piątek, 28 września 2012

Rozdział 7

Dziękuję Wam za wszystkie pozytywne komentarze, wyświetlenia i wgl. Bardzo mnie to motywuje do dalszego pisania. Kocham Was.:D W tym rozdziale pojawia się wątek Adriany Smith. Za czasów świetności Gunsów była ona dziewczyną Stevena Adlera.
____________________________________________

Thony:

Przeszedłem obok dwóch dziwek. Ubrane... Równie dobrze mogłyby być nagie. Takie ubranie, to nie ubranie. Paliły fajki i na kilometr czuć było od nich odór alkoholu. Sam byłem zalany, a jednak to zauważyłem. Jedna z nich, blondynka, podeszła do mnie. Zapwne zdawało jej się, że jakimś seksownym, powabnym krokiem. Nie. Zataczała się i wyglądała, jakby się miała zaraz zeżygać mina buty.

- Come on. Wiem, że masz na mnie ochotę - przejechała sobie powoli językiem po zębach.
Stała, patrząc na mnie zamglonymi procentami oczyma. Chyba była bulimiczką, albo coś w tym stylu. Cholernie chuda, aż obrzydliwie. Zrobiła kolejny krok w moją stronę.
- Dziękuję, postoję - odparłem.
Okrążyłem ją szerokim łukiem. Druga, brunetka oparta o latarnię, szła w moim kierunku ściągając bluzkę.
- Za połowę ceny - zaproponowała.
Przyspieszyłem kroku, ale ona nie dawała za wygraną. Próbowała przyciągnąć mnie do siebie za włosy.
- Fuck off, bitch! - krzyknąłem odpychając ją.
Przewróciła się na asfalt, a ja odbiegłem zanim się pozbierała. Zatrzymałem się dopiero na skrzyżowaniu. Kurwa mać. W lewo, czy w prawo? Zauważyłem jakiegoś faceta, siedzącego na krawężniku. Miał na sobie szary, brudny T-shirt, dziurawe sztruksy i bardzo schodzone glany. Podszedłem do niego, ale ten nawet nie zwrócił na to uwagi.
- Hellhouse? - spytałem.
Wolno przeniósł na mnie nieobecny wzrok. Zaczynałem sie niecierpliwić.
- Hellhouse, co? To teraz tacy, jak ty tam chodzą? Znudziły im się panienki? - zadrwił, odpalając skręta. - Też tam kiedyś chodziłem. Najlepsze party hard w LA. Teraz by mnie tam nie wpuścili.
Myślałem, że mu przypierdolę.
- Co się zmieniło od tamtego czasu? - zapytałem zagryzając zęby.
Popatrzył w przestrzeń tym samym nieobecnym wzrokiem. Zaklął pod nosem i zaciągnął się.
- Wyjebali mnie z Metalliki. Może mnie kojarzysz? Dave Mustaine jestem - wyciągnął do mnie dłoń. 
Co kurwa? To ma być Mustaine? Gość, którego tak podziwiam? Od lat marzyłem, żeby się z nim chociaż spotkać. Teraz miałem okazję z nim porozmawiać, lecz chciałem być jak najdalej od tego człowieka. Odsunąłem sie od niego.
- Hellhose? - spytałem ponownie.
Zaśmiał się smutno i cofnął dłoń.
- W lewo.
Skinąłem lekko głową w podziękowaniu, odchodząc ciemną ulicą. Kurwa, dziwne miasto. Spełnia marzenia sprawiając, że wcale się z tego nie cieszysz.

Duff:


