chciał się z nią żegnać. Był pieprzonym tchórzem. Nie
chciał, żeby cierpiała. Ale przecież musiał… Musiał ją ranić? Nie. Mógł zostać,
albo wziąć ją ze sobą. W sumie pomyślał, że mógłby zaproponować jej wspólny
wyjazd. Wtedy miałaby pewność, że nie chce od niej uciec. Pewnie i tak by się
nie zgodziła. Ale gdyby jednak? Czy byłby w stanie zabrać jej wszystko, co
miała tutaj? Nie, zdecydowanie nie.
***
Wszedł do jej pokoju przez oko. Nie wiedział do końca
dlaczego. Jakby nie patrzeć, mógł wejść przez drzwi, jak człowiek. Molly już
nie spała. Siedziała na łóżku i… Płakała? Znowu. Znowu przez niego. Zawsze to
on ją tak bardzo krzywdził. Nikt inny nie był w stanie tak bardzo jej zranić. W
końcu najbardziej obchodzą nas ludzie, na którym nam zależy, prawda?
- Myślałam, że mnie zostawiłeś – powiedziała, uśmiechając
się przez łzy.
Pokręcił tylko głową. Podszedł do niej, delikatnie ją
przytulił. Była w tamtym momencie tak krucha… Tak bezbronna…
- Molly… Ja… Ja chyba… - wziął kilka głębszych oddechów. –
Kocham cię.
Dziewczyna uśmiechnęła się smutno. Spojrzała Michaelowi
prosto w oczy. Przeszywała go spojrzeniem. Po kilku chwilach zaprzestała tej
czynności.
- Michael… Obiecałeś, że nie będziesz kłamał.
- Ja nie kłamię! – zaprzeczył stanowczo.
- Uspokój się, kochanie. Po co mi to powiedziałeś? Zaraz
mnie zostawisz. Chociaż obiecywałeś, że nigdy tego nie zrobisz. Krzywdzisz
mnie, wiesz? I znów łamiesz obietnicę. Wyjedziesz. I co? Znajdziesz sobie inną,
zapomnisz o mnie. Wiem o tym. Zrobiłbyś to, kochając mnie? No raczej nie.
Wolałabym o tym nie wiedzieć, wiesz? Żyć w przekonaniu, że byliśmy tylko
przyjaciółmi. Nikim więcej. Bo widzisz… Ja też cię kocham. I teraz to wszystko
będzie dla mnie dużo trudniejsze – głos zaczął jej się łamać.
- Ja przepraszam… - po raz kolejny nie wiedział, co zrobić.
- Nie przepraszaj. Po prostu mnie już zostaw. Wyjedź. Proszę…
- rozpłakała się na dobre.
Wstała i otworzyła mu drzwi. Chłopak posłusznie do niej
podszedł. Nie był jednak w stanie jeszcze odejść. Obrócił się na pięcie i ich
twarze znalazły się kilka centymetrów od siebie. Delikatnie wpił się w jej usta.
Czuł słony smak łez, drżenie jej ciała. Molly nie cieszyła się, ale od dawna
pragnęła tego pocałunku. Odepchnęła go delikatnie od siebie.
- Żegnaj – wyszeptała.
- Żegnaj.
***
Sześć lat później Duff McKagan siedział w słabo oświetlonym
salonie Hellhouse’u. Usłyszał kroki na schodach. Obok niego przeszła Molly,
przelotnie na niego spoglądając. Duffowi trzęsły się dłonie.
- Pamiętasz mnie? – zapytał cicho.
Dziewczyna spojrzała na niego. Nie wiedziała, o co mu chodzi. W ogóle nie
była pewna, czy mówi do niej.
- Gertrud… Miałaś rację. Skrzywdziłem cię, opuściłem i
okłamałem. Tak bardzo przepraszam… - chłopak nie miał odwagi, by na nią
popatrzyć.
