wtorek, 25 września 2012

Rozdział 6

Przepraszam, że tyle czekaliście. Ten rozdział jest dłuższy od poprzednich, ale równie chujowy. Podziękowania dla mojego DleraAdlera (;*) za poddanie kilku pomysłów. I jeszcze dla KaganaMcKagana (<3), który mi ani trochę nie pomógł, ale niech mu będzie.x) Zapraszam do czytania.;)
_________________________________________________________________


April:


Leżałam z Saulem na kanapie. Trochę przysypialiśmy po alkoholu, ale nagle zdałam sobie sprawę, że gdzieś wcięło Paula. Przywiózł nas, a teraz gdzie kurwa jest? Przewróciłam się na bok i spojrzałam Slashowi w brązowe oczy.

- Co? - spytał rozbawiony.
- Zauważyłeś, że nie ma Paula?
- Woow, April... Cóż za niecodzienna spostrzegawczość - zaczął się nabijać.
- Ha-ha-ha. Bardzo kurwa zabawne. Ty sie lepej nie napierdalaj, tylko dla własnego bezpieczeństwa powiedz mi, gdzie on jest - zmrużyłam oczy wkurzona.
- Wiesz... Muszę ci to powiedzieć. Zdechł jak pies. Przedawkował.
Zapadła niezręczna cisza. Po chwili Slash wybuchnął śmiechem. Dałam mu z liścia.
- Idioto pieprzony! Myślałam, że na serio! - wydarłam sie na niego.
Jednak juz po chwili śmialiśmy się obydwoje. Do 'salonu' wleciał Steven w różowych gaciach, jak zawsze uchachany.
- Co ćpaliście i czemu się nie podzieliliście?
- O to samo chciałem się zapytać - powiedział roześmiany Saul.
 Wstałam z kanapy i, pod wpływem alkoholu, prawie się przewróciłam, na co mulat wybuchnął jeszcze głośniejszym śmiechem. Złapałam równowagę, opierając się o Adlera.
- Steven, słuchaj. To sprawa życia i śmierci - zaczęłam.
- Słucham - zapewnił z nietypową dla niego powagą i znów się roześmialiśmy.
- Gdzie jest Paul? - spytałam pomały, zanosząc się śmiechem.
- Nie żyje. Saulie ci nie powiedział?
Po tych słowach Slash spadł z kanapy i zaczął tarzać się ze śmiechu po podłodze.
- Dobra, idioci. Idę spytać kogoś innego. Nara - rzuciłam, niby obrażona. Osiągnęłam tym zamierzony efekt.
- Czekaj - odezwali się jednocześnie.
Uśmiechnęłam się pod nosem i, przybrawszy ponownie kamienny wyraz twarzy, odwróciłam się w ich stronę, krzyżując ręce na piersi.
- Paul jeździ po mieście. Załatwia nam koncerty. Powinien być jutro - powiedział Popcorn.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się.
Zostawiłam ich i wybiegłam na górę. Szukałam Thony'ego, ale nigdzie go nie było. Zdenerwowałam się. Przechodziłam milion razy przez te same drzwi. Potykałam się o te same puste butelki po trunkach.
- Brata szukasz, kochanie? - odezwał się ktoś pociągającym głosem.
Odwróciłam się. Zobaczyłam Axla. Stał, opierając się lewą ręką o framugę drzwi. Miał na sobie białe kowbojki, potargane jeansy, T-shirt z The Ramones i oczywiście bandamę. Tym razem czarną.

Axl:


W końcu udało mi się zwrócić jej uwagę. I tym razem byliśmy sami. Stała, wpatrzona we mnie, w shortach i przezroczystej bluzce. Nie odezwała się.

- Poszedł na dziwki - powiedziałem.
Zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie spod długich, czarnych rzęs z niedowierzeniem.
- Gówno prawda. On taki nie jest - uśmiechnęła się.
Przewróciłem oczami. Nie poszedł, bo nie wie, co dobre. Ale to jeszcze dzieciak. Za parę lat mu się odmieni.
- Okej. Nie poszedł. Chociaz go namawiałem. Serio poszedł do jakiegoś baru. Wejdziesz? 

Cofnąłem się, żeby ją w puścić. Pomału przeszła koło mnie. Pachniała jakimś cytrusem. Kurwa, miała taki zgrabny tyłek. Usiadłem na łóżku i gestem poprosiłem, żeby zrobiła to samo.

- April, a ty w ogóle umiesz śpiewać - spytałem, częstując ją papierosem.

