poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 17

Sytuacja tak wygląda, że wyjeżdżam na obóz i wrzucę coś dopiero w sierpniu. :> Więc to Wam musi na razie wystarczyć. :)

Rozdział dedykuję Clarissie, po prostu za to, że jest, bo czasem nie potrzeba mi niczego więcej. :) Dziękuję. <3 I za cudne opowiadania, bo kocham to, jak piszesz i co piszesz... Znów dziękuję.. <3

+ Dziękuję Patty za poddanie mi pomysłu z wężem..xD ;*

++Dziękuję bardzo Kasi R. za użyczenie mi wypowiedzi Michelle o wodzie uciskającej na mózg. Dziękuuujęęę... ;*

+++ Przeprosiny dla pewnego Anonimowego Dręczyciela, że rozdział wrzucam dopiero teraz.. :>

Przepraszam za błędy, ale rozdział jest świeżo skończony, praktycznie cały anpisany w ciągu ostatnich dwóch godzin i nie miałam chwili sprawdzić...

Nie mam czasu pisać dłuższago wprowadzenia, także enjoy. :D



Molly:

Ożjacieżpierdzieję. Moja głowa… Gdzie ja w ogóle jestem? Otworzyłam lekko oko… Ałł! Światło! Światło! Nieeee… Ok, Molly, ogarnij się, będzie dobrze… Jeszcze jedna próba. Powoli uniosłam powieki. Odetchnęłam z ulgą. Byłam w pokoju Izzy’ego. Tylko jak ja się tu dostałam? I gdzie jest Izzy? Nie pamiętałam nic, zupełnie nic… Wróciłam z Izzy’m do reszty, Plant zrobił mi drinka… Tak, to ostatnie wspomnienie. Przekręciłam się na bok, sycząc z bólu. Każda najmniejsza cząstka mojego ciała niemiłosiernie pulsowała. Westchnęłam ciężko. Potrzebowałam prysznica… Usłyszałam czyjeś kroki na schodach. Stradlin wychodził powoli, nucąc pod nosem ‘Angie’ Stonesów. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Otworzył gwałtownie drzwi do pokoju, które z głośnym hukiem uderzyły o ścianę. Zawyłam, zdecydowanie za głośno, jak na takiego kaca. Zabiłam bruneta spojrzeniem, na co ten uśmiechnął się szeroko. Że co?
- Wstawaj kochanie, już prawie południe! – próbował ściągnąć ze mnie kołdrę.
- Izzy, ciszej, idioto. No właśnie! Jeszcze wcześnie! Przyjdź za cztery godziny – kurczowo trzymałam pościel.
- Ale musisz mi poooomóóóóóóóc! – zaparł się nogą o łóżko, a ja zaczęłam jechać w jego kierunku razem z kołdrą.
- W czym? – spytałam przez zaciśnięta zęby, wkładając nogę między kanapę a ścianę.
- Bo w ogródku będę pracował!
Otworzyłam usta ze zdziwienia i wypuściłam kołdrę. Co on będzie robił?! Wyglądał na zupełnie poważnego… Tylko co mu odwaliło? Wstał tak wcześnie rano, nuci pod nosem, cały czas się szczerzy, chce babrać się w ziemi… Co się stało z moim Stradlinem?!
- Izz… Dobrze się czujesz, skarbie? – zapytałam, głaskając go po policzku.
- Oj Mollson – westchnął. – Po prostu chodź! Zrobiłem ci śniadanie…
Mina szczeniaczka, brawo, Stradlin, wygrałeś. Wzruszyłam ramiona ze zrezygnowaniem. Izzy wydał z siebie jakiś bliżej nieokreślony okrzyk radości, po czym wziął mnie na ręce i zbiegł ze mną na dół. NO COŚ Z NIM KURWA DZISIAJ NIE TAK. Postawił mnie na nogi dopiero w kuchni, gdzie zaczęłam się opychać przygotowanymi przez niego kanapkami z twarogiem i miodem. Tego też się nie spodziewałam. W ogóle dziwny ten dzisiejszy dzień. Nagle w pomieszczeniu z nikąd pojawił się McKagan, gwiżdżąc pod nosem. Otworzył lodówkę, wyjął miskę i z tego, co widziałam, zabierał się za robienie placków ziemniaczanych.
- Michael, zrób mi też! – rzuciłam z pełnymi ustami.
Tleniony blondyn odwrócił się w moją stronę i zmierzył mnie wzrokiem, unosząc jedną brew. Pokręcił głową z udawaną dezaprobatą. Oparł się o blat, wyciągając papierosa. Odpalił go i zaciągnął się mocno, nie spuszczając ze mnie wzroku. Przekrzywił lekko głowę, a lekko natapirowane włosy zasłoniły mu część twarzy.
- Jeszcze ci mało? – spytał w końcu.
- Czego mi mało? – straciłam wątek przez ten czas.
- Jedzenia – powiedział z naciskiem, patrząc wymownie na znikające z mojego talerza kromki chleba.
- Odezwał się – prychnęłam, przewracając oczyma.
Zjadłam ostatnią kanapkę i wstałam od stołu. Zostawiłam talerz w zlewie, jak Michael gotuje, to niech potem pozmywa. Duff, Duff, Duff… Chyba nigdy się nie przyzwyczaję. Dla mnie zawsze będzie Michaelem. Wyminęłam w drzwiach Stradlina, który poinformował mnie, że czeka przed domem i pobiegłam na górę się ogarnąć. Mam grzebać w ziemi, więc chyba nie muszę się ładnie ubierać. Wciągnęłam na siebie wytarte jeansy i zwykłą, szarą koszulkę. Związałam włosy w koński ogon. Make-up chyba na razie nie był potrzebny. Zeszłam na dół, ubrałam czarne trampki i wyszłam na zewnątrz. Pogoda była w sumie idealna. Lekko świeciło słońce i wiał przyjemny wiatr. Nie za ciepło, nie za zimno, ale gdzie jest Izzy? Przeszłam na tył Hellhouse’u i moja zguba się znalazła. Stradlin właśnie brał zamach, żeby rzucić Psu piłkę. Podeszłam do niego od tyłu i wtuliłam się w niego mocno. Spodziewałam się jakiejś czułej odpowiedzi z jego strony, a on co zrobił? Z zaciszem na twarzy godnym Adlera wręczył mi rękawice i przybornik małego ogrodnika. Czyli te wszystkie grabki i nie grabki. Westchnęłam i udałam się w kierunku grządek. Pies wiercił mi pyskiem dziurę w boku, próbując dać mi piłkę, więc musiałam zaprzeć się nogą, żeby nie stracić równowagi.
- Więc co mam robić? – spytałam bruneta.
- Widzisz te rośliny?
Pokazał mi jakieś coś. Zielone, wilgotne, małe, chyba będą z tego kwiatki. Nie znam się na roślinach, przykro mi. Skinęłam głową, żeby kontynuował.
- Wyrwij wszystko, oprócz tego.
Otworzyłam usta, patrząc na tą mini dżunglę… Chyba szykuje się ciężkie popołudnie…