Molly stanęła jak wryta. Michael? Ale jak to? Jak ona mogła
go nie poznać? Jak to w ogóle było możliwe? Po tylu latach… Zero kontaktu… Aż
nagle… Dlaczego go nie poznała? Zmienił się, nawet bardzo. Przefarbował włosy,
zaczął się inaczej ubierać, malować… Ale to przecież wciąż był jej Michael. Nie
rozumiała… To by tłumaczyło ten nagły przypływ nienawiści do pani McKagan. Tak,
ta kobieta również się zmieniła. Po wyjeździe syna przestała dbać o siebie. Ale
nie skojarzyła nawet nazwisk? Dawno nie myślała o Michaelu. Starała się wyprzeć
go z pamięci. Może dlatego… Nawet nie pomyślała, że mogłaby go tu spotkać.
Wszystkie wspomnienia nagle w nią uderzyły. Po jej policzku spłynęła łza.
- Michael… Ty skończony idioto – uśmiechnęła się do niego.
Duff odwzajemnił uśmiech. Podszedł do dziewczyny i przytulił
ją mocno.
- Michael, bo zaraz płuca wypluję – zaśmiała się.
Niechętnie odsunęli się od siebie. Co mieli zrobić w takiej
sytuacji. Patrzyli na siebie, od czasu do czasu coś skomentowali. Po chwili
dziewczyna odezwała się zdecydowanym tonem.
- Michael… Duff. Zacznijmy od nowa, okej? Nie zapominajmy o
tym, co było. Nie o to mi chodzi. Tylko… Wtedy bardzo mnie zraniłeś. A teraz…
Teraz kocham Stradlina, wiesz? I nie mogę go zostawić, bo nagle okazało się, że
wielki Duff McKagan to mój Michael. Wiem, jaki to ból… Do czego dążę? Możemy
się znowu przyjaźnić – wyciągnęła do niego rękę.
McKagan wyszczerzył się do niej i uścisnął dłoń. Tak, tak
chyba było najlepiej dla wszystkich. Kto wie, jakby to teraz wyglądało, gdyby
wziął ją ze sobą? Albo gdyby został? Czy istniałoby Guns N’ Roses? Czy w ogóle
byłby muzykiem? Może mieliby teraz dzieci i mieszkali w domu nad jeziorem? A
może dawno temu zerwali by ze sobą i teraz ona pracowałaby w sklepie, a on
roznosił ulotki? To pozostanie tajemnicą. Ważne, że było dobrze tak, jak jest.
I wszyscy byli zadowoleni z życia. Choć trudno być naprawdę szczęśliwym…
_____________________
Kilka słów do Alexandry: Weź się człowieku ogarnij.! Sześć
dni temu dodałam ostatni rozdział, a ty już go 4 razy przeczytałaś.? xD Dobra, whatever. Masz ten i nie wiem, Kidy będzie
następny. Jedź ze mną na Slasha.!..:D
+ Dziękuję za 2350 wyświetleń.;*
no teraz siostrzyczko to nie 4 razy, tylko ok. 10 ;D co zrobię? to Twoja wina, że jest taki zajebisty! a na Slasha jadę! ;* juz się doczekac nie mogę! no i oczywiscie rozdziału! <3 a ta połówka rozdziału jak wszystkie innne, czyli zajebiaszczy!
OdpowiedzUsuńkocham Cię po prostu, siostra!! ;*
Będzie wyjebiście..:D
UsuńDziękujęę, też Cię kocham..<3
zajebiście wyjebiście! ;*
UsuńCześć :)
OdpowiedzUsuńZaczęłam coś nowego. Nowy blog, nowe opowiadanie, nowy temat :3
Akcja, która się tam toczy będzie miała związek z Gn'R, ale nie do końca. Wystąpią tam również takie zespoły jak np. The Rolling Stones, Led Zeppelin, KISS, Motley Crue. Ogólnie mówiąc kapele lat 60, 70 i 80. Myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie. Zapraszam serdecznie. ;)
http://for-sex-and-rock-n-roll.blogspot.com/
No i zajebiste. Człowieku, aż mi się humor poprawia jak widzę, że coś dodajesz. Te wspomnienia tak pięknie opisane. Szkoda, że zaprzepaścili to uczucie. Bo to nie była taka zwykła, przyjacielska miłość. Pasowali do siebie, on był taki zagubiony, ale ona w pewnym sensie go otworzyła na ten świat. Teraz tylko żałuję, że jest ze Stradlinem, bo jednak uczucia pozostają. I w pewnym sensie część Duffa, zawsze w niej pozostanie. Jezuu jakie filozofie.
