sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 9

Macie rozdział 9..;) Jest o... Hmm... Delfinach..xD Nagrywaniu Rocket Queen, powstaniu kawałka Nightrain i ogólnie party hard (jak co sobotę w hellhousie). Pojawia się postać Nathaly, którą na początku wzorowałam z wyglądu na Mojej Prywatnej Kobiecej Wersji Axla, ale później zmieniłam, a z tekstów na Natalii K. ;D Polecam Wam zespół Siekiera. Taki polski, punkowy. Jak to ludzię mówią: Punk nie umarł, tylko leży gdzieś pijany..;) Kilka godzin do końca głosowania w ankiecie. Niedlugo zrobię nową. Zapraszam do czytania..
__________________________________________

April:


Te kilka godzin było najdłuższymi godzinami w moim życiu. Nigdy czas mi się tak nie dłużył. Nawet na egzaminach, w kiepskim teatrze, czy w operze. Gdyby nie zioło Stradlina to bym się chyba pochlastała. Wpatrywałam się w Slasha. Mulat siedział pod ścianą z gitarą w rękach i coś improwizował. Włosy seksownie opadały mu na twarz, odsłaniając tylko pełne, apetycznie wyglądające usta. Przyduża czarna koszula zebrała się wokół niego na deskach. Moją uwagę trochę rozpraszał rozpięty rozporek jeansów, ale przesunęłam się bardziej na przeciwko niego, żeby zasłaniała mi go gitara. W spokoju smakowałam dźwięków strun, delikatnie trącanych przez gitarzystę. On nie grał na gitarze. On ją pieścił. Ona była najpiękniejszą, najdelikatniejszą i najbardziej wymagającą kobietą na świecie, a on perfekcyjnym kochankiem - jedynym, który może spełnić jej oczekiwania. Nie było piękniejszego widoku niż Slash z gitarą. Podczas gdy ja podziwiałam Saula, w Hellhousie panowała napięta atmosfera. Axl siedział zamknięty w swoim pokoju, darł się i rzucał we wszystkich szklankami. Steven zaraz po powrocie poleciał na górę. Izzy poszedł za nim 5 minut później. Adler zdążył się za ten czas naćpać jak cholera. Pomogliśmy znieść go na dół i teraz leżał pod ławką przy pianinie, pieprząc coś o delfinach, które poznały go z syrenami (ale te syreny były facetami, na dodatek gejami, jak się później dowiedziałam), nauczyły go czuć muzykę wszystkimi zmysłami (dowiedziałam się też, że popcorn ma 8 zmysłów <okeeej>) i dały słone masło orzechowe. No spoko.. Nie wnikam. Duffa wszędzie było pełno. Nie wiesz, gdzie jest McKagan? Idź gdziekolwiek - on jest wszędzie. Izzy jak zawsze milczał. Siedział w fotelu i mierzył wszystkich wzrokiem. Ktoś trzasnął drzwiami frontowymi. Niechętnie się podniosłam i poszlam zobaczyć kto to. Ujrzałam wysokiego, bladego faceta z długimi, ciemnymi włosami i brązowymi oczyma.