April:

                - April, wstawaj – usłyszałam szept Michelle. – No już, chodź na dół, musimy pogadać.
                Wymruczałam pod nosem, że zaraz zejdę i machnęłam ręką na znak, że może odejść. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej, ale i tak zakręciło mi się w głowie… Ciekawe, co znowu Chelle wymyśliła… Od samego myślenia boli mnie głowa, kac to straszna rzecz. Slasha nie było koło mnie, co mnie trochę zdziwiło i zaniepokoiło. Niewiele pamiętałam z wczoraj, mam nadzieję, że jakimś cudem dotarł do domu… Chyba że wolał iść do jakiejś nowej ‘przyjaciółki’, ja nie wnikam. Szybko otarłam wierzchem dłoni łzę, spływającą po moim policzku. Nie wiem. Po co w ogóle poszłam wczoraj na tą imprezę. Tylko zmartwień mi przybyło… A właśnie, co ze Stevenem? Wczoraj go opatrzyliśmy, ale ledwo chodził i miał duże problemy z koncentracją, trzeba będzie do niego zajrzeć. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Trzy wolne kroki, aż natrafiłam stopą na coś kudłatego. Spanikowana spojrzałam w dół… A więc tu się Hudson schował. Rzuciłam na niego okiem i postanowiłam się zlitować. Z trudem zaciągnęłam mulata na łóżko. Zdjęłam mu koszulę i buty, niech jeszcze pośpi… Zeszłam do kuchni, gdzie czekał już na mnie Michelle z dwoma kubkami kawy. Zamruczałam cicho, tego mi było trzeba… Upiłam kilka łyków, po czym spojrzałam na nią pytająco.
                - Powinnyśmy znaleźć pracę… Niby jesteśmy na ich utrzymaniu i dajemy radę, ale szczerze… Nie przeszkadza ci to? Poza tym, wiesz jak jest… W miłość twoją i Slasha nigdy nie wątpiłam, ale ja z Axlem wiecznie żyjemy w skrajnościach, od szaleńczego uwielbienia, po nienawiść…
                - Akurat w miłość twoją i Axla to ja bym nie wątpiła. Tyle razy mało brakło, żebyście się pozabijali, a jednak wciąż jesteście razem. Ja i Saul, to co innego… Nawet nie powiedział mi, co do mnie czuje… A-A słyszałaś przecież, co wczoraj ten… Ten facet mówił… I ja myślę, że to była prawda… - nie byłam w stanie mówić dalej, musiałam skupić się na powstrzymywaniu płaczu.
                Michelle położyła swoją dłoń na mojej, spojrzeniem dając mi do zrozumienia, że jestem idiotką, wierząc we wszystko, co mi mówią. Ale co ja mogę na to poradzić?
                - No ale z tą pracą to masz rację – powiedziałam, gdy trochę się ogarnęłam. – To co? Za godzinę przed domem? – zaproponowałam, na co blondynka skinęła głową.
                Dopiłam kawę i umyłam kubek. Wybiegłam na górę, stanęłam przed szafą… I tu zaczynał się mój problem… Wyciągnęłam czarne, skórzane spodnie i T-shirt z logiem Pink Floyd. Pobiegłam z ubraniami i kosmetyczką do łazienki. Szybko weszłam pod prysznic i zmyłam z siebie cały bród, niepokój i zmartwienia. Miałam szukać pracy, nie mogłam być smutna. Wciągnęłam na siebie przygotowane wcześniej ubrania. Wysuszyłam włosy  i postanowiłam pozostawić je rozpuszczone. Zrobiłam kreskę eye-linerem, po czym pociągnęłam rzęsy tuszem. Spojrzałam raz jeszcze w lustro. Byłam średnio zadowolona ze swojego wyglądu, ale czas mi się kończył. Chwyciłam torebkę i wrzuciłam do niej niezbędne rzeczy . Zeszłam na dół, gdzie czekała już na mnie gotowa Michelle. Miała na sobie czarną sukienkę do połowy uda, beżowe szpilki i ramoneskę. Włosy splotła w luźny warkocz. Ubrałam glany i zarzuciłam na siebie katanę.
                - Więc gdzie idziemy? – zapytałam, walcząc z włosami, które wiatr uparcie próbował mi skołtunić.
                - Ostatnio widziałam, że w muzycznym kilka ulic stąd szukają osób chętnych do pracy, spróbujmy najpierw tam.
                Doszłyśmy na miejsce i rzeczywiście, w oknie wywieszona byłą informacja. Chelle otworzyła drzwi i pewnym krokiem weszła do środka. Młody, długowłosy facet zmierzył nas spojrzeniem i obdarował nas uśmiechem. Był całkiem przystojny i wydawał się miły.
                - Hej, my w sprawie pracy – odezwałam się w końcu.
                - Już wołam kierownika – odpowiedział, po czym zniknął w głębi sklepu.
                Westchnęłam cicho i rozejrzałam się po wnętrzu sklepu. Na jedne ścianie wywieszone były przeróżne gitary, znalazł się również mój wymarzony czarny Les Paul… Co prawda nie grałam tak dobrze jak Slash, ale nienajgorzej mi szło. Po chwili pojawił się wysoki, potężny facet koło czterdziestki. Wydawał się być stanowczy i bezwzględny, ale z oczu dobrze mu patrzyło.
                - Szukacie pracy? – uśmiechnął się lekko, a my skinęłyśmy głowami. – Jestem John, miło mi – przedstawiłyśmy się mu kolejno. – Niestety mogę przyjąć tylko jedną z was… - spojrzał na nas smutno. – Może się zaprezentujecie? Jakieś doświadczenie, znajomość instrumentów, cokolwiek?