OdpowiedzUsuńFajnie, że wstawiłaś ten rozdział, jest bardzo ważny w opowiadaniu. Czekam na więcej :)
Nie dziękuj, należało się. :)
OdpowiedzUsuńJeju, no. A ja i tak będę miała nadzieję, że ona będzie z Duffem. :D
Niee rób mi tego, ja się już tak napaliłam. A co? Duffie będzie siedział samotnie w kącie z wódką i będzie się kiwał na prawo i lewo, mówiąc do siebie " Wcale jej nie kocham?" Kobieto, ty chcesz zniszczyć mu psychikę? No nie rób tego i jemu i mi. :(
OdpowiedzUsuńZajebiste... najlepsze że wszystkiego co do tej pory napisałaś. Reszta to takie smuanie się z niczego, a to było wręcz poważne jak na ciebie! Naj zajebistrzy rozdział.
OdpowiedzUsuńCoś tam pokomplikuj, pomieszaj. Pamiętaj! Mamy XXI w i seks się najlepiej sprzedaje, bynajmniej w telewizji. (Tak, coś mi jebło w głowę).
OdpowiedzUsuńhttp://zakazane-fontanny.blogspot.com/ nowy :)
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńDobra, znalazłam chwilkę, aby przeczytać. Wszystko fajnie, fajnie, ale jednak mam małą uwagę. Bo wiadomo - Rose zawsze musi się do czegoś przyczepić. Chodzi mi o to, że teoria, iż Molly i Duff, a raczej Molly nie poznała Duffa. Jednak jak widzieli się ostatni raz to mieli po 17 lat. Co prawda człowiek się zmienia, ale chyba nie tak bardzo, aby nie poznać kogoś po 6 latach. Tym brdziej, że Duff był ważny dla Molly... a ona nawet nazwiska nie skojarzyła. Ok, chciała zapomnieć i tak dalej, ale chyba jednak tak nie da się do końca wymazać z mózgu pierwszej miłosci i nawet nie pamiętać nazwiska, nic... no i to wydaje mi się być takie trochę naciągane.
Hmm, a co tu mogę jeszcze napisac? W sumie, to taki fajny rozdział. Zastanawiam się, dlaczego akurat wybrali Duffa, aby zajął się Molly. No tym bardziej, że mały Michael miał w szkole przerypane i tak zawsze szło wszystko na niego. No chyba, ze nuaczyciele chcieli mu znaleźć jakieś inne zajęcie, aby nie rozrabiał, chociaz on sam tego nie robił. Jednak od tego dnia zrodziła się przyjaźń, a potem w sumie miłosc, która wyszła na jaw oczywiście trochę za późno. Czy zawsze tak musi być? W sumie, to jak to czytałam, to momentami miałam wrażenie, że czytam o sobbie, bo było dane mi przezyć coś podobnego.. eh...
I smutno mi sie po tym rozdziale zrobiło :(
No tak to czasem jest.. a chcesz posłychać o mojej historii?
OdpowiedzUsuńHej hej no wyjebiście!!!
OdpowiedzUsuńi nareszcie nie wali mi po oczach opowiadanie :D
(ej po co ci to tło????) Eh well, whatever, nevermind... :D
WYJEBIŚCIĘ
krótki koment bo czasu brak !
No to Ci opowiem.
OdpowiedzUsuńTylko.. dam temu chłopakowi jakoś na imie. Niech będzie Kamil. Wiesz, nie chce dawać prawdziwego, bo świat jednak jest mały, a różnie to może bywać.