"Oddawaj dziwko!" - z takim okrzykiem bojowym na ustach Steven ruszył w stronę jakiejś Bogu ducha winnej laski. Rzucił sie na nią i próbował wyrwać jej torebkę. No to interwencja. Podbiegłem do nich ze Slashem i April. Ja i mulat ściągnęliśmy Adlera z dziewczyny, a April stanęła między nimi, w razie gdyby Popcorn chciał jeszcze raz na nią skoczyć. Blondyn rzucał się i wierzgał w naszum uścisku. Wiedziałem, że jest na dragach. Zawsze był. Ale aż tak... Cóż... Steven.
- Popcorn, po cholerę ją atakujesz? - spytałem.
- Zajebała torebkę mojej Adrianie! - szarpnął się raz jeszcze.
Ja pierdolę. Załamałem się. On to był jednak pojebany. I tak go wszyscy uwielbialiśmy. 
- Adler, ty skończony idioto! To, że laska ma taką samą torebkę, jak twoja panienka, to jeszcze nie znaczy, że ją zajebała - próbował mu wytłumaczyć Saul.
Steven nagle dostał nie pochamowanego ataku śmiechu. Wypuściliśmy go i przewrócił się na podłogę. On się śmiał, jego "ofiara" wyzywała go od... No sami wiecie, April powstrzymywała ją przed rzuceniem się na Popcorna, cała pizzeria wstała i przyglądała się tej akcji. Spojrzałem porozumiewawczo na Slasha. Skinął głową. Wzięliśmy Adlera za ręce i wyciągnęliśmy go za drzw dokładnie w chwili, gdy wkurwiony kierownik przyleciał, żeby kazać nam spierdalać. Zdążył jedynie posłać April kilka niewybrednych słów. Ona odpowiedziała na to środkowym palcem, a ja nauczyłem się nowej wiązanki. Jakby nie patrzeć - całkiem udany wieczór. Daliśmy Stevenowi chwilę, żeby się uspokoił i wolnym krokiem skierowaliśmy się w stronę Hellhouse'u.
Tam czekał na nas zalany Thony. April chyba chciała z nim porozmawiać sam na sam, więc poszedłem z Popcornem i Slashem na górę do Axla. Siedział pijany na podłodze obok łóżka. Podniósł się, gdy nas zobaczył, ale zaraz z powrotem wylądował na dywanie.
- Co, Hudson? Przyszedłeś mi zajebać? No dalej, Saulie! - krzyczał do Slasha.
Mulat stał jednak niewzruszony.
- Nie, Rudy. Nie przyszedłem ci zajebać. Co nie zmienia faktu, że jesteś pieprzonym sukinkotem. Gdybym chciał ci zajebać, to przyszedłbym sam. A jestem tu z zespołem... Poza Izzy'm. Chcemy obgadać jutrzejsze nagrywanie Rocket Queen - spokojnie wyjaśnił mu Saul.
Axl usiadł na łóżku i gestem zaprosił nas bliżej. Steven wskoczył koło Wiewióra, a ja zająłem zaszczytne miejsce na podłodze obok Slasha. Rudzielec wyciągnął Night Traina.
- Mam pewien pomysł - zacząłem. - Może Adler przyprowadzi Adrianę do studia kilka godzin wcześniej i nagra jej jęi, gdy będą się pieprzyć?
- Uu... Adriana zajebiście jęczy. Czasem też piszczy, wzdycha i krzyzczy - roześmiał się Steven.
- Całkiem niezły pomysł - przyznał Axl.
- Popcorn, dasz radę? Przyprowadzisz ją? - upewnił się Slash, bo wszyscy wiedzą, że z Adlerem to nigdy nic nie wiadomo.
- Of course. A ma wiedzieć, co chcę zrobić, czy mam ją tak z zaskoczenia wziąć? - znów się roześmiał.
- Może lepiej, żeby... Albo nie. Zobaczysz, jaki będzie miała humor. Jak chcesz to możemy iść teraz do studia i pokażę ci, jak obsługiwać sprzęt - zasugerowałem.
Steven objął kolana rękoma i zaczął się kołysać.
- Adler? Idziemy do studia? - ponowiłem propozycję.
- Po co? Myślałem, że mam się pierdolić z ADRIANĄ, a nie z... - spojrzał na mnie zaskoczony.
- Tak, Popcorn, z Adrianą. Mam ci pokazać, jak obsługiwać sprzęt? - spytałem zrezygnowany.
- Nie trzeba. Już się nim kiedyś bawiłem. 
Zabrzmiało to co najmniej złowieszczo. Pozostała jeszcze jedna kwestia.
- Steven - zacząłem łagodnie. - Musisz wstać o 6-tej.
Przez pięć minut nikt się nie odzywał.
- O 6-tej? To istnieje taka godzina? Imprezy kończą się o 5-tej, budzę się o 13-tej. Skąd mam mieć pewność, że istnieje godzina 6-ta?
Naruszał coraz to nowe rozkminy, a ja coraz bardziej wątpiłem w to, że mu się uda.
__________________________________________
  
I jak.? Która część lepsza.? Thony, czy Duff.? Komentujcie, please.:)

5 komentarzy:

  1. Nie da się wybrać, oba są ZAJEBISTE!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. ZGADZAM SIE Z MADZIĄ ALE chyba DUFFa mi się troche bardziej podobało :D :) natu$ ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też się chyba Duffa bardziej podobało, chociaz zależy. Thony'ego był taki przygnębiający, pokazujący mniej fajną stronę życia. A Duffa był lekki.. No i ze Stevenem..xD A te jego odpały..;p

      Usuń
  3. Hahaha to jest zajebiste! :D Steven i te rozkminy<3

    OdpowiedzUsuń