Hej. Sorry, że tak długo to trwało, ale miałam jakiś zastój.
Kompletnie nie wiedziałam, jak to napisać… Wyszło, jak wyszło… Trochę głupio mi
to wrzucać. Przepraszam Was za jakość, długość… Że jest tyle dialogów, tak mało
opisów… No cholera, za wszystko! Wstyd mi..;c
Ah, że nie umiem pisać o takich rzeczach, to ominęłam
miesiąc, bo nie wiedziałam, co tam napisać…
Jeśli ma u Was jakieś zaległości, to przepraszam i postaram
się niedługo nadrobić..;*
Czekam na komentarze..<3
Slash:
Spojrzałem
na April, stojącą obok mnie. Trzymała się kurczowo mojego ramienia, jakby bała
się, że gdzieś pójdę i zostanie sama. Pogłaskałem delikatnie jej dłoń, żeby
wiedziała, że się o nią martwię. Oderwała wzrok od swoich butów i spojrzała mi
w oczy, uśmiechając się lekko przez łzy. Od kilku dni nie widziałem, żeby
szczerze się uśmiechała. Głównie dlatego nie chciałem tutaj przychodzić. Albo
inaczej – nie chciałem, żeby ona tutaj przychodziła. Bałem się, że rozklei się
na dobre. Jakieś ciotki April plotkowały między sobą, pokazując na nas palcami
co jakiś czas. Wychwyciłem słowa ‘trumna’, ‘nie poszła’, ‘ten ćpun’ i
domyśliłem się, iż chodzi o to, że szatynka nie podeszła do trumny. Namówiłem ją,
żeby tego nie robiła. Do końca życia miałaby przed oczami obraz jego bladego,
zimnego ciała, leżącego w trumnie. A tak mogła go zapamiętać takiego, jaki był
przez całe życie. Myślałem, że nie będę mógł jej uspokoić, ale jak na razie
dobrze się trzymała.
Kilka
kropel deszczu przemieniło się w ulewę. Wszyscy rozkładali parasole, ale ja
nigdy nie nosiłem czegoś takiego. April podniosła głowę do góry i chwiała się
lekko na boki. Wydawało mi się, że jakby… Chłonie siłę z deszczu. Ale gdy
uniosła powieki, zobaczyłem zaczerwienione oczy. No tak… Łatwiej płakać w
deszczu, bo nie widać łez. Objąłem ją mocniej. Pastor przyśpieszył procedurę i
mówił teraz trzy razy szybciej. Molly stała w jednej linii ze Stradlinem, Blue,
Stevenem i Duffem. Cała piątka miała spuszczone głowy. Michelle usiadła na
ziemi cała roztrzęsiona, nie zważając na to, że brudzi kieckę i płakała,
śpiewając coś pod nosem. Nigdzie nie widziałem Axla. Od kilku dni nie pokazywał
się April na oczy, ale byłem pewien, że przyszedł na pogrzeb. Tylko gdzie był?
April
wbiła mi paznokcie w ramie, wpatrując się w trumnę, którą właśnie spuszczali w
dół. Pociągnąłem ją lekko w tamtym kierunku. Stanęła nad grobem i rzuciła
czerwoną różę, którą cały czas ściskała w ręce. Spojrzałem na jej dłoń. Krew.
Pokręciłem głową, całując ją w czoło.
-
Musimy iść – wyszeptałem jej na ucho.
Nie
odezwała się. Stała, wpatrując się gdzieś w przestrzeń. Dałem jej jeszcze kilka
minut.
-
April… Kochanie…
Skinęła
głową, obróciła się na pięcie i poszła w stronę wyjścia. Dogoniłem ją i
chwyciłem za rękę. Współczułem jej… Tego wszystkiego. Byłem pełen podziwu. Nie
sądziłem, że jest aż tak silna psychicznie. Thony był jedynym członkiem jej
rodziny, na którym mogła polegać. Więc w sumie można powiedzieć, że straciła
ostatnią bliską sobie osobę. Miała już tylko nas… Nie wiem, jak ja bym się
zachował na jej miejscu.
Szatynka
nagle pociągnęła mnie gdzieś między groby. Podążyłem za jej wzrokiem i
zobaczyłem przed nami rudą czuprynę. Axl klęczał przed jakimś grobem, a jego
mina wyrażała… Nic nie wyrażała. April podeszła do niego, spojrzała na
nagrobek, a potem znów na Rose’a. Kucnęła przed nim i zrobiła coś, czego w
tamtym momencie się nie spodziewałem. Przytuliła się do niego. Axl objął ją,
trochę zdziwiony. Przybliżyłem się, żeby móc przeczytać napis na nagrobku i
zrozumiałem, dlaczego był tu przez cały pogrzeb. Poklepałem Rudego po ramieniu.