Kamil to moja pierwsza miłosć, którą przeżyłam w wieku 10 lat. Wiem, w tym wieku jako tako się tego nie czuje, ale cóż, jak teraz na to patrzę, to była moja pierwsza miłość. Chociaż wtedy nie zdawałam sobie sprawy z tego, że ja z nim "chodze". Kamila poznałam w szkole. Moja koleżanka była jego kuzynką, tak po prostu w trójkę się spotykalismy po szkole, aby wkurzać sąsiadów i podbiegać im truskawki. Wszystko zaczęło się w sumie latem. Kuzynka Kamila wyjechała na wakacje, a ja zostałam z nim sama. Spędzalismy czas tylko we dwoje. I taaa.. to chyba były najlepsze 2 miechy w moim życiu. Wiesz.. nawet się z nim całowałam. No dobra, cmoknęłam w usta. Chodzilismy sobie na spacery, spałam nawet u niego... oczywiscie w innym pokoju. Byłam z nim 12 godzin na dobę. No ale tak.. potem przyszła szkoła. I się dowiedziałam, że rodzice Kamila przenoszą go do miastowej podstawóki, bo nasza wejska ma za niski poziom. Tak mi to wytłumaczył. Oczywiście popadłam w czarną rozpacza, bo wiesz.. niby mieszkaliśmy na tej samej wiosce i tak dalej, ale on po szkole nie miał już czasu. Nie miał czasu, bo miał tysiace innych zajęc. I sie posypało. "Zerwalismy" a raczej przestalismy sie spotykac. Ja oczywiscie wypłakałam w poduszke morze łez z tesknoty, a ze czas leczy rany, to minęło. W styczniu dowiedziałam sie, ze Kamil sie wyprowadził i juz go nie widziałam.
Dwa lata temu. Ide sobie miastem, wracam z budy, o dziwo jestem sama bez mojego grona wiernych wyznawców rocka. Ide na przystanek, staje na nim, patrze jakis chłopak, nie? No i tak sie przygladam i... robi mi sie gorąco, bo to Kamil. Usmiechnęłam sie do niego... ale.. potraktował mnie, jak całkiem obcą osobę, jakby nie wiedział kim jestem.. nie wiem, moze nie wiedział.. ale wiesz.. po prostu wróciłam do domu i wrócily do mnie wszystkie te emocje, ktore przezywałam w wieku 10 lat, kiedy musiałam sie z nim rozstac.
Ja oczywiście chcę opowiadanie o Led Zeppelin gdzie OCZYWIŚCIE będe JA i JIMMY <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3
OdpowiedzUsuńNo i tego, takie wiesz STILL A BETTER LOVE STORY THAN TWILIGHT *3*
Wyczuwam falę mody na Metallike, bo.. nie wiem.. ale mogę się założyć, że za chwilę będą same opowiadania o nich xD
no dobra cicho
ALE JA CHCE O LED ZEPPELIN I CHUJ MASZ JE ZROBIĆ :D
No bo ja mam same kurwa dobre pomysły, ale pamiętaj tam mam być ja i jimmy <3
OdpowiedzUsuńO jeny.. chciałabym Ci coś napisać, ale.. nie wiem co... :( Może tylko (przytula bardzo mocno)
OdpowiedzUsuńPrzykro mi.. :*
Nowy ; ) http://lets-go-to-bed.blogspot.com/2012/12/rozdzia-6_26.html
OdpowiedzUsuńW komentarzu napisz mi czy chcesz być informowana, jeżeli nie to, to już mój ostatni spam, obiecuję. :D
Dobra to zrobimy tak...
OdpowiedzUsuńMasz Skype? fb?
Albo imajla mi napisz i ci "wykreuje" moją postać <3
KOCHAM GO!!!!!
OdpowiedzUsuńJak bardzo matka Molly musiała ją skrzywdzić, dając jej na imię... Gertrud. To boli! Dobrze, że McKagan to kreatywny gość i przechrzcił ją na Molly.
OdpowiedzUsuńPiękna ta ich historia, szkoda tylko, że finał niestety smutny. Duffowi na pewno jest teraz ciężko. Kochał ją, pewnie nadal coś do niej czuje, a ona jest z jego... przyjacielem i proponuje mu przyjaźń. Rany, proponowanie przyjaźni uważałam zawsze za cios poniżej pasa, ale dobra. Wiem, że on nie chce jej stracić, więc musiał się na to zgodzić, chociaż w głębi duszy to pewnie strasznie cierpi.