Uśmiechnęła się i wybiegła z pokoju, zapewniając, że za sekundę przyjdzie. Chwilę później wróciła, niosąc swojego czarnego Gibsona. Usiadła po turecku na podłodze i zaczęła grać pierwsze dźwięki pewnej zajebistej piosenki.

"Welcome to the jungle

We've got fun ang games

We've got everything you want

Honey, we know the names..."

Zaśmiałem się. Laska zajebiście naśladowała moje skrzeczenie.

- Okej, okej. Jak w końcu przedawkuję, to mnie zastąpisz. A teraz może coś nie po mojemu? - zaproponowałem.

Zagrała mi coś swojego. Miała zajebisty głos. Cholernie mocny, a jednocześnie niezwykle delikatny. Skończyła i spojrzała na mnie.

- Co robisz? - roześmiałem się.

- Czekam na werdykt - wyszeptała z udawanym strachem.

- Hmmm... Było... Hmmm... Zajekurwabiście!

Odłożyła gitare i rzuciła mi się w ramiona. Położyłem ją na łóżku. Zdjąłem jej bluzkę i zacząłem całować w szyję. Zamknęła oczy.

"Here I am

And you're rocket queen" - zanuciłem.


April:


Było mi dobrze, ale gdy zamknęłam oczy, zobaczyalm Slasha. Ból w jego oczach, gdy widział nas razem ostatnio.

- Axl... Axl... Zaczekaj... No, Rudy, kurwa mać!

Próbowałam go od siebie odepchnąć.

- ... And the girls are pretty... - padła odpowiedź.

Chyba w ogóle mnie nie słuchał. Totalnie nie zwracał na mnie uwagi. Spojrzałam w stronę drzwi i zobaczyłam czuprynę... Czarno-blond. Ufff...

- Duff! Duff, kurwa! Chodź tu! - krzyczałam.

- Rose, złaź z niej!

- Spierdalaj. Albo sie przyłącz - odpowiedział Axl.

- Duff... - prosiłam ze łzami w oczach.

Blondyn podszedł do nas i postawił Rudego na nogi, ciągnąc go za włosy. Wokaliście niezbyt sie to spodobało.

- Fuck off, McKagan! Chciałem ją tylko przelecieć! - wrzasnął wkurwiony.

- Ale ona tego nie chciała! Siadaj, debilu. Musimy pogadać. April, wyjdź, ok?

Kiwnęłam głową i whybiegłam z pokoju. Wpadłam na Izzy'ego chyba.Miałam to w dupie. Zawiesiłam się na nim i ryczałam jak dziecko.


Izzy:


Zbadałe sytuację. April płacze, Duff zamknął drzwi i drze ryja na Rudego. Czyli wszystko jasne. Ten w dupe kurwa jebany skurwysyn jak zawsze musiał wszystko spierdolić. Objąłem dziewczynę ramieniem i sprowadziłem na dół do Saula.

- Słuchaj, April. Bardzo chętnie sam bym cię wysłuchał, ale umówiłem się z taką Molly, co ją niedawno na parkingu poznałem, wiec zostawiam cię ze Slashem, ok? - wyjaśniłem.

- Jasne. Miłej zabawy - uśmiechnęła się do mnie przez łzy.

- Hej, Slashu! Masz tu April. Wygląda mi na taką, którą trzeba przytulić i pocieszyć - rzuciłem.

Wyszedłem z Hellhouse'u i skręciłem za drzewem w lewo. Pogwizdywałem sobie, paląc czerwone Marlboro. W końcu ja zobaczyłem. Czerwone wlosy, szare oczy, mocno pomalowane na czarno. Ramoneska, rurki i czarne, wysokie szpilki. Uśmiechnęła sie na mój widok. Podszedłem do niej i lekko pocałowałem ją w usta. Nie chciałem być też zbyt romantyczny, bo tego nie lubiła. Uwielbiam zajmować się kobietami, sprawieć, żeby czuły sie dobrze, ale w tym momencie nie mam na to kasy, więc na ogół traktuje je jak gówno. Tak więc ja, Izzy Stradlin, czy tam Jeffrey Isbell (jak kto woli), członek Guns N' Roses, romantyczny? Bitch, please. Klepnąłem ją w dupę i roześmiałem się.

- To co? Piwo? Nightrain? - spojrzała na mnie rozbawiona.

- Dzisiaj, specjalnie dla ciebie, Jack Daniels, Brownstone i Krucha Blondynka - uśmiechnąłem się.