                - Pracowałam kiedyś w muzycznym jeszcze w Polsce – Michelle zaczęła wywód, a John spojrzał na nią zaskoczony. – Myślę, że umiałabym komuś pomóc w doborze muzyki. A jeśli chodzi o instrumenty… Eh, sama średnio gram, ale przebywając z tą oto ześwirowaną na punkcie instrumentów brunetką udało mi się co nieco o sprzęcie dowiedzieć – uśmiechnęła się lekko.
                Postanowiłam jej się nie wcinać. Było widać, że oczarowała Johna, a ja nie zamierzałam kłócić się z nią o posadę. Rozłożyłam ręce na znak, ze się poddaję. John pogratulował Chelle, powiedział, ze może zacząć od przyszłego tygodnia i takie tam pierdoły. Serce mi się cieszyło, jak widziałam jej uśmiech…
                - April – nowy szef blondynki wyrwał mnie z zamyślenia. – Naprzeciwko w barze kogoś szukają, jeśli potrzebujesz pracy, to możesz tam poszukać.
                - Dzięki – uśmiechnęłam się.
                Michelle musiała jeszcze chwilę zostać, a ja pożegnałam się i wyszłam na zewnątrz. Spojrzałam na klub. ‘RAINBOW Bar & Grill’… W sumie nie zaszkodzi spróbować, prawda? Weszłam do środka, o tej porze nie było tu wielu klientów. Młoda blondyna spojrzała na mnie zza lady z nadzieję, ze coś zamówię. Miała śliczne, niebieskie oczy.
                - Mogę mówić z właścicielem? – poprosiłam.
                - Jasne, już wołam – odwzajemniła mój uśmiech.
                Wróciła ze starszym, szczupłym, wysokim mężczyzną. Wskazał mi stolik, przy którym usiedliśmy. Powiedziałam, ze potrzebuję pracy, przedstawił mi się jaki Bill…
                - Tak więc April… Ostatnio wyrzuciłem sporo pracowników, więc potrzebujemy… Kelnerek i tancerek…
                O nie. Tylko nie to. Morrisonie, tego się obawiałam… Nie chciałam spaść tak nisko. Już otwierałam usta, żeby odmówić, gdy przerwał mi swoim niskim głosem.
                - Ale widzę, ze jesteś porządną dziewczyną i byle jakiej roboty się nie chwytasz – coś błysnęło w jego oku. – Zatem mogę ci zaproponować… Szukamy kogoś, kto zajmowałby się koncertami tutaj… Wiesz, przychodzi tu sporo kapel, chcą grać… Twoim zadaniem byłoby przesłuchiwanie ich i wyznaczanie dat koncertów tym, którzy się do czegoś nadają. Pod koniec dnia zapisujesz to w kalendarzu i na tym twoja praca się kończy. Tylko że musisz tutaj siedzieć jakoś od 17 do 1… Wtedy jest najwięcej zgłoszeń. Chętna? – uśmiechnął się lekko.
                - No jasne!
                Omówiliśmy szczegóły, mogłam zaczynać od poniedziałku. Całkiem dobrze płatna praca i będę miała co robić. Podziękowałam, pożegnałam się i wyszłam do czekającej już na mnie MIchelle. Blondynka zaproponowała, że możemy jeszcze się gdzieś przejść. Stwierdziłam, z eto dobry pomysł, ostatnio rzadko miałyśmy okazję pobyć przez chwilę same. Wolnym krokiem ruszyłyśmy w stronę parku.
                - Jak się płacze przez faceta, to ucieka ta woda, która napierała ci na mózg. I jak ci cała uleci, to już nic nie napiera na mózg i ci na chwile przechodzi… Ale potem musi… Potem znów w głowie pojawia się woda, znów napiera na mózg i znów jest źle… I znów, i znów, i znów…
                Spojrzałam zaskoczona na przyjaciółkę. Z trudem hamowała łzy, które cisnęły się jej do oczu. Wyrzuty sumienia, wyrzuty sumienia… Wraca do mnie wczorajszy wieczór z Axlem… Mam nadzieję, że ona się o tym nie dowie. Nic nie zaszło, opamiętaliśmy się w porę… Może trochę za późno… Boże, ja go pocałowałam! Jestem wredną dziwką! Jak ja mogłam zrobić to mojej Michelle?! Olać Slasha, on podobno tez mnie zdradza… Ale Michelle…? Jestem okropna, do niczego się nie nadaję… A już na pewno nie nadaję się na przyjaciółkę. Ona w życiu by mi czegoś takiego nie zrobiła. Nie ukrywam, Axl od dawna mnie intrygował… Ale nie powinnam była tego robić!
                - Michelle… On cię kocha. On cię na prawdę kocha. Tylko… Może jeszcze do tego nie dojrzał… Nie dojrzał do związku, do wierności, do akceptacji… Myślę, że gubi się w ty, wszystkim… Ale na pewno jesteś dla niego ważna i zrobi… Zrobi wszystko, żeby cię przy sobie zatrzymać…
                Przytuliłam się do niej i ryczałyśmy jak kilka lat wcześniej… Ale pierwszy raz ją okłamywałam… Może nie okłamywałam… Ukrywałam prawdę. Ale… To przecież dla jej dobra, prawda? Kłamstwo może być dobre… Jeśli nie chcemy, żeby ktoś cierpiał… Jeśli wiemy, że ktoś może nie znieść prawdy… Nigdy jej nie powiem, co Axl mi wtedy powiedział… Nigdy jej nie powiem, co między nami zaszło. Będę udawać, że wszystko jest w porządku. Żeby jej nie skrzywdzić… Żeby była szczęśliwa… Kłamstwo może być dobre… Może… Prawda?