Nie rozumiem matki Duffa. Dlaczego ona jest taka ordynarna? Żeby do obcej dziewczyny się tak odzywać... Wyzywać ją od dziwek, itp. No coś to jest nie halo. Albo to kobieta za dużo pije, powinna zmienić dilera, albo ma nie wszystkich w domu. Bo jak to w inny sposób wytłumaczyć?
Nie dziwię się Duffowi, że zdecydował się wyjechać. Żyć z taką jędzą się nie da. A mieć taką teściową... to już pisałam. Lepiej strzelić sobie w łeb.
Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam :*
Nie no wiesz... takie tradycyjne :D
OdpowiedzUsuńMolly powinna go zrozumieć. Ona dorastała w normalnym domu, w normalnej rodzinie. A on od małego miał przesrane, to powinna go nawet wspierać i sama zaproponować ucieczkę.
A ja siedzę i rozpaczam nad tym, że mój przyjaciel jest tylko moim przyjacielem, eh.. czasem tak sobie glupio zdac sprawę z tego, ze masz naprawdę błahe problemy.
OdpowiedzUsuńNO WIESZ TY CO?! nie no, dobra, dedykacja jest cudowna, lepsza niż wtedy, ale jak możesz robić e mnie takiego bezdusznego potwora? :< jak mogłaś powiedzieć, że przeze mnie Meta miała wypadek i Cliff umarł? :< ok, jakby to naprawdę było przeze mnie, to Cliff pewnie byłby ostatnią osobą, która by tam zginęła, o! :D
OdpowiedzUsuńale do rzeczy. "- McKagan, wstań!" - zaraz przypomina mi się np. moja lekcja historii i "- Patrycja, wstań! - ale o co chodzi, przecież ja nic ja nic nie robię! - no właśnie, nic nie robisz!" i też muszę sprzątać papierki, chociaż cała klasa się nimi rzuca. -.- i nie na lekcji, tylko na przerwie!
następne to OMG, ile Molly. *_________* moja ulubiona dziewczyna z opowiadania. fajny pomysł, opisane kilka etapów jej przyjaźni z Duffem w poszczególnych latach itd. chociaż dziwię się, że dopiero tak późno Duff się zorientował, że się zakochał. raczej każda przyjaźń damsko-męska kończy się tym, że któraś ze stron chce czegoś więcej... ale u mnie w sumie było to kilka lat temu, jak się było młodszym i głupszym, teraz mam kilku przyjaciół męskich i nie wyobrażam sobie z nimi związku. :D
mama Duffa to naprawdę kurwa. -.- jakoś tak w poprzednim rozdziale myślałam, że będzie fajnie jak przyjedzie, potem jak im to mieszkanie sprawdzała to było śmiesznie itd, a teraz? -.- wkurwiłam się.
dobra. to czekam na następny kochanie. :D <33
Wiesz co? Chyba pierwszy raz jestem na tym blogu... Tak, tak mi się wydaję. No i cóż mogę powiedzieć? Wciągnęło mnie. Bardzo. Biedny Duff... Ale dobra nie rozczulam się ponieważ dziś przeczytałam dużo smutnych rozdziałów i mam jakiegoś doła po nich ;__; . Ogólnie opowiadanie spoko, wygląd szczerze mi się nie podoba no ale każdy ma swe gusta, prawda? Ważne że twój przekaz mi się podoba i to jak układasz zdania. Informuj mnie o nowych ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie w wolnej chwili :) : http://sweet-fucking-child.blogspot.com/
Wiesz.. ja tam też nie mialam sielankowgo życia. Uu, daleko mi do sielnaki, tylko.. chyba nawet już nie myślę o tym, co było dawno temu, bo to było naprawdę bardzo dawno temu. A może też źle robię, bo staram sie coś wymazać z mózgu, zapomnieć.. a to jest taka sprawa o której raczej powinnam rozmawiać z ludzmi.. no cóż...
OdpowiedzUsuńA masz rację, kiedy człowiek przeżyje coś strasznego, to potem uczy się dostrzegać małe drobnostki na które wczesniej nie zwracał uwagi. Cóż "Może trzeba najpierw przejsć przez piekło, by zrozumieć czym naprawdę szczęscie jest"
Mogę Cię trochę wtjamniczyć. Nie jestem dzieckiem swoich rodziców.
OdpowiedzUsuńGdyby mi na kimś zależało, to zrobiłabym wszystko, żeby go nie stracić, nawet bym się przeprowadziła.
OdpowiedzUsuńZależało mi jak na razie tylko na czymś, więc się przeprowadziłam, bo nie chciałam stracić marzeń.
Wiesz, po tylu latach, to dla mnie to już tam nawet nie ma znaczenia, że mam inny kod DNA niż mama, czy tata.. to po prostu nie jest już wazne. Ale też w sumie, nigdy nie było w domu rozmowy na ten temat, bo ja nie chciałam rozmawiać. A wiem, ze powinnam.
OdpowiedzUsuńchciałam jakoś odpisać, a tutaj widzę jakaś smutna rozmowa w komentarzach.. :< no ale... wiesz, miałam nikogo niby nie uśmiercać, ale Kirk leży jeszcze nieprzytomny w szpitalu, więc może...
OdpowiedzUsuńi tak w ogóle to zagłosowałam w ankiecie, że ma być METALLICA! METALLICA W SKŁADZIE JAMES, LARS, KIRK I CLIFF! i mają być imprezy takie jak kilka rozdziałów temu, że robią procy ze staników itd!
:D
Pewnie by sie przydała. Bo jak nie mi, to mojej mamie... wiesz, może ja nie mysle, ale wiem, ze rodzice myslą nad tym.. tylko ze to jest taki troche temat tabu. Mało kto zna prawde z naszych znajomych... bo tak naprawde, to rodzice sie przeprowadzili z innego miasta, kiedy u nich zamieszkałam i to wszystko jest po prostu przemilczene. A ja jestem taka osoba, ktorej ciezko mowic o uczuciach. Wiesz.. szczerze, to Ci powiem, ze jakbyś się głebiej wgryzła w moje opowiadania, to byś zoabczyła jeden powtarzajacy się potyw. Samtonego rodzica, smierci rodzica.. itp.. i co dziwniejsze, ja to robie nieswiadomie. Wiesz, kiedy zaczynam nowe opwiadanie, to nigdy nie ma w zarysie własnie tego motywu. A potem on wychodzi sam z siebie.
OdpowiedzUsuńW Zagubionym Księciu, to.. Margaret była samotną matką, Lily jest samotną matką. W Zapachu Wiatru w ogole miałam motyw adopcji, bo tam głowna bohaterka własnie wychowywała sie z rodzicami adopcyjnymi. W Domu Wspomnien ojciec głownego bohatera nie żył. Samk Łez.. hmm, jedynie w Smaku Łez się nie powtarza ten schemat, ale za to.. opowiesc o samotnym rodzicelstwie Axla, to juz wiadomo..
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdział 11 .;D http://welcome-to-my-life-honey.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam na rozdział 14 na http://during-the-november-rain.blogspot.com/ ^^
OdpowiedzUsuńDługie, zajebiste i orginalne ;) Bardzo mi się podoba ;D Kurwa, jak ja nienawidzę matki Duffa -,- Czemu ona jest tak durna? xDD
OdpowiedzUsuńhttp://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ Zapraszam na 10 rozdział Zagubionego Księcia :)
OdpowiedzUsuńDuffy niemyślący? Czemu tak uważasz? ;) No tak, gdyby tylko zajebiści ludzi żyli na świecie, byłoby nudno ;)
OdpowiedzUsuń*ludzie , przepraszam ;p
UsuńJa też Go kocham ♥ A jeśli chodzi o rozdział to postaramy się dodać go jeszcze w tym tygodniu :)
OdpowiedzUsuńWreszcie przeczytałam całe i przyznam ci że ZAJEBIŚCIE PISZESZ!
