Slash:
Obudziłem się rano z cholernym bólem głowy. To było normalne. Koło mnie leżała jakaś laska. To też było normalne. Tylko jedna rzecz nie była normalna - nie przeleciałem jej, a jednak jakimś pieprzonym cudem ona leżała obok mnie.Poszedłem do kuchni w celu zrobienia czegoś do jedzenia, ale po drodze złapałem Danielsa, więc po prostu wyszedłem na spacer.
Jak jej, kurwa, było na imię? Alice? A... April, właśnie! Tak w ogóle to dziwne imię. Nie twierdzę, że Saul jest normalne, no ale...
Zatoczyłem się i spadłem na krzak. Bynajmniej nie pod wpływem alkoholu, chociaż to też było możliwe. Jakiś pedał prawie mnie przejechał harley'em. Co z tego, że szedłem po ulicy? Jestem Slash, zajebiście skromny bóg gitary, mnie się nie przejeżdża.
- Popierdoliło cię, pedale? Uważaj gdzie kurwa pchasz swoją brudną dupę na tym zjebanym harley'u!
- Spierdalaj - padła krótka i czytelna odpowiedź.
Wkurwiłem się tą całą akcją i wróciłem do domu. Po drodze parę lasek zatrzymało się i chichotało na mój widok. Normalnie bym je przeleciał, ale teraz coś kazało mi wrócić do domu.
Kiedy wchodziłem do mieszkania nikt już nie spał. No może poza Adlerkiem. Izzy z Duffem próbowali zrobić kanapki, Thony oglądał TV, a Axl rozmawial z April, która wydawała się być rozanielona. Na to ostatnie nieźle się wkurwiłem.
- Axl, ty szmato! Jak możesz! Przecież widziałeś, że wczoraj ja z April... April ze mną... No kurwa! Dobrze wiesz o czym mówię!
- Slash, spokojnie. Jestem w szoku, że pamiętasz jak ma na imię. Ale dlaczego nie mogę jej przelecieć, skoro tobie bylo wolno?
- Wcale jej nie pieprzyłem! To nie o seks tutaj chodzi!
- Nie o seks? To o co? Saulie się zakochał? No to chyba, jak widzisz, bez wzajemności.- powiedział Axl, próbując pocałować Alice.
- Nie pierdol głupot Axl. Wszyscy jesteście jacyś pojebani! - krzyknęła April, wyrywając się Axlowi i wybiegła z pokoju.
Dopiero teraz zorientowałem się, że wszyscy patrzyli bez słowa na tą akcję. Nawet Steven się obudził.
- Dobra kłótnia z Axlem z rana nie jest zła, Saul. No to jak? Zakochałeś się? - spyrał Izzy z ironicznym uśmiechem, podajac mi Jacka.
Wziąłem butelkę, pociągnąłem łyka i wyszedłem bez słowa, rozwalając wszystko, co stało mi na drodze. Z wyjątkiem mojej kochanej gitary, którą delikatnie podniosłem i wziąłem ze sobą. Niech się wszyscy ode mnie odpierdolą. Zamknąłem się w pokoju. Grałem na gitarze, pilem, paliłem, ćpałem i spałem na zmianę. I nic nie było naprawdę istotne. Przypomniał mi się tamten harley, który mnie prawie przejechał rano... No dobra. Wczesnym popołudniem. Chciałbym mieć harleya. Jak cholera. Prawie tak bardzo, jak chciałbym mieć April. Zasnąłem i obudziłem się jakieś 3 godziny później. Chwilę się zastanawiałem, co wyrwało mnie z głębokiego snu. W końcu usłyszałem pukanie do drzwi.
:D mmm ciekawe :D nie mg sie doczekac az dojde do konca :D haha
OdpowiedzUsuńTy mi tu lepiej nie dochodź..:D
OdpowiedzUsuń