Axl:

                A prosiłem, żeby nie było kaca… I znowu jest… A nawet tak dużo nie wypiłem. Życie jest niesprawiedliwe. Przewróciłem się na bok i otworzyłem powoli oczy… Co do… CO TO KURWA MA BYĆ?! Ten cały gad Slasha leżał obok mnie rozciągnięty po całej długości! Przecież on mnie kurwa chce zjeść! Łypał na mnie swoimi oczami… Szybko zerwałem się z łóżka i podbiegłem do ściany. Ja rozumiem… Chciałem Hudsonowi przelecieć dziewczynę… Całowałem się z nią… Ogólnie jest zajebista i mógłbym z nią być… Ale w życiu nie zostawiłbym dla niej mojej słodkiej Michelle! Poza tym… Nawet jeśli… To nie jest powód, żeby nasyłać na mnie węża!
                - SLAAAAAAAAASH! DO KURWY NĘDZY! CHODŹ TU, JUŻ!
                Po chwili do pokoju wszedł rozczochrany mulat. Spojrzał na mnie pytająco. No niech jeszcze nie udaje głupka! Przecież ja dobrze wiem, że to on kazał temu… Temu gadowi mnie zjeść!
                - ODJEBAŁO CI? – wydarłem się na niego.
                - Axl, kurwa! Mi odjebało? Zrywasz mnie z łóżka przed południem i nawet nie chcesz powiedzieć, o co ci chodzi! – popukał się palcem gdzieś między włosy, przypuszczalnie w czoło.
                - Ten jebany wąż cię słucha! Kazałeś mu mnie zjeść, bo przelizałem się z April i teraz chce mnie zjeść!
                - PRZELIZAŁEŚ SIĘ Z APRIL? Z MOJĄ APRIL? – prawie warknął.
                O kurwa… To on nie wiedział? No to brawo, Axl… Wkopałem siebie i Johnson… Po prostu świetnie!
                - Gdzie ona jest? – spytał.
                - Myślałem, ze śpi z tobą – wzruszyłem ramionami.
                - Idioto, wiesz jaka ona jest nadwrażliwa! Nie ma jej ze mną! A jak aż tak się przejęła, ze sobie coś… Że coś jej się stało…?
                Chciałem jakoś odkręcić sytuację, ale Slash wypadł z pokoju… Nosz kuźwa, co ja narobiłem? Chciałem rzucić się na łóżko, ale przypomniałem sobie o wężu i czym prędzej opuściłem pomieszczenie.