OdpowiedzUsuńNOWY! uśmierciłam Kirka, nie zabijaj mnie. :< http://all-roads-lead-to-hollywood.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńjeszcze go nie zabiłam. :D chciałam Cię podkurwić troszku. :D hahaha. ale Kirk nie umrze, nie martw się. :D <3
OdpowiedzUsuńhttp://zakazane-fontanny.blogspot.com zapraszam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńU mnie mała informacja...
OdpowiedzUsuńDałaś się omamic. Jest śliczna, ale to diablica... najgorzej jak dorwie krem nivea! Kiedyś jak jej pilnowalam i obiad robiłam, bo moja mama wyszła do pracy, yo dorwała krem, całe łapska sobie wybrudziła. Odwracam sie po pieciu minutach, bo coś za cicho a tam... w kremów jest cdly telewizor, drzwi na taras, podłoga, stolik, kanapa i jej bluzka... no myślałam, ze zejde na zawał ;<
OdpowiedzUsuńKIRKY NIE UMRZE. JAKBYM GO UŚMIERCIŁA, TO INTERNAUCI BY MNIE ZNALEŹLI I WIADOMO JAK TO BY SIĘ SKOŃCZYŁO. XDDD
OdpowiedzUsuńJA TEŻ CIĘ KOCHAM BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO BARDZO. <3
Nowy kawałek na http://its-burning-me-up-inside.blogspot.com. Zapraszam serdecznie ! :)
OdpowiedzUsuńnam to już nic nie pomoże, hahaha! :D
OdpowiedzUsuńejj... to kiedy robimy imprezę z Metalliką? :D bo obiecałaś, że będzie! :<
ja nie wiem czy ja do jutra dożyję, a Ty mi tu mówisz o 16. rozdziale! :oo
OdpowiedzUsuńw ogóle to w tym Twoim blogowym translatorze kliknęłam język arabski i mam teraz Twojego bloga po arabsku, hahahaah. :D
No niestety krótki , ale dłuższy niż poprzedni :) Postaramy się następnym razem zamieścić więcej opisów, tak jak napisałaś ;)
OdpowiedzUsuńA u Cb kiedy dalszy ciąg ? :)
Epilog. http://welcome-to-my-life-honey.blogspot.com/ Zapraszam.
OdpowiedzUsuńMAŁY Z NIEJ POTWÓR XD
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie nie prolog nowego opowiadania ^^ .http://welcome-to-my-life-honey.blogspot.com/2012/12/ostatni-strza-prolog.html
OdpowiedzUsuńZapraszam na dodatek na moim blogu : D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na rozdział 1. http://welcome-to-my-life-honey.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńja jestem i czytam !
OdpowiedzUsuńwszystko w jeden dzień !
kurwa, świetne opowiadanie *.*
tylko uważaj na błędy ortograficzne, bo w poprzednich rozdziałach było ich całkiem sporo ..
Ejj, a dlaczego Duff nie ma dziewczyny ? Chociaż w sumie ... Mniejsza . ;p
uwielbiam, czytam i wrzucaj rozdziały częściej, proooszę . Bo nie należę do tych cierpliwych . xd
i poproszę o więcej imprez !
hmm . zastanawiam się, skąd oni biorą chleb na kanapki ?
no bo w sumie .. skoro wszyscy mają wyjebane i potrzebują tylko procentów i dragów, to skąd mają chleb ? ;__;
haha xd i kocham schizy Adlerka <3
zwłaszcza tą w Rainbow .
i mam pytanko, ile planujesz rozdziałów, o ile planujesz ?
bo już chcę następny ! ^^
i nie było mnie tu, więc zostawiam ślad po sobie, żeby nie było że nie czytam . ;p
Zapraszam na kolejny rozdział "Slash story" ;)
OdpowiedzUsuńhttp://breath-of-memories.blogspot.com/2013/01/slash-story-drugi.html
Nowy na http://whole-whotta-love.blogspot.com/ :D
OdpowiedzUsuńrozdział 7: http://all-roads-lead-to-hollywood.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńhttp://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ zapraszam na 11 rozdział Zagubionego Księcia, który rozpoczyna część opowiadaną przez Lily :)
OdpowiedzUsuńHej zapraszam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://gunsnroses-sweet-child-o-mine.blogspot.com/
wiesz... znam dużo takich osób, że tak powiem, jak my (:D), z którymi mam zajebiste kontakty, spotykamy się, jest beka, imprezy w weekendy itd. nie jestem jakimś noł lajfem, jak mogło wyniknąć z tego co tam napisałam, mam dużo najomych, tylko po prostu nie w mojej klasie. mam 2 przyjaciółki z mojej klasy, chociaż to jednej tak ze wszystkiego umiem się jakoś zwierzyć, ale po prostu reszta towarzystwa mnie wkurwia. być codziennie otoczonym kilka godzin dziennie przez dresów, buraków z włosami na żelu, skejtów to.. ehh. żyć mi się odechciewa. XD nie umieją nawet odpowiedzieć na pytanie "jaki rodzaj muzyki gra Metallica". O_____O i wkurwia mnie też to, że jak chcą zwolnienie na wf albo z jakiejś lekcji albo pracę domową z polskiego to wiedzą do kogo przyjść!
OdpowiedzUsuńmoże to ja trochę przesadzam, bo w sumie tylko z tymi dwiema osobami się przyjaźnię, o. a reszta to wiesz, mi zwisa w sumie, ale jest kilka takich osób, które jak widzę to mam ochotę wziąć krzesło i rzucić im nim w pysk. :D z niektórymi tam jest taka rozmowa typu głupie "cześć, co tam?", z niektórymi nie chcę mieć nic wspólnego, kilka osób nie chce mieć ze mną nic wspólnego(bo rockers jakiś, odmieniec), są też takie 2, które zaczęły słuchać Gunsów i cały czas do mnie lecą. -.- wazelina. mają na telefonie ze 3 jakieś najbardziej znane utwory i twierdzą, że są wielkimi fankami i tak bardzo ich kochają. :o ale przynajmniej ich koszulek nie noszą.
OdpowiedzUsuńmnie najbardziej wkurwia, jak ktoś mówi, że słucham Gunsów bo to modne. -.- wiesz, wszystkie osoby, które znam, które słuchają tego bo to "modne" to podniecają się Slashem (co ciekawe tylko nim...), z oryginalnego składu potrafią wymienić tylko go, ewentualnie jeszcze Axla, bo zdarzy się, że kogoś jeszcze (:O), kto doszedł do Gunsów w latach 90' oczywiście nie powiedzą, ich ulubione piosenki to "don't cry" i "november rain" :D. ewentualnie z tych mocniejszych to byłoby "welcome to the jungle" xd. aa, no i piszczą przy "sweet child...". tak np. jest z tymi dwiema dziewczynami. ostatnio jedna z nich podeszła do mnie i się mnie pyta ile Gunsi nagrali płyt. no to ja się na nią patrzę tak dziwnie, bo fani raczej wiedzą o takich rzeczach. spytałam "nie wiesz?", a ona mówi "no pierwsza to ta najlepsza, appetite, DRUGA TO use your illusion, CZY JAKOŚ TAK, a reszty NIE ZNAM". WTF? A GDZIE GN'R LIES? O_O
OdpowiedzUsuńHej jak byś chciała to wpadnij na http://out-of-my-own.blogspot.com na 2 rozdział :D Kurde muszę zacząć czytać, bo tak weszłam i zaczęłam ten i w połowie stwierdziłam, że muszę go przeczytać od początku. :/
OdpowiedzUsuńNowy kawałek na http://its-burning-me-up-inside.blogspot.com/. Zapraszam serdecznie :*
OdpowiedzUsuńNo to... Nie wiem o co chodzi z tym pytaniem, ale szczegół :)
OdpowiedzUsuń43381020 - to czekam ; )
Zapraszam na rozdział 16 - http://during-the-november-rain.blogspot.com/ ^^
OdpowiedzUsuńMiałaś niedosyt, więc zapraszam na 3 rozdział "Slash story" ;)
OdpowiedzUsuńhttp://breath-of-memories.blogspot.com/2013/01/slash-story-trzeci.html