Długo nie mógł się pozbierać po jej śmierci. I to jeszcze w dniu wesela… Popatrzyłem jeszcze raz na grób. Leżały na
nim jedynie kwiatki, które przyniósł Rose, a na nagrobku widniał napis:
STEPHANIE SEYMOUR
Cause nothin' lasts forever
Even cold November rain
Even cold November rain
April:
Wyszłam na chwilę przed dom. Musiałam się przewietrzyć, nie
mogłam dłużej wytrzymać w środku. Odpaliłam papierosa, po czym zaciągnęłam się
nim, opierając się plecami o pień drzewa i przymykając oczy. Zadrżałam z zimna.
No tak, myślałam, że kurtka nie będzie mi potrzebna. Czemu ja nigdy…
Zamarłam.
Coś błysnęło mi w krzakach.
Wytężałam
chwilę wzrok, próbując zobaczyć coś w tej ciemności. Przyświeciłam sobie nawet
zapalniczką, ale nie wpadłam na to, że przy jej świetle nie zobaczę nic na
odległość większą, niż pół metra. W ogóle dlaczego było tu tak kurewsko
ciemno?! Rozejrzałam się dookoła. Żadna latarnia się nie świeciła. Pewnie znowu
coś się spierdoliło… Biedne dziwki. Naprawdę, współczułam im. Sobota wieczór, a
nikt nie dojrzy w ciemności ich wyeksponowanych wdzięków. A co za tym idzie,
kasy też nie zarobią…
Poczułam
mrowienie na karku. To mogło znaczyć jedno – ktoś mnie obserwował. Zastanowiłam
się, czy nie zawołać Slasha… Nie, April… Popadasz w paranoję. Obeszłam drzewo,
uważnie przeczesując wzrokiem teren. Nic. Ponownie oparłam się o pień,
zaciskając mocno powieki.
-
Witaj, kochanie…
Oderwałam
się od drzewa i spanikowana przebiegłam kilka metrów. Potknęłam się na czymś i
upadłam, uderzając głową o beton. Zamroczyło mnie na moment, ale zaraz
wzdrygnęłam się, przypominając sobie głos… Głos, który zdecydowanie nie należał
do Saula… Ani do żadnego innego z Gunsów. Mogłabym wręcz przysiąc, że nie
należał do człowieka…
Rozejrzałam
się. Pusto. Wzięłam kilka głębszych oddechów i biegiem pokonałam odcinek,
dzielący mnie od drzwi Hellhouse’u. Nic mnie nie zatrzymało. Zatrzasnęłam
drzwi. Oparłam się o nie i odetchnęłam z ulgą.
-
Slaaaaaaaaash! – zawołałam.
Cisza.
Nagle przerwana przez brzdęk spadającego talerza i odgłos, jakby ktoś jeździł
paznokciami po tablicy. Skrzywiłam się, nigdy nie mogłam tego słuchać.
-
Slash? – zapytałam już nico ciszej i mniej pewnie.
Cisza.
Wolnym krokiem, przytulając się do ściany, przeszłam w kierunku kuchni. Stałam
tak chwilę, starając się uspokoić serce, które w tamtym momencie waliło jak
opętane. Uzbroiłam się w pustą butelkę po Danielsie, którą znalazłam na podłodze
i weszłam, a raczej wskoczyłam z okrzykiem bojowym do kuchni.
Jak wylądowałam, tak stałam i nie
mogłam się poruszyć. Sparaliżowało mnie ze strachu…
Przede mną stał człowiek… Przede
mną stała istota w przydużym swetrze w czerwono-zielone paski. Na głowie miał
pomięty, czarny kapelusz, spod którego patrzyły na mnie przekrwione, wąskie
oczy. Twarz była pomarszczona, czerwona.. Miejscami nawet czarna. Roztaczał
wokół siebie zapach spalonego ciała.
- Przede mną nie uciekniesz,
kochanie. Twój koszmar właśnie się zaczyna – wychrypiał, po czym zaśmiał się
dziko.
Przetarł skrajem swetra noże…
Noże, które miał zamiast palców jednej ręki. Rzucił mi szaleńcze spojrzenie.