Slash:

                Już chuj z tym, że całowała się z Axlem… W ogóle nie wiem, czy mu wierzyć. Ona by mi tego nie zrobiła… Byle by jej się nic nie stało. Nie zniósł bym tego. Zamknąłem się w pokoju, chwyciłem gitarę i zacząłem improwizować… Myślałem tylko o niej, o tym, co czuję…
~*~
                Trzaśnięcie drzwiami. Odłożyłem gitarę na łóżko i szybko zbiegłem na dół. April i Michelle! Całe i zdrowe! Kurwa, dzięki Morrisonowi! Skinąłem głową na brunetkę, dając jej znać, żeby poszła za mną. Spuściła głowę, ale podreptała do mnie do pokoju. Zamknąłem za nami drzwi.
                - Gdzie ty byłaś? Martwiłem się o ciebie! – przytuliłem ją do siebie delikatnie.
                - Slash… Ja muszę ci coś… - popatrzyła na mnie, a ja skinąłem głową, żeby kontynuowała. – Zdradziłam cię z Rose’m… - przytuliłem ją mocniej, gdy jej ciałem wstrząsną szloch. – Ale Saul… Ty zdradzasz mnie na każdym kroku… Do czego ci jestem potrzebna? Pewnie nawet ci na mnie nie zależy!
                 - April! Co ty mówisz? Nigdy cię nie zdradziłem! Odkąd się tutaj pojawiłeś, jesteś jedyną kobietą, o której myślę! Jesteś dla mnie wszystkim! Usiądź…
                Chwyciłem gitarę i zacząłem grać riff, który wcześniej skomponowałem… Zacząłem cicho śpiewać, nie zważając na to, czy fałszuję. Patrzyłem jej prosto w załzawione oczy i chyba jeszcze nigdy nie byłem tak szczery…
She's got a smile that it seems to me 
Reminds me of childhood memories 
Where everything 
Was as fresh as the bright blue sky 
Now and then when I see her face 
She takes me away to that special place 
And if I stared too long 
I'd probably break down and cry 

Oh Sweet child o' mine 
Oh Sweet love of mine 

She's got eyes of the bluest skies 
As if they thought of rain 
I hate to look into those eyes 
And see an ounce of pain 
Her hair reminds me of a warm safe place 
Where as a child I'd hide 
And pray for the thunder 
And the rain to quietly pass me by 

Oh Sweet child o' mine 
Oh Sweet love of mine
Oh Sweet child o' mine 
Oh Sweet love of mine
Oh Sweet child o' mine 
Oh Sweet love of mine

Where do we go 
Where do we go now 
Where do we go 
Sweet child o' mine

                Odłożyłem gitarę I czekałem na reakcję. Ona tylko ukryła się zawstydzona za włosami. Uśmiechnąłem się lekko. Zawsze robiłem tak samo. I to był ten moment… To miejsce i czas… Jeśli teraz tego nie zrobię, to… Odgarnąłem jej włosy z twarzy i spojrzałem głęboko w oczy.
                - April… Kocham cię – wyszeptałem.
                - Saul… - uśmiechnęła się przez łzy. – Ja też cię kocham… Całą sobą cię kocham…
               
Duff:

                W samych bokserkach, rozczochrany i brudny poszedłem otworzyć te pieprzone drzwi. Podrapałem się po jajach, uchylając je, a tam… No McKagan! Ty to zawsze musisz przy niej wychodzić na debila! Otworzyłem drzwi szerzej, wpuszczając Alicię do środka.
                - To może… Ty się rozgość, a ja się ogarnę, co? – zaproponowałem, czochrając włosy jeszcze bardziej.
                Skinęła głową, więc pobiegłem na górę. Nie ma czasu na prysznic! Ubrałem skórzane spodnie i pierwszy lepszy podkoszulek, rozczesałem mniej więcej włosy, wylałem na siebie pół Slashowego perfumu i zszedłem z powrotem na dół.
                - Chcesz się czegoś napić? – zaproponowałem, otwierając lodówkę.
                - Może herbaty, dzięki – uśmiechnęła się do mnie.
                - No tylko w tym problem, że… Ykhm… Mamy same alkoho… - Blue weszła do kuchni po kluczyki do samochodu, przy okazji nastawiając wodę i rzuciła we mnie herbatą, kręcąc głową z dezaprobatą. – Dzięki, że KUPIŁAŚ tą herbatę, bo nie miałbym jak jej zrobić Alicii! – krzyknąłem za nią, próbując nie wyjść po raz kolejny na idiotę.
                Dziewczyna spojrzała na mnie rozbawiona przenikliwym spojrzeniem. Podałem jej herbatę, a sam wyjąłem sobie piwo z lodówki. Bo na kaca najlepsze jest co? Piwo! No i jeszcze placki ziemniaczane, ale to już swoją drogą. Alicia przysunęła się do mnie i oparła głowę na moim ramieniu. Uniosłem lekko brew. Co tu z tym fantem zrobić? Pogłaskałem ją po policzku, a ona popatrzyła na mnie. Przysunąłem swoją twarz do jej, już prawie czułem jej cudne usta…
- ZBIÓRKA NA DOOOOLEEEEEEEE!
Ale co? Przecież gdyby ktoś nie przeszkodził, to by się nie liczyło! Cholerny ten Adler!

Steven:

                Wszystko gotowe? Jimmy z Natalie już są, wszyscy się schodzą. Pudełko, na którym mi tak zależało już jest na stole… Tak, wszystko jest! Wyszczerzyłem zęby i czekałem, aż wszyscy zajmą w miarę wygodne miejsca.
                - Co jest? – burknął Duff.
                - Uśmiechnij się, przyjacielu! Będziemy wspominać!

                Otworzyłem owe pudełko i wysypałem jego zawartość na stół. Wszyscy momentalnie rzucili się na zdjęcia, próbując złapać najciekawsze i najlepsze. Wiadomo. Mówiłem już, ze mam zajebiste pomysły?
               - Uuuuu... Axl... Jakiś ty niedobry!
               Wszyscy spojrzeliśmy na zdjęcie, które trzymała Molly.






                 - Uuuuuuu... Molly... Jakaś ty niedobra! - Axl oczywiście musiał odparować, machając jej przed nosem kolejnym zdjęciem.




                - Oj no... Byłam ruda wtedy, rude jest wredne i złe - spojrzała na niego z błyskiem w oku.

                - Hahahahhaahha... Jakie zjeby! - wybuchnął śmiechem... Izzy? No spoko... Ale fakt, zdjęcie cudne.




                 - Za to tu jakaś laska, patrz! - Rose znów machał zdjęciem. Michelle chwyciła go za rękę, żeby zobaczyć. Skorzystałem przy okazji i ja.






                - Nie, to tylko ja - powiedziała Chelle.
                - To AŻ ty, skarbie - poprawił ja rudy.
                - A to niby kto? - zapytał Slash.






                  - Johnny, mój były - April wzruszyła ramionami.
                  Slash z przekomiczną miną bliżej przyjrzał się zdjęciu.
                 - Kogo moje piękne oczy widzą? - pokazałem reszcie kolejne zdjęcie. - Slash śpi na toitoiach!






                  - Kogo moje piękne oczy widzą? Adler kroi lód drewnem! - Hudson rzucił mi zdjęcie.





               - April, to ty?




               - No ja, a co?
               - Ładne - Page wzruszył ramionami.
               - Ładne to ja mam twoje zdjęcie, Jimmy - Natalie podała nam złożoną fotografię.



             - Też mam twoje ładne. Jak miałaś 12 lat - Page uśmiechnął się łobuzersko... Tfu, Adler! NIe zachowuj się jak pedał! Page się uśmiechnął.
                - Nie! Nie to!
                Chwyciłem zdjęcie, zanim Nat mi je wyrwała. Przecież jest śliczne...




              - A ja mam chyba małego Hudsona! - pisnęła April.
              - Taak, to mały Slash - uśmiechnąłem się pod nosem.
              - Słodki...



               - Oooo... Axl ze Stephanie! - Izzy pokazał nam fotografię. - Wyglądałeś przy niej jak żul... Z całym szacunkiem - Axl zabił go spojrzeniem.



              - Ger... Tfu! Molly! - Duff znalazł kolejne. - Kurwa! Jak to było dawno! Przecież ja ci je chyba robiłem! - JAk to on jej robił? Co?! - To temat na dłuższą rozmowę, nie teraz - zagłębił się w fotelu.



          - Jest nawet Popcorn z.... Cheryl!
           Wyrwałem zdjęcie Slashowi. Uśmiechnąłem się pod nosem... Moja Cheryl...



            - ooo, a tu Blue! - rzuciłem szybko, widząc jej minę.


            - A tu znowu Michelle chyba - Natalie podała nam fotografię. 
          Swoją drogą to fajna z niej dziewczyna. Taka... Naturalna, szczera...


              - Masz jeszcze to ubranie?
              - AXL!
              - No co?
            Blondynka przewróciła oczami, po czym chichocząc podała nam kolejne zdjęcie.


               - No spaliśmy - wzruszyłem ramionami. - Uuuu... Izzy wymiata!



             - Thony... - April przyjrzała się kolejnej fotografii.


                - Patrz, to ty - Slash szybko podsunął jej pod nos kolejne zdjęcie.


            - A to znów Michelle...


      - A to...
      - Tak, Axl! Wciąż mam to ubranie! Nawet kurwa na sobie!
      - Oooo... Kto to się pluska? - Molly pokazała nam zdjęcie moje i Duffa...


         - To muszę gdzieś postawić!
        April zwinęła ostatnie zdjęcie ze stolika i położyła na telewizorze... Podeszliśmy i popatrzyliśmy na nie. Miało coś w sobie. Powinno wisieć tam od dawna...


         - Słuchajcie... - spojrzeliśmy na Duffa. - Widział ktoś moją wódkę? Przysięgam, że tu ją położyłem!

_______________________

Baaaardzo proszę o komentarze..:>

39 komentarzy:

  1. Rozdział świetny,niektóre dialogi są po prostu zajebiste xdd
    Nie komentowałam wcześniej,ale teraz się za to zabieram i każdy następny rozdział będzie skomentowany przeze mnie ;)
    Super pomysł ze zdjęciami :D
    Pozdrawiam,życzę weny i smutam,że następny rozdział będzie dopiero w sierpniu :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz..;*
      Trochę się zagubiłam i zostawiłam za sobą blogowy świat, ale dzisiaj weszlam, zobaczyłam te cudne komentarze i mam nadzieję powrócić z rozdziałem. ;)

      Usuń
  2. Jaki komentarz napisać? Wiesz przecież co napiszę i tak.xD Świetny, piękny, zajebisty... Ogólnie w cholerę dużoooo by wymieniać...

    Ehh, Bicz... Sierpień dopiero??:O Spróbuję przeżyć, ale nic nie obiecuję..;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny! Akcja Axl + wąż mnie rozwaliła >.< Tarzałam się po ziemi. Zdjęcia wyszły świetnie. Cieszę się że ze Slashem i April wszystko okej, no i dziewczyny mają fajną pracę (zwłaszcza April)
    Mam nadzieję, jakoś przetrwam tyle bez nowego i OCZYWIŚCIE ŻE MASZ MNIE INFORMOWAĆ!
    Dzięki za komentarz u nas.
    Miłego wyjazdu.

    OdpowiedzUsuń
  4. http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ zapraszam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Stradlin w ogródku o.O Dlaczego w moim ogródku nie ma Stradlina? I fakt, że nie mam ogródka nie jest wytłumaczeniem, przecież mógłby przesadzać kwiatki na balkonie...
    Dialogi są mistrzowskie! Szanowna Erin, idzie Ci coraz lepiej :3
    I nie rozumiem czemu Axl nie chciał spać z takim słodkim zwierzątkiem. Przecież węże to takie milutkie stworzenia^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teez uwielbiam węże..:3
      Dziękuję za pozytywny komantarz, czuję się doladowana i zmotywowana do pisania..;D Pozdrowiam i przepraszam za brak rozdziałów. ;*

      Usuń
  6. Mój Morrisonie! Ja... ja... ja się wzruszyłam... Ja... Ja nie wiedziałam, że te nasze... Nieraz krótkie i bezsensowne rozmowy na fb tak dużo znaczą! Ja też bardzo Ci dziękuję, że jesteś i że pomogłaś mi z podjęciem decyzji co do poprzedniego rozdziału u mnie, i walić, że ktoś stwierdził tam, że nie mam za grosz talentu i pisze jak piątoklsistka, może i w tym coś jest, ale nie ważne. Dziękuję <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3
    A do rozdziału. Erin, czy już Ci mówiłam, że bardzo się cieszę, że jakiś czas temu nakłoniłaś mnie, do przeczytania twojego opowiadania? Nie? No to już Ci mówię, że bardzo się cieszę, że zwróciłam na Cb uwagę. No. Tyle. HAHHA
    Ale to chyba nadal nie było na temat rozdziału. Ogólnie, to bardzo mi się podobało jaką atmosferę zrobiłaś wokół mini, serio MINI, romansu April i Axla, takie napięcie, oczekiwanie co się stanie itd.
    Wgl. atmosfera to całkiem przyjemna. Izzy i Molly grzebią w ogródku, April i Michell szukają pracy, Mckagan z tą swoją Alicią. A na koniec... Oczywiście Seven z jego genialnym pomysłem, po prostu sie rozpłynęłam. Nieraz komentarze do takich zdjęć są boskie, ale mnie tam rozwaliła ostatnia kwestia. "- Słuchajcie... - spojrzeliśmy na Duffa. - Widział ktoś moją wódkę? Przysięgam, że tu ją położyłem!"
    Erin, jestem wniebowzięta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham ten komentarz..xD <3 Tak jak i kocham Ciebie i głupio mi, że nic tu nie ma, ehh..:(

      Usuń
  7. Hej dodałam rozdziała. Jak przyjedziesz to wpadnij :D Miłego wyjazdu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj też dałam 27. Zapraszam na http://thestorytakesitsturn.blogspot.com/

      Usuń
  8. Zajebisty blog! Początkowe rozdziały są średnio napisane, ale te nowsze są świetne! Uwielbiam!
    Hahahaha, Izzy i jego pomysły mnie rozwalają xD
    Jakoś nie mam weny na długi komentarz, w każdym razie czekam na następny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, bo na początku nie umielam pisać..xD Tzn teraz też nie umiem, ale myślę, że jest lepiej. ;D
      Dziękuję za komentarz. ;*

      Usuń
  9. http://tacy-pozostaniecie.blogspot.com/ - zapraszam na nowy :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej, wreszcie u mnie nowy rozdział. Zapraszam ;] ill-still-be-thinkin-of-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. http://dont-cry-in-november-rain.blogspot.com/
    Zapraszam na nowy rozdział, i jak zwykle, bardzo proszę o komentarz ;)
    Keep on rockin' /RocketQueen

    OdpowiedzUsuń
  12. http://sheloveheroin.blogspot.com/ zapraszam na nowy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Właśnie przeczytałam twojego bloga i stwierdzam iż jest to najkurwazajebistszy blog!!!!! Jaki ty masz talent!!!! Genialne!!! najbardziej lubie pare April i Slasha <3 w sumie to wszyscy są zajebiści. Tyle emocji raz sie śmiałam raz plakalam no po prostu geniusz chodzący z cb dziewczyno!!!!! Super pomysł z tymi zdjęciami na koniec!!!!! Miłego wyjazdu i szybko wracaj bo juz sie nie moge kolejnego rozdziału doczekać!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku... Dziękuję... Naprawdę..:) Takie komentarze dużo dla mnie znaczą. ;*

      Usuń
  14. Nowy!
    http://dont-cry-in-november-rain.blogspot.com/
    Keep on rockin' /RocketQueen przeprasza za swoje lenistwo :c

    OdpowiedzUsuń
  15. omgomgomgogmoggomfoginrsgeu JAK SUODKO :-----------
    WCALE ZE NIE CZYTAM TYLKO DLA PEJDZAXD

    OdpowiedzUsuń
  16. nowy rozdział na: http://sheloveheroin.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Hej nowy rodział na ill-still-be-thinkin-of-you.blogspot.com

    A ja czekam u Ciebie na nowy :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Zajebiste kurwa! Sorki ze dopiero teraz komentuje ale wczesniej nie moglam ;c Kiedy kolejny? Nie moge sie doczekac! Wchodze tu codziennie i sprawdzam czy dodalas :D Pozdrawiam /Anonimowy Dręczyciel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieszkodzi, ja i tak w pewnym sensie porzucilam blogowanie... A teraz mi się przypomniało, zobaczyłam komentarze... Niedługo wrócę! ;*

      Usuń
  19. Świetne! :D
    Zapraszam, nowy :)

    http://never-too-young-to-die.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Hej dodałam rozdział na http://thestorytakesitsturn.blogspot.com/ W wolnym czasie zapraszam do czytania.

    OdpowiedzUsuń
  21. Zapraszam na 45 rozdział Zagubionego Księcia http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. Zapraszam na nowy rozdział, który otwiera ostatnią część Zagubionego Księcia. Tym razem Izzy ma swoje pięć minut. http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  23. Ostatnio natknęłam się na Twój blog i muszę stwierdzić, że jest zajebisty! Przede wszystkim masz poczucie humoru i to mi się w tym wszystkim podoba najbardziej :D Na prawdę masz ogromny talent! Długo szukałam takiego właśnie opowiadania. Mam nadzieję, że niedługo wstawisz jakiś nowy rozdział :( Uzależniłam się :P

    I zapraszam do siebie :)
    http://appetite-for-gunsnroses.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baaardzo, bardzo dziękuję! <3
      Oczywiście wpadne, tylko muszę nadrobić dwumiesieczne zaległości w czytaniu pozostałych blogow. :(
      Jeszcze raz dziękuję. ;*

      Usuń
    2. A kiedy można się spodziewać nowego rozdziału? :)

      Usuń
    3. Oj obawiam się, że nieprędko... Chociaż może mi się uda. :) Postaram się skombinowac skads laptopa, bo komputer niesprawny... Jak mi się uda, to do końca tygodnia, jak nie to naprawdę nie wiem... A na Twoim blogu już kiedyś byłam, bo sobie przed chwilą adres wstukałam i opowiadanie kojarzę. :D Z tego co pamiętam bardzo fajne i teraz się nie dziwię, czemu nie mam pamięci do obowazkow czy szkoły, jak muszę pamiętać ponad 50 blogow i pierdyliard piosenek..xD

      Usuń
    4. Tak czy siak będę czekać :D
      A co do tej pamięci.. nie Ty jedna tak masz xD

      Usuń
  24. Heej,
    wpadłam z zapytaniem czy czytasz mojego bloga. Bardzo proszę o odpowiedz, bo nie wiem co mam robić, a przy okazji teraz zaczyna mi brakować opinii na temat tego co piszę. Także... Czytasz mojego bloga?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehh, w pewnym sensie czytam... A w pewnym nie, bo od 2 miesięcy nie czytam nic... Będę to nadrabiać i wtedy nadrobie też u Ciebie, przepraszam. ;*

      Usuń
  25. SPAM (wybacz)
    Jak znajdziesz chęć i chwilę to zapraszam do siebie na: whispers-and-weep.blogspot.com
    ~Draconis

    OdpowiedzUsuń
  26. Jak już tam ponadrabiasz to możesz wpaść do mnie :D. Od trzech dni jest rozdział :).

    OdpowiedzUsuń