- Paul!
- Cześć, młoda. Jak tam moi kumple? Poznaję po oczach, że jeśli chodzi o używki to są bardzo chojni.
Objął mnie krótko i przeszedł do salonu. tam przywitał się ze Stradlinem, który nie wyraził głębszych emocji (dziwne, nie? No właśnie nie!). Idąc w kierunku Slasha potknął się o Stevena. Popcorn wygrzebał się spod ławki i stanął wpatrzony w Paula szeroko otwartymi oczyma. Nie było mu widać tęczówek. Czyżby znowu kokaina? Adler okrążył Paula, skoczył mu na plecy, po czym uciekł, ponaglając toważyszące mu delfiny. Paul wzruszył ramionami i przywitał się z Hudsonem.
- No to co, ludzie? Słyszałem, że Rocket Queen dzisiaj kręcicie? A podobało się Welcome to the Jungle w TV? - chłopak się uśmiechnął.
- To twoja zasługa? O Ericu Claptonie! Gościu! Jesteś niesamowity! - mój bóg gitary patrzył na Paula z podziwem.
- A co myśleliście? Samo się puściło? Aha. W tym miesiącu gracie w NY trzy koncerty. Tak na początek. Później załatwię wam trasę.
- Ja pierdolę.. O Ericu Claptonie, Hendrixie i wszystkie inne bóstwa! W całym naszym pieprzonym życiu Ci się nie odwdzięczymy - Slash kręcił głową z niedowierzeniem.
- Przygarnęliście moją kochana przyjaciółeczkę. To mi wystarczy - mrugnął do mnie. - Ale narazie... Chyba powinniśmy iść do studia.
Axl zszedł z góry, Staevena znaleźliśmy przy Thony'm w szafce pod zlewem, a Duff wyskoczył spod schodów, krzycząc "Wciąż tu jestem".W końcu wyszliśmy wspólnie z Hellkouse'u. Słońce było już nisko na niebie, więc przestało być tak cholernie gorąco. Izzy nagle się zatrzymał.
- Idźcie. Ja was dogonię. Zapomniałem, że mam skoczyć po Molly - rytmiczny powiedział szybko i odbiegł.
Wzruszyłam ramionami, po czym wskoczyłam mulatowi na plecy. Paul spojrzał zaskoczony, ale po pewnym momencie wszystko zrozumiał.
- Szybcy jesteście - wyszczeżył do nas zęby.
Axl przez całą drogę strasznie się puszył, pokazując wszystkim, że on jest najważniejszy. Nie było to nic nowego, więc nikt nie zwrócił na to szczególnej uwagi. Śmialiśmy się i żartowaliśmy z zabieganych ludzi i nastolatek słuchających Madonny. W końcu nawet Axl z Popcornem wspólnie napierdalali się z jakiejś blondynki w balerinach, różowych rurkach i koszulce Mety, która na dodatek nuciła jakiś popowy szajs. Chwilę później dogonił nas Stradlin z dziewczyną. Zmierzyłam ją wzrokiem i oceniłam, że była naprawdę ładna. Miała delikatne rysy twarzy, ale nie brakowało jej też "pazura". Ubrana na czarno, w szpilkach, czerwone wlosy, przekuty język, nos i kilkakronie uszy.
- Izzy ma dobry gust. Jestem April - wyciągnęłam do niej dłoń.
- Dzięki. Prawdziwego imienia ci nie podam, bo go nienawidzę. Znajomi mówią do mnie Molly - uśmiechnęła się, ściskając moją rękę.
Dziewczyna przywitała się kolejno z chłopakami i poszliśmy dalej. Wraz ze Slashem zostaliśmy na chwilę w tyle, zauważając boskiego Gibsona na wystawie muzycznego.
- Slash...? - zagadnęłam.
- Hmm...?
- Nauczysz mnie kiedyś grać tak zajebiście jak ty? - poprosiłam, wtulając się w jego loki.
- Jasne. Możemy zacząć kiedy chcesz, sweet child o' mine.
- Dzięki - pocałowałam go w szyję.
Zamruczał zadowolony, a ja zeskoczyłam z niego, żeby nie zaryć głową o framógę drzwi studia, go którego właśnie wchodziliśmy. Wszędzie było cicho i pusto.
- Hej, hej! Hop, hop! - zawołał Duff, na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- No co? - zapytał oburzony.
- Nic, nic, Duffie - odpowiedzieliśmy chórem.
Nagle z drugiego pomieszczenia wyskoczyła niska, drobna dziewczyna koło 20-tki. Miała brązowe oczy i brązowe włosy. Nosiła T-shirt Black Sabbath, czarne rurki i glany. Była wyraźnie roztrzepana i ruchliwa.
- Yyyy... Cześć. Jesteśmy Gn'R. Mamy tu dzisiaj nagrywać kawałek - poinformował Rose.
- Serio? Nie no, kurwa. Nobla, nobla! - powiedziała dziewczyna z sarkazmem, mierząc wzrokiem wokalistę. - Wyobraź sobie, że o tym wiem. Ojciec nie może dzisiaj tu być, bo ma ważną konferencję, więc przysłał mnie. Jestem Nathaly.
Laska wypowiedziała to z prędkością światła. Stanęliśmy jak sparaliżowani. Chyba jeszcze nie dotarły do nas jej słowa.
- Yyyy... Chyba powinniście brać się do roboty - odezwał się w końcu Thony.
- Nie no. Kurwa. Nobla, nobla! - widać bardzo lubiła to wyrażenie. Wciąż nikt się nie poruszył. Dziewczyna westchnęła, przewróciła oczyma i zaklaskała w dłonie, ponaglając zespół.
- Chwytać za instrumenty i zaczynać, kurwa!
Po kilku sekundach rytmiczny chwycił za gitarę, a za nim podążyła reszta zespołu. Usiadłam na kanapie, ale zaraz przypomniałam sobie, co nad ranem robili tam Steven, Axl i Adriana. Zerwałam się na nogi i przyniosłam sobie krzesło. Nathaly latała z miejsca na miejsce, poprawiając coś przy sprzęcie.
- Molly - zaczęłam. - A w ogóle to jak się z Izzym poznałaś?
- Axl ma kumpelę. Jast moją przyjaciółką. Założyłyśmy zespół Rocket Queen. Tak, dlatego taka piosenka - roześmiała się, widząc moje spojrzenie. - Szłam z Kate po parkingu, a z naprzeciwka szedł Izzy z Axlem. Rudy, gdy zobazył Kate, zaczął cholernie energicznie machać i walnął Stradlina w nos. Izzy był pijany, więc sie wypierdolił. Później zwrócił na mnie uwagę, bo wszyscy próbowali mu pomóc, a ja pokładałam się ze śmiechu. Jak już się pozbierał, to podszedł i się ze mną umówił.
Uśmiechnęła się do swoich myśli, westchnęła i poprawiła się na kanapie. Thony siedział wpatrzony w ścianę, z kamianną twarzą pijąc piwo. Zerknęłam na chłopaków. Nie widziałm Saula, bo pewna roztrzepana laska mi go zasłaniała.
- Hej, Nath!
- Hmmm...? - mruknęła.
- Nie jesteś przezroczysta, wiesz? - spytałam z ironią.
- Nie no. Co ty? Nobla, nobla... - pomału wyszeptała, machając lekceważąco ręką, ale na jej pieprzone szczęście się przesunęła. Steven grał z uśmiecham na ustach. Jak zawsze. Twarz Slasha zasłaniały jego włosy, spod których wystawała tylko fajka. Jak zawsze. Izzy grał totalnie bez emocji. Też jak zawsze. Tak szczerze mówiąc, to chętnie bym go zobaczyła wypierdolonego. Axl... Te jego kocie ruchy. Seksowny był, nie powiem. Ale ten jego charakter... Masakra. Pierwszy raz zwróciłam uwagę na Duffa. Był najmniej egoistyczny z całej piątki. Miał w sobie coś tajemniczego. Takie... "COŚ". Wszystko poszło dość szybko. Tylko jedna, krótka przerwa, podczas której Hudson wyskoczył po Marlboro. Skończyli przed 20-tą. Klasnęłam w dłonie ucieszona. Czyli party hard! Zajebiście, kurwa!