Chciałam uciec! Chciałam… Chciałam zrobić cokolwiek! Nie mogłam zrobić nic!
Stałam i patrzyłam się na tą marną karykaturę człowieka… Kurwa mać! April, rusz dupę! Posłuchałam tej
istoty, siedzącej w mojej głowie i zaczęłam uciekać. Wybiegłam z domu i
biegłam, biegłam… Nie ważne gdzie, po prostu przed siebie, jak najdalej od
Hellhouse’u.
Nagle coś mi zaczęło świtać…
‘Twój koszmar właśnie się zaczyna’… Noże zamiast dłoni… Cholera, kiedyś
widziałam taki horror! Zawsze się bałam, że jakiś horror okaże się prawdą… I
teraz tak było.
Co jakiś czas wydziałam skrawek
czerwono-zielonego materiału… Błysk noży, odbijających światło księżyca…
Słyszałam okropny śmiech…
Wbiegłam do kościoła. Co prawda
sama byłam ateistką, ale podobno czasem coś się tu kurwa dzieje… Może nie
będzie mógł mnie tu dostać, albo coś… Trafiłam na mszę. Jakieś nocne marki, czy
co? Wierni obrzucili mnie spojrzeniem i powrócili do modlitwy. Usiadłam na
ławce z boku i starałam się uspokoić oddech. Już wszystko było w porządku, gdy
nagle… Odór spalenizny… Nie! Nie znów! Nie tutaj! Nie teraz! Niechętnie
uniosłam wzrok. Szedł w moim kierunku, szurając nożami po ścianie. Nikt nie
zwrócił na niego uwagi. Nikt, oprócz mnie. Co się z wami dzieje, do jasnej
cholery?! Ponownie popatrzyłam na, jak już sobie przypomniałam, Freddy’ego
Kruegera. Kogo on… NIE!
Prowadził za sobą Axla… Izzy’ego…
Duffa… Stevena… Molly… Blue… Michelle… Slasha...
Thony’ego… Zdawali się nie wiedzieć, co robią. Chciałam krzyknąć do nich.
Powiedzieć, żeby uciekali… Słowa nie mogły wyjść mi z gardła. Straciłam głos…
Freddy uśmiechnął się paskudnie.
- Chodź ze mną. W innym wypadku –
wskazał nożem na moich przyjaciół. – to z nimi się zabawię… Będę męczył i
męczył… Aż umrą. Ale nie będzie to szybka śmierć, możesz być tego pewna –
roześmiał się.
- NIE! Zostaw… - głos mi się
załamał, próbowałam coś powiedzieć. – Zostaw ich… Weź mnie.
-
April! – Slash mnie zawołał.
- Wszystko będzie dobrze… Pójdę z
nim i będziecie żyć – wyszeptałam, starając się powstrzymać łzy.
- Co ty pierdolisz?! Otwórz oczy,
koszmar miałaś!
- No tak… Mój koszmar zaczął się
pół godziny temu!
- April…
- Slash…
CHLUS! Usiadłam gwałtownie
na i rozejrzałam się dookoła. Byłam w
pokoju Slasha, spałam na jego łóżku, a potem prawdopodobnie z niego spadłam.
Odetchnęłam z ulgą i… Zaraz, zaraz… Czemu jestem cała mokra?! Spojrzałam na Hudsona
wkurwiona. Trzymał w ręce wiadro i patrzył na mnie przepraszająco.
- No co? Musiałem cię jakoś
obudzić, bo już zaczynałaś bredzić – wzruszył ramionami i odłożył wiaderko na
podłogę koło szafki.
To tylko sen, April, uspokój się.
To był tylko sen. Oni wszyscy żyją, nic im nie grozi… NIE! THONY! Thony nie…
Kurwa! Dlaczego?! Zwinęłam się w kulkę i położyłam się z powrotem, zanosząc się
głośnym płaczem. Dlaczego ktoś taki jak Thony musiał umrzeć?! Nie zrobił
przecież nic złego! Za co, kurwa? I dlatego nie wierzę w Boga! Jeśli gdzieś tam
jest, to dlaczego Thony musiał umrzeć, a mordercy, pedofile... Wszyscy mogą
żyć! Dlaczego to ja nie umarłam?! Mogłabym umrzeć zamiast niego! Poczułam, że
Slash położył się obok mnie. Objął mnie delikatnie ramieniem i pocałował w
czoło.
- Ciii… Wszystko będzie dobrze –
wyszeptał.
Tak bardzo chciałam w to wierzyć…
…miesiąc później…
Steven:
- A jak się takie ciasto robi? –
Blue spojrzała na mnie wyczekująco.
- Czemu
mnie pytasz? Ja nie potrafię gotować! – uniosłem ręce w poddańczym geście.
- Nie?!
– zdziwiła się.
- Czemu
myślałaś, że umiem?
- Bo
skoro grasz na garach, to może… - zastanowiła się chwilę. – Dobra, nieważne –
machnęła ręką. Chyba ‘whatever’ kochanie. – Ale jak w takim razie zrobimy to
ciasto? – usiadła zrezygnowana na blacie.
Chyba
śmiała wątpić w moje możliwości. Może i gotować, ani tym bardziej piec nie
potrafię, ale w kombinowaniu jestem niezły. Co się do ciasta daje? Myślę, że
jakąś mąkę, jajka… Taa, to też się przyda… Zacząłem wyciągać na oko potrzebne
produkty na blat obok dziewczyny. Pozostał jeszcze główny składnik. Wychyliłem
się z kuchni, żeby zbadać sytuację. April i Slash wyszli z Clyde’m na spacer,
Izzy spał z Psem na kanapie, a na stoliku leżał mój cel. Wojna, Afganistan…
Szeregowy Adler skacze nad miną, omija drut kolczasty i… TAK! ZDOBYŁ CEL! Chyli
się przed ostrzałem i powraca do bazy… UDAŁO MU SIĘ! NAWET PSA NIE OBUDZIŁ!
Wyrwałem się z transu i spojrzałem na Blue. Dziewczyna patrzyła na mnie, a jej
spojrzenie wyrażało coś pomiędzy rozbawieniem a wielkim WTF. Wepchnąłem jej do
rąk miskę, którą wcześniej wyciągnąłem z szafki. Podparłem ręce na biodrach,
wzdychając głośno i rozejrzałem się po placu boju. Co my tu mamy…
-
Spróbuj zmieszać to z tym. Zobaczymy, co się stanie – zaproponowałem.
…kilka godzin później…
-
Zrobiłem ciasto – oznajmiłem z dumą wszem i wobec, wychodząc z kuchni. Blue
odchrząknęła znacząco. – To znaczy… ZROBILIŚMY ciasto – poprawiłem się,
szczerząc zęby.
Położyłem
placek na stole, a wszyscy odsunęli się od niego na bezpieczną odległość.
- WY
zrobiliście ciasto? – upewnił się Axl.
- Noo…
Dobre, spróbuj!
Co
prawda sam nie próbowałem, ale ktoś musi, nie? Jednak tą osobą okazał się być
Duff, który patrzył w wypiek jak w obrazek, odkąd pojawiłem się w drzwiach.
Zjadł kawałek, a że przeżył, to inni trochę się do ciasta przekonali. Po
namowach ze strony mojej i Blue i upewnieniu się, że McKagan na pewno się nie
otruł, wszyscy wpierdalali, aż im się uszy trzęsły.
- O
kurwa! – April zmarszczyła brwi. – Co w tym jest?
- Taki
mały bonusik – oznajmiłem z uśmiechem namber 5.
Wszyscy
nagle przestali jeść i wypluli zawartość jam ustnych na talerze. Popatrzyli po
sobie przerażeni.
- Aż
się boję spytać, ale… Jaki ten bonusie? – odezwała się po chwili Michelle.
- Ganja
Stradlina – wzruszyłem ramionami.
Odetchnęli
z ulgą i ponownie wzięli się za jedzenie. Co oni myśleli? Że chcę ich otruć?
Zrobiłem z ust podkówkę i opuściłem głowę. Nigdy w życiu! Ja przecież taki nie
jestem.
-
Popcorn – podniosłem wzrok na Izzy’ego. – Skąd do kurwy nędzy miałeś moją
trawę?!
Upss…
Uśmiechnąłem się niewinnie i spierdzieliłem do ogrodu. Wykonałem zgrabny skok w
krzaki i położyłem się na ziemi. Armia złego wodza Isbella mnie tu nie
znajdzie, no way!
Michelle:
-
Słuchajcie uważnie, bo mi kurwa nie uwierzycie! – krzyknęła Molly po przekroczeniu
progu.
Usiadła
na kanapie zdyszana i cmoknęła Izzy’ego w policzek. Uśmiech nie schodził jej z
twarzy. Nawet April trochę udzielił się jej dobry humor.
-
Dajesz – zachęciłam ją.
Poprawiła
się i przygryzła wargę podekscytowana.
- Byłam
na próbie nie? I się okazało, że nasza menagerka przyjaźni się z menagerem… - zrobiła dramatyczną pauzę. – AEROSMITH!
– O kurwa! Slash zakrztusił się
Danielsem. Aerosi, ja pierdzielę… - Jeszcze nie koniec! Ten menager akurat
u niej był z… - Mów kurwa! – Stevenem
Tylerem! – zawał! Zawał! – Nie
koniec!
-
Jeszcze nie? – Duffowi oczy wychodziły z orbit. Trzepnęłam go w ten jego
tleniony łeb, mając nadzieję, że mu tak zostanie, bo wyglądał przekomicznie.
-
Rozmawiałyśmy z nim i… - jeszcze jedna
taka pauza i ją zabiję. – Zaprosił nas w sobotę na imprezę, czujecie to?!
Siedziała
jak na szpilkach, a z każdym kolejnym słowem jej głos co raz bardziej zbliżony
był do pisku. Nie ma co się dziwić. Impreza u Aerosmith, to jest coś… Ile bym
dała, żeby na takiej być. Właśnie miałam zapytać, czy nie mogę na tydzień
zostać u nich gitarzystką, gdy głos zabrał pan
Jestem-Zajebisty-Więc-Prędzej-Czy-Później-I-Tak-Wskoczysz-Mi-Do-Łóżka…
- Tylko
napomknij im, że znasz taki zajebisty zespół Guns N’ Roses z takim seksownym i
zdolnym wokalistą, jakim jestem ja.
- No
wiesz, Axl… - zastanowiła się chwilę.
Rose
wstał wkurwiony. Wcisnęłam się w kanapę, próbując zniknąć i modliłam się, żeby
na mnie nie spojrzał. Jak ja nie lubię, gdy tak robi…
- Jak
to, kurwa?! Tu nie ma nic do myślenia! Powiesz im tak, jasne?!
Jego
furia jakoś nie zrobiła na Molly wrażenia. Podziwiałam ją. Chciałam być tak
niewzruszona jak ona. Pewna siebie. Nawet nie zmieniła pozycji. Siedziała i
patrzyła na Rudego z politowaniem. Chyba udzieliła jej się whateverowatość od
Stradlina. Wzięła szklankę ze stolika i upiła łyka drinka.
-
Raczej miałam na myśli – odezwała się po chwili. – Że sam im to powiesz, bo
idziecie ze mną.
A ja już myślałam, że Erin Everly zginęła w jakiejś głuszy i muszę uciułać trochę groszy na jakiegoś kwiatka i świeczkę. Ulżyło mi - obawiam się, że starcie o piorytetowość w moich wydatkach wygrałaby nowa koszulka ;)
OdpowiedzUsuńZabiłaś Tonego! Jak mogłaś?! Jak?! To z Twojej strony zupełnie niegodziwe i okrutne. A ten pogrzeb i smutny Axl... wiesz, że widok mnie smutającej do laptopa zupełnie psuje mi opinie osoby potencjalnie niebezpiecznej dla otoczenia? :)
Impreza u Aerosmith! Ja też chcę!
Jest jakaś szansa na załapanie się na kawałek ciasta Adlera? :)
"Zniknęłam na miesiąc, bo miłam ważną misję w Afganistanie, a potem jeszcze wkręciłam się na plan Bonda. Pewnie zajęło by to krócej, gdyby nie to, że musiałam jeszcze skoczyć do buszu i utknęłam nad amazonką. Wiece, ze w tamtych okolicach kręcą tarzana? Ale whatever, udało mi się naskrobać ten zajebisty rozdział w prywatnym samolocie, gdy Slash popadł do kibla. Enjoy" <--- to byłby wstęp do przyjęcia.
OdpowiedzUsuńNIEEEE... THONY, DLACZEGO ON?!?! Aprile słodka, ale niech Slash w końcu jej powie co czuje. Zamawiane kawałek ciasta Blue i Stevena!! Łiii, aerosmith!!!! ZAJEBISTY KOSZMAR.
Dialogów było mało, za to sporo bardzo dobrych opisów, na prawdę, można powiedzieć, ze miałam to wszystko przed oczami.
"Szeregowy Adler skacze nad miną, omija drut kolczasty i… TAK! ZDOBYŁ CEL! Chyli się przed ostrzałem i powraca do bazy… UDAