środa, 15 sierpnia 2012

Rozdział 1

April:
- Thony... Nie mogę już. Chyba godzinę łapiemy tego cholernego stopa.
Usiadłam na krawężniku. Miałam dość. Nie chciałam jechać autobusem, bo to kosztuje. A kasa była nam teraz potrzebna. Zmierzwiłam czarne włosy. Nie, nie są farbowane. 
- Weź mnie nawet nie wkurwiaj. Niesiesz tylko swojego Gibsona, a ja całą resztę...
Coś jeszcze mówił, ale nie słuchałam, bo zaczęlibyśmy się kłócić. A poza tym wreszcie ktoś się zatrzymał. Z samochodu wyszedł ciemnowłosy facet. Taki... Jasna karnacja, wielkie, brązowe oczy. Na oko z 190 cm. 23 lata? Całkiem możliwe. Pomógł mi z torbą, Thony sam sobie poradził. Chwilę później  jechaliśmy już autostradą. Chłopak przyciszył radio. Niby miło z jego strony, bo chciał nas lepiej słyszeć, ale akurat puszczali Van Halen 'Jump', więc osunęłam się w fotelu. Wszyscy milczeliśmy.
-  Jestem April, a to mój brat Thony. Jedziemy do Los Angeles. Podrzuć nas, gdzie ci wygodnie. - nie wytzymałam ciszy.
- Jestem Paul. Też jadę do LA. Wy do rodziny? Wyrzucę was gdzie chcecie. Jadę do kumpli. Zespół im się rozkręca.
- Tak do rodziny. Wysiądziemy na jakimś przystanku, ok? Dalej pójdziemy sami. - kłamałam. No ale co miałam zrobić? Powiedzieć, że spierdoliliśmy z domu?
- Dobrze, że macie gdzie się zatrzymać, bo ostatnio trudno tutaj z mieszkaniami. Dużo ludzi zjeżdża z nadzieją, że zrobi karjerę.
Nosz kurwa jego mać. Nie powiem mu teraz, że kłamałam. Z resztą i tak nic na to nie poradzi.
- Tak serio to nikogo tu nie mamy. Ale spox, możemy spać na dworcu.
Taa.. Thony zawsze był szczery.
- Ochujałeś? Siostrę masz ładną, zgwałcą ją jak nic! Tak w ogóle to chyba jesteście psychiczni. Mogliście najpierw mieszkanie załatwić. Macie dzisiaj pierdolone szczęście. Zabiorę was do kumpli na tą noc, ale to ich chata, więc oni decydują, co z wami będzie później.
Podziękowaliśmy, a później gadaliśmy o niczym. Jechaliśmy jeszcze kilka godzin. W końcu Paul zjechał w jakąś boczną ulicę i 5 minut później zatrzymał wóz pod budynkiem. Nie był duży... Ani piękny... Ani zadbany... Za to miał klimat i to 'coś'.
Drzwi otworzyły się i na zewnątrz wyszedł wysoki blondyn. Nie widziałam go dokładnie, bo ciemno było. Przywitał się z Paulem, który rozmawiał z nim przyciszonym głosem, co jakiś czas spoglądając na mnie i brata. Blondyn zniknął w budynku.
- To był Duff. Miły gość, serio. Poszedł poinformować resztę, że będzie nas więcej, niż się zapowiadało - wyjaśnił nam Paul.
Chwilę później Duff wrócił z uśmiechem na twarzy. Przywitał nas jak starych przyjaciół i wziął moją torbę. Weszłam za nim do dużego pokoju. W nim było jeszcze trzech facetów. I to jakich. Taki blondyn. Trochę przypominał mi pudla. Jakiś czarnowłosy, fajny ktoś. I rudy, szarooki chłopak. OMFG! Przemegazajebisty! Uśmiechnął się do mnie tak jakoś dziwnie. 
- No więc... To jest April i Thony. A to Steven, Izzy i Axl - Paul załatwił formalności.
Nie wiem, jak to sie stało, ale 10 minut później byłam już pijana. Rozmawialiśmy w luźnej atmosferze.
- Czemu nikt mi, kurwa, nie powiedział, że będzie impreza? - spytał ktoś zaspanym głosem.
Odwróciłam się w jego kierunku i zaniemówiłam. Ledwo widziałam jego twarz spod burzy czarnych loków. Był mulatem. Miał luźną, białą, ropiętą koszulę i czarne rurki. Otaczała go aura tajemniczości. Uśmiechnęłam się lekko. Chyba się zakochałam... Co ja pierdolę? Poprostu jestem wstawiona.
- Bo bez ciebie nie ma imprezy, Saulie. Ta oto zacna niewiasta i jej brat będą z nami mieszkać przez kilka tygodni - powiedział z błyskiem w oku Axl.
- Nie. No co wy? Myślałam o jednej nocy. Ew. dwóch. - próbowałam się wykręcić.
- Daj spokój, April. Uwierz, że minie trochę czasu, zanim znajdziesz mieszkanie.
Pewnie miał rację, więc milczałam. Byłam w LA dopiero od jakiejś godziny. Mulat podszedł do mnie i usiadł na kanapie.
- Saul jestem. Slash, jeśli wolisz - uśmiechnął się. Miał rozbrajający uśmiech.
- April - mimowolnie też się uśmiechnęłam.
Gadaliśmy i gadaliśmy, a ja chłonęłam każde jego słowo. Wyłapywałam każdy jego najmniejszy ruch. Tonęłam w oczach za każdym razem, kiedy strzepywał włosy z twarzy, żeby napić się Jacka.
Kurwa,  April. Ogarnij się.

________________________________________________________________

Krótki i (podobnie jak prolog) do dupy. Może w końcu się rozkręcę..

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Madalaleno..;)
      Możemy jakiś rozdzialik razem napisać, mmm.? x)

      Usuń
  2. "Krótki i (podobnie jak prolog) do dupy. Może w końcu się rozkręcę.. " to ty sie juz nie rozkręcilas ?? :) fajne i ciekawe masz wyobraznie <3

    OdpowiedzUsuń