Axl:


Siedziałem z Nathaly w kuchni Hellhouse'u. W naszym domu zebrało się od cholery ludzi - jak co sobotę. Wyciągnąłem z lodówki Nightraina. Niestety wszystkie kieliszki i szklanki wyszły do salonu, więc musieliśmy pić z gwinta. Kurwa, lubię to wino. Nie najgorsze i tanie przede wszystkim. Siedzieliśmy na podłodze koło szafki.

- I co? Smakuje ci? - spytałem, obejmując dziewczynę ramieniem.
- No, kurwa, niezłe. - wtuliła się we mnie.
- A chcesz mi obciągnąć? - spytałem żartobliwie, ciekawy odpowiedzi.
- Chyba nie jestem jeszcze aż tak pijana...
- Nie no. Żartowałem przecież.
Zapadła niezręczna cisza. Tak naprawdę, to gdyby się zgodziła, nie miałbym nic przeciwko temu. Zacząłem gwizdać jakąś melodię. Dziewczyna zapatrzyla się na stół. Nie mogłem tak, kurwa. Co to ma być do jasnej cholery? Sobota, a ja się praktycznie wcale nie bawię. Wstałem energicznie, spychając ją z siebie. Laska potoczyła sie kawałek po podłodze. Roześmiałem się jak wariat, widząc jej wkurwione spojrzenie.
- I z czego kurwa rżysz!? - krzyknęła do mnie.
- To jest śmieszne, skarbie.
Zostawiłem ją na płytkach i z hukiem wleciałem do salonu. Tam to dopiero była biba. Wyłączyłem muzykę, wywołując niezadowolenie ludzi. Wskoczyłem na stół, strącając przy okazji kilka szklanek. Wszyscy się na mnie patrzyli. I tak powinno być. Uśmiechnąłem się.
- Ludzie, ludzie, ludzie. Spokojnir. To tylko ja, wielki Axl - niepodzielny pan i władca na scenie i w zespole - wyszczerzyłem zęby do Slasha. - Trochę tu u nas nudno. Nie wiem, jak tam z wami, ale ja już trochę wypiłem i
"I'm on the nightrain
Bottoms up
I'm on the nightrain
Fill my cup
I'm on the nightrain
Ready to crash and burn
I never learn
I'm on the nightrain
I love that stuff
I'm on the nightrain
I can never get enough
I'm on the nightrain
 Never to return-no"
Slash, Izzy i Duff chwycili za gitary, a Steven wybijał rytm na stole. Wziąłem kilka głębszych oddechów.
"Loaded like a freight train
Flyin' like an aeroplane
Feelin' like a space brain
One more time tonight
Well I'm a west coast struttin'
One bad mother
Got a rattlesnake suitcase
Under my arm
Said I'm a mean machine
Been drinkin' gasoline
And honey you can make my motor hum
I got one chance left
In a nine live cat
I got a dog eat dog sly smile
I got a Molotov cocktail
With a match to go
I smoke my cigarette with style
An I can tell you honey
You can make my money tonight

Wake up late

Honey put on your clothes
Take your credit card
to the liquor store
That's one for you and
two for me by tonight
I'll be loaded like a freight train
Flyin' like an aeroplane
Feelin' like a space brain
One more time tonight

I'm on the nightrain

Bottoms up
I'm on the nightrain
Fill my cup
I'm on the nightrain
Ready to crash and burn
I never learn
I'm on the nightrain
I love that stuff
I'm on the nightrain
I can never get enough
I'm on the nightrain
Never to return-no

Loaded like a freight train

Flyin' like an aeroplane
Speedin' like a space brain
One more time tonight
I'm on the nightrain
And I'm lookin' for some
I'm on the nightrain
So's I can leave this slum
I'm on the nightrain
And I'm ready to crash and burn
Nightrain
Bottoms up
I'm on the nightrain
Fill my cup
I'm on the nightrain

Whoa yeah

I'm on the nightrain
Love that stuff
I'm on the nightrain
An I can never get enough
Ridin' the nightrain
I guess I
I guess, I guess, I guess
I never learn

On the nightrain

Float me home
Ooh I'm on the nightrain
Ridin' the nightrain
Never to return
 Nightrain"

Zeskoczyłem ze stołu, pocałowałem jakąś laskę i wybiegłem z Hellhouse'u. Wyszedłem po drzewie na dach. Odpaliłem Marlboro, które wcześniej zajebałem oczywiście Saulowi. Ujrzałem radiowóz w krzakach. Będę musiał później powiedzieć reszie, żeby nigdzie nie wychodzili. Ostatnio cholernie się na nas zawzięli i aresztuja każdego, kto wychodzi z naszego domu z sobotę. Ludzie to są jednak pojebani. Ktoś trzasnął drzwiami. Gliniarze też to usłyszeli i wyciągnęli szyje. Skurwiele. Wychyliłem się, zaczepiając się nogą o nierówny fragment dachu, żeby nie jebnąc, jak kiedyś. Nathaly wychodziła z domu. Stwierdziłem, że chyba mogę uratować jej ładną dupę. Chwyciłem ją za kurtkę i wyciągnąłem do góry. Dziewczyna szarpała się i krzyczała. Zasłoniłem jej usta dłonią.

- Zobacz tam. Widzisz radiowóz? Więc przestań kurwa dramatyzować! Lepiej podziękuj.
Spojrzała mi w oczy, po czym musnęła ustami mój policzek. Położyłem się na niej, ale cały swój ciężar oparłem na rękach. Pocałowałem ją. Jeszcze nie pieprzyłem się na dachu. Cóż... Kiedys musi być ten pierwszy raz.

Duff:


Całkiem niezły kawałek nam wyszedł. Czasem potrzeba bycia w centrum uwagi Axla wychodzi nam na dobre. Cholera... Zgłodniałem trochę.

- April! - krzyknąłem do brunetki, siedzącej obok Slasha. - Chodźmy zrobić coś do jedzenia!
Dziewczyna szepnęła coś mulatowi do ucha, zanim wstała. Poczułem się cholernie zazdrosny. Naprawdę nie wiem dlaczego. A może wiem? Weszliśmy do kuchni, a ja zamknąłem za nami drzwi na klucz. Była już wstawiona. Dość porządnie. Podszesłem do April i położyłem jej rękę na ramieniu. Spojrzała na mnie trochę rozbawiona i zaskoczona, ale się nie odezwała. Czekala, aż ja zrobię to pierwszy.
- April... - przemogłem się. - Bo my... Ja bardzo cię lubię. Tak naprawdę bardzo. If you know what I mean.
- Duff... Jesteś naprawdę świetnym przyjacielem.
Dawała mi szansę, żebym cofnął swoje słowa, ale ja nie chciałem tego robić. Musnąłem palcem jej policzek i przycisnąłem swoje wargi do jej. Dziewczyna nie protestowała, kiedy wsunąłem jej język do ust, ani kiedy posadziłem ją na blacie, żeby było nam wygodniej. Dopiero po chwili coś jej odjebało.
- Chyba nie powinniśmy...
- Chuj z tym - stwierdziłem, całując ją w szyję.
April przyciągnęła mnie do siebie, ale po chwili znów odepchnęła.
- Co zn... - przerwałem.
Laska zgięła się w spaźmie i zwymiotowała. Pomogłem jej dojść do łazienki i przytrzymałem włosy. Brunetka przepraszała mnie i dziękowała za każdym razem, kiedy na chwilę przestawała żygać. Stałem przy niej, kiedy się myła, a później obserwowałem, jak odchodzi do Slasha. Kiedy upewniłem się, że wszystko z nią okej, wróciłem do kuchni. Połowa pomieszczenia była zażygana. Niezły miała rozrzut. Chyba żygała dalej niż widziała. Roześmiałem się, wchodząc do salonu. Ciekawe, kto to posprząta..

Slash:


April bardzo się zataczała, ale udało jej się do mnie dojść. Chwyciłem ją, chroniąc przed upadkiem i siłą posadziłem na kanapie. Przytuliła się do mnie, ale cały czas kiwała się na boki i kręciła głową.

- Chba siee naebaam - stwierdziła, patrząc bezmyślnie na stolik.
- Wiem - westchnąłem, wstając.
- Ej, ej, ej! Dzie jdzieeesz? - dziewczyna złapała mnie za rękę, prawdopodobnie próbując wstać.
Pokazałem jej puste butelki po trunkach.
- Czyykaaaaj. Idee z t-tbąą - postanowiła.
Chwyciła kilka butelek w rękę i przy mojej pomoy wstała. Wyszliśmy na zewnątrz, po czym okrążyliśmy budynek, żeby znaleźć się przy ścianie bez okien. Ustawiliśmy się pod nią, chwytając flaszki w lewe dłonie. Zamachnęliśmy się i na 'trzy-czte-RY' przyjebaliśmy nimi w ścianę. Butelkę April zniosło trochę w prawo, ale zachaczyła o róg romu i rozprysła się we wszystkie możliwe strony. Roześmialiśmy się, ale kilka sekund później nie było mi aż tak wesoło. 'Skuj ich, Jerry!'. Tyle usłyszałem, zanim zostałem powalony na ziemie przez pieprzonego glinę. Założyli nam kajdanki i przeszukali nas. Na szczęście zostawiłem narkotyki w salonie. Zaprowadzili nas do wozu, a 5 minut później byliśmy w drodze na komisariat. Przez jebane rozpieprzenie butelki o pierdoloną ścianę. Nie powiedzieli nam, o co nas oskarżają. Zapytali tylko, kto jeszcze był na party hard. Ozywiście nie wsypaliśmy kumpli, więc nas zamknęli. Mój nowy przyjaciel gliniarz Jerry pozwolił mi wykonać jeden telefon. Wykręciłem numer do Hellhouse'u, modląc się do Hendrixa, żeby ktoś odebrał. I odebrał. Pijany Thony. Zajebiście, kurwa.
- Ha-ha-halo.
- Thony, kuźwa. Jest koło ciebie Izz, albo Żyraf *?
Cisza.
- Thony. To ważne do jasnej cholery!
- Jest - stwierdził. - Aaaale... Nie daaam ci go do tleeefonuu.
Myślałam, że dzieciaka zajebię z czystą satysfakcją.
- Dlaczego? - wycedziłem.
- Booo... - zawachał się. - Demoralizujesz mi siorę.
Pierdolony Jerry dawał mi znać, że muszę już kończyć.
- Thony. Nie rób sobie ze mnie jaj, tylko daj mi Iz...
Przerwało rozmowę. No zajebiście. To trochę sobie tu poczekamy. Usiadłem w celi na ławce, koło April, która śpiewała 'Bebe, I'm gonna leave you' Zeppelinów, wygłupiając się i zanosząc się przy tym śmiechem. Podziwialem jej pozytywne nastawienie do sytuacji. W sumie była bardziej zalana, niż ja.
- Lepiej niż Page i Plant - zaśmiał się ktoś.
Odwróciłem się i ujrzałem blondyna z długimi włosami i jasnymi oczyma. Uśmiechał się do April.
- Cześć, Bazz - rzuciłem. - Masz może fajki?
Rzucił mi paczkę jakiś dziwnych szlugów, ale zawsze szlugów, nie? Poczęstowałem też April i odrzuciłem mu resztę.
- To jest Sebastian Bach. Wokalista Skid Row - powiedziałem do dziewczyny. - A to April Jones, nasza nowa współlokatorka.
- Tyyyy... - szatynka, czy tam brunetka (chuj wie, jak to się mówi. Ja jestem.. Szatynem, tak?) wytrzeszczyła oczy. - Ja cię kurwa znam! Ba! Jeszcze kilka tygodni temu cię kochałam! - krzyknęła do Bazza.
- A juz nie? - roześmiał się blondyn.
- Nie.
- A to dlaczego? - dopytywał.
- Wiesz... Przerzuciłam się na Slasha - mrugnęła do mnie, a ja uśmiechnąłem się pod nosem.
- Cóż...To dla mnie wielka strata. Nie przelecę laski Slasha. Nie jestem typem samobójcy. W ogóle, za co siedzicie?
- W sumie nie wiemy. Wiesz, dzisiaj sobota - przypieprzają się o byle co. A ty? - odpowiedziałem.
- Atak na funkcjonariusza na służbie - wzruszył ramionami.
- Ty!? - zdziwiłem się. Sebastian nie miał na ogół kłopotów z prawem.
- Chyba trochę przesadziłem z Mr. Brownstone'm. Ten pan nie lubi ze mną tańczyć.
- Ty!? - z tego co mi wiadomo, to nie ćpał za dużo.
- Oj, Slashie. Się przyczepiasz. Raz się może zdarzyć. Z resztą... Wpłacą okup to wyjdę. Tylko nie wiem kiedy. Jestem tu od 4 dni. Miałem jechać do NY, tylko tak trochę... Nie dojechałem. Dzisiaj miałem wrócić i wbić do was na party hard. Reszta zespołu pewnie tam teraz jest. Zanim wytrzeźwieją i zorientują się, że nas nie ma, miną pewnie jeszcze ze 3 dni.
- Czyli czekamy - stwierdziłem.
Westchnąłem i oparłem się o ścianę.

Izzy:


- Kto dzwonił? - zapytałem Thony'ego.

- Slash - odpowiedział.
- A co chciał?
- Nie wiem - chłopak wstał i odszedł.
- Whatever.
Objąłem Molly, która prychnęła, kręcąc głową i popijając naszego ulubionego drinka - szklankę z wódką.
- Co znowu? - westchnąłem.
Odrzuciła szklankę, która potoczyla się po stole i rozbiła na podłodze.
- Co znowu!? Co znowu!? - wykrzyczała mi w twarz, podnosząc się z miejsca. - Whatever, whatever! Jetseś tak cholernie beznamiętny! Wszystko masz w dupie! Nigdy nie powiedziałeś mi, co do mnie czujesz! Nie proszę cię, żebyś wygłaszał jakieś pieprzone poematy, bo wiesz, że tego nie lubię! Ale mógłbyś jakoś wyrazić swoje pierdolone emocje!
- Nie mogę wyrażać swoich pierdolonych emocji - powiedzialem spokojnie.
- Dlaczego!?
- Bo nie mogę.
- Dlaczego!?
- Poprostu nie mogę.
- Do diabła z tobą, Stradlin! Powiedz mi: dlaczego!?
- Bo jestem dilerem, kurwa! - krzyknąłem do niej, zrywając się z miejsca. Spojrzala na mnie szeroko otwartymi oczyma. - Przez ciebie się unisłem. Widzisz, jak mi zależy? - uspokoiłem się trochę.
Molly stała przede mną z otwartymi ustami. Może powinienem jej o tym powiedzieć wcześniej. Pocałowałem ją. Chyba mogłem jej zaufać. Wziąłem ją za rękę i pociągnąłem w stronę piwnicy. Moja dziewczyna biegla za mną, nie mogąc wyjść z szoku. Z tylnej kieszeni spodni wyciągnąłem klucz, którym otworzyłem drzwi. Wprowadziłem Molly do miejsca, w którym przechowywałe cały swoj towar. Do tej pory był tu tylko Stevenek, który podczas mojego spania podpierdolił mi kluczyk i zajebał extasy. Pomieszczenie było ciemne. Tylko jedna, słaba lampa je oświetlała. Pod ścianami poustawiane były kartony pełne narkotyków.
- Kupuje u mnie wiele osób. Kiedyś sprzedawałem kazdemu, kto się nawinął. Teraz mam już stałych, sprawdzonych klientów - wyjaśniłem.
- Sprzedajesz towar komuś znanemu? - dopytywała.
- Tak.
- Np.?
- Joe Perry, Steven Tyler, Joey Kramer, Ian Gillan, Ian Paice, Jon Lord, Jimmy Page, John Bonham, Robert Plant...
- O kurwa. Jesteś ich bogiem - była pod wrażeniem. - Ale... Wiesz co jest najważniejsze? - spytała.
- Co?
Molly przejechała językiem po zębach, pieprząc mnie wzrokiem. Pchnęła mnie stanowczo na ścianę. Położyłem się, ciągnąc ją za sobą. Usiadła na mnie okrakiem. Pochyliła się nade mną.
- Że jesteś też moim bogiem. Moim bogiem seksu - wyszeptała mi do ucha, ściągając bluzkę.
Doszło do mnie, że ten związek to na poważnie. Dlatego w końcu się przemogłem.
- I love you every single part of my body, Molly.

Steven:

Siedziałam w kącie, przyglądając się reszcie ludzi. Nikt nie zwracał na mnie uwagi, chyba że się o mnie potknął. Wtedy zabijał mnie spojrzeniem i wracał się bawić. Czy nikt już nie kochał biednego Popcorna? Co ja im takiego zrobiłem? Przecież dzielę się z nimi narkotykami, przytulam się do wszyskich i w ogóle. Eh.. Stev. Przestaniesz kiedyś gadać sam do siebie? Chyba nie. Zawsze tak mam, jak jestem naćpany. Czyli ogólnie mam tak zawsze. Dziwki już były zalane. Część dawno wyszła z Hellhouse'u, a te które zostały, leżały pólnagie przy ścianach. Taa... Najpierw im sie płaci, a później co? Lecial właśnie Hendrix. Przy nim zawsze miałem silniejsze doznania po narkotykach, więc zawiesiłem oczy na ścianie, obserwując pojawiające się wizje. Coś jednak musiało zepsuć tę chwilę rozkoszy. Zobaczyłem przed sobą nogi, zdecydowanie należaly do mojej byłej dziewczyny. Podjąłem próbę teleportu. Kiedyś mi wyszło, ale niestety nie tym razem. Zrezygnowany powoli uniosłem wzrok i spojrzałem Adrianie w oczy. Miała na sobie pomiętą koszulę, sprane jeansy oraz trampki. Makijaż rozmazał jej się od łez, a włosy bylo poczochrane. Nigdy jej takiej nie widziałem. Zawsze wszystko musiała mieć zapięte na ostatni guzik. Chyba, że guzik ten rozpinałem. Usmiechnąłem się, ale zaraz spoważniałem. Albo Axl rozpinał.
- Czego chcesz? - warknąłem na nią.
- Wróciłam - probowała się uśmiechnąć.
- Świetnie. A teraz spierdalaj do Axla - powiedziałem, odpychając ja nogą.
- Nie! Kocham ciebie i tylko ciebie!
Zaciekle chciała się położyć na moim dywaniku na klacie. No nie! Tylko nie mój dywanik!  Jak narazie skutecznie się przed nią broniłem. Nawet nie wiedziałem, że mam tyle siły. Zobaczyłem przechodzącego niedaleko Thony'ego. Może choć raz się na coś darmozjad przyda.
- Thony! Ej, stary! Weź ode mnie tą napaloną dziwke. Jak cchesz, to możesz ją nawet przelecieć.
Chłopak podszedł do nas, chwycił moją byłą w pasie i zaciągnął ją na górę. I w końcu miałem pieprzony spokój. Laska wyprowadziła mnie z równowagi. Coś czułem, że to nie koniec kłopotów z nią związanych. Wyciągnąłem rękę po LSD i władowałem sobie w kanał. Później HTC... Potem Mr. Brownstone... Nastepnie Krucha Blondynka**... Potem morfina... Amfa... Znów LSD... Aż film mi się urwał.

Thony:


Rzuciłem Adrianę na łóżko, po czym zmierzyłem ją wzrokiem. Wcale nie miałem ochoty jej przelecieć. Po alkoholu do mojej głowy wpadają przedziwne pomysły. Zastanowiłem się co mogę z nią zrobić...

Szatańska lista, zrodzona z mojej głowie:
1. Przywiązać do krzesła i zostawić.
2. Przywiązać do kaloryfera i zostawić.
3. Zamknąć w kiblu na klucz.
4. Utopić ją w sedesie.
5. Przywiesić pod sufitem głową w dół.
No powstało tych pomysłów od cholery dużo. W końcu postanowiłem wyrzucić ją przez okno. Chwyciłem wrzeszczącą dziewczynę i wziąłem ją na ręce. Byłem właśnie w połowie drogi do okna, gdy do pokoju wpadł Snake***.
- Chłopie! Co ty robisz z laską Adlera? - zapytał, nie wiedząc, co robić.
- To już nie jest laska Adlera, bo puściła się z Axlem. Teraz to zwykła szmata. Wyrzuam ją przez okno - odparłem, wzruszając ramionami.
- Ej. Spokojnie. Może nie musimy wyrzucać jej przez okno. Może wystarczy przez drzwi? - zaproponował.
- No nie wiem, stary. Ta suka może tu wrócić - nie byłem przekonany.
- Chodź. Zamkniemy jej drzwi. A potem schlejemy się w trzy dupy.
Zgodziłem się i razem wynieśliśmy tą kurwę z budynku. Zatrzasnęliśmy drzwi i udaliśmy się w kierunku kanapy, chwytając po drodze cztery butelki Jacka Danielsa.

___________________________________

* Duff. Tak dla jasności..x)
** Znów przypominam: Mr. Brownstone - heroina, Krucha Blondynka - kokaina.
*** Przesexowny gitarzysta Skid Row. No dobra - dla mnie wszyscy są sexowni..xD .. Wrzucam photos: http://carrie-tempest.tumblr.com/    http://www.legendaryrockinterviews.com/wp-content/uploads/2012/03/Snake...theres-that-brick-wall-again....-267x300.jpg    http://www.rankopedia.com/CandidatePix/25972.gif... Mrr..xD

___________________________________


Przepraszam, że tak długo czekaliście. Na poprawę humoru: mam już pomysl na Rozdział 10.:) Postaram się go napisać jak najszybciej. Aj promys.;D

Na koniec muszę podziękować Stevenowi/Slashowi i Axlciowi.. Kocham Was.. really..;* I wszystkim innym moim inspiracją.. ^^
I jak.? Piszcie komentarze, please. Nie trzeba mieć konta. Piszcie co byście zmienili, co wam się podoba, co czujecie w odniesieniu do kolejnych postaci, jak macie jakieś pomysły to również mile widziane... No pleeaaase..;)
Już wiem, co napiszecie moje kochane zboczuchy.. Tak więc. Od następnego rozdziału więcej seksu. Czytam Wam w myslach, I know..:D

9 komentarzy:

  1. no nareszcie mój kochany Izzy! <3 nie no kurwa! zajebiste to! ja tam bym nic nie zmieniła no i wgl czytasz w myslach ;) haaah ;D mam nadzieje, ze w R10 w koncu nadejdzie moja kolej ;) no i ze dodasz ten rozdział juz nie dlugo!



    tez Cie kocham, Izzy! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie go zaczęłam pisać..;) Ale nie wiem, kiedy skończę. Postaram się jak najsszybciej..;D
    Cieszę się, że Ci się podoba..;*

    OdpowiedzUsuń
  3. <3<3<3Czemu jest taki boski??;)))

    OdpowiedzUsuń
  4. haaah! Slash masz racje! no bo czemu? aa i no mi się nie podoba ;D mi sie zajekurwabiscie bardzo podoba! :**

    OdpowiedzUsuń
  5. To ja się zajekurwabiscie bardzo cieszę. ;-) Dzięki Slashuu..xd Nie wiem czemu. Bo ja jestem taka boska.? x) Hahahah

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki za tak pozytywną ocenę XD
    w sumie to zamierzam zakończyć już jedno z opowiadań, bo pisze je na siłę, a wiadomo, że z tego nic dobrego nie wyniknie. Dodaje cię do informowanych, a przeczytam w wolnej chwili, bo muszę zająć się ostatnim rozdziałem "How I met your father" ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. + Napisałam epilog, bo nie mam już głowy do tego opowiadania. ;/
    http://breath-of-memories.blogspot.com/2012/11/epilog-how-i-met-your-father.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już zaglądam.. A szkoda, bo bardzo fajno był.;( Ale jak nie masz siły to nie ma co się męczyć, bo w końcu wszyscy piszemy również dla siebie... Jakbyś męczyła to w końcu pewnie tak czy inaczej by było coraz gorzej... W każdym bądź razie przykro, ale rozumiem.:)

      Usuń