- Woow, Izzy. Postarałeś się - puuściła do mnie oko.

Cóż... Nie będę się kłócił, nie?


Slash:


- Skarbie, powiedz mi co się stało - poprosiłem po raz setny. 

A ona po raz setny otwierała usta, żeby mi wszystko opowiedzieć. I po raz setny jej słowa tłumił płacz. Westchnąłem i pocałowałem ja w czoło.

- No... Bo... Axl... On udawał... A potem... I mnie całował... Ale nie chciałam... A potem Dufff... I ja uciekłam...

Okej, był jakiś postęp. Usłyszałem kroki na schodach. McKagan. W końcu się czegoś dowiem. Ehh... Jednak nie. Ten skurwiel skierował się prosto do kuchni, celowo unikając mojego spojrzenia. Ja pierdolę... Czy tylko ja tu jestem zajebisty? Głupie pytanie. Jasne, że tylko ja.

- McKagan! - krzyknąłem. - Czy ktoś mi w końcu do cholery jasnej powie, co się stało?

Cisza. Policzyłem do 10, żeby mu nie przyjebać i zawołałem raz jeszcze.

- McKagan?

- Słucham?

- Co się do kurwy nędzy stało!?

Wychylił się z kuchni. Nareszcie.

- Ja wiem tylko, że Rudy chciał zgwałcić April i mu w tym przeszkodziłem. Dodatkowo Axl twierdzi, że April tego chciała, ale wystarczy jedno spojrzenie na jej twarz, żeby stwierdzić, że to nieprawda.

- Skurwysyn jebany - zręcznie podsumowałem.


Steven:


Przyglądałem się spod ściany całej sytuacji. Wszyscy chyba zapomnieli o mojej obecności. W każdym bądź razie nie zwracali na mnie najmniejszej uwagi. April była smutna... Mało powiedziane. Wypadałoby ją jakos pocieszyć. Wpadłem na geneanialny pomysł, a jak ja wpadnę na geneaniany pomyśł, to pomysł jest geneanialny i chuj. Chociaż niektórzy twierdzą inaczej. Ale ten serio był geneanialny.

- Ludzie! Chodźmy na pizzę! - krzyknąłem, podskakując.

Wszyscy się przestraszyli... No tak... Zapomniałem, że nie wiedzą, że tu jestem. Slash rzucił we mnie jabłkiem. 

- Popcorn, ty idioto! - opierdzielił mnie.

- Z tą pizzą to nie taki głupi pomysł - April oderwała się od mulata i poszła ubieradź buty.

Duff był średnio zadowolony, bo chyba cośtam próbował nam ugotować, ale gdy zobaczył, że April się uśmiecha, od razu chumor mu się poprawił. I wszyscy szczęśliwi. Wiedziałem, że pomysł geneanialny. Cały jestem zajebisty jak moje pomysły. Ubraliśmy się szybko i wyszliśmy na ulicę.


_________________________________________


I jak? Komentujcie, please.;)

8 komentarzy:

  1. hmm i jak no kurwa do dupy twój blog jest żałosny i nie bd go więcej czytac!!!!! NIE NO ŻARTUJE ZAJEBISTY!!! NO KURWA ZAJEBISTY TO ZA MAŁO POWIEDZIANE! tylko pisz więcej jak bd miala czas! nie mg sie doczekac nast rozdziału!! :D czekam! ;p :) =**

    Natu$ =*

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Noo.. Pomagałaś..;*
      'Zdechł jak pies...' i 'Rozdział 6'..xD
      Kocham Cię..;)

      Usuń
    2. hhaha... boskie dlinie stradlinie wielkie dzięki za dedykację i jak ja ci nie pomogłam ?? Pfff ..xd pewnie że pomoglam tyle ci powiedzialam .. hahhahaaa..xd pisz dalej masz motywacje
      twój jedyny i niepowtarzalny KaganMcKagan!!

      Usuń
    3. Tsaa.. Pomogłaś.. "Ej, Ewa. Daj mi ded, że niby ci pomogłam, bo jeszcze ci nie pomogłam, ale ci pomogę"..xD Później poszłaś, więc mi nie pomogłaś.. I na dodatek kazałaś mi wyrzucić śmieci.. Pffff..x)

      Usuń
  3. Zapraszam do mnie na rozdział 9. ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajne opowiadanie!
    Czekam na następne z niecierpliwością!



    PS.

    zapraszam do mnie jeśli masz ochotę:

    http://gunsnroses-sweet-child-o-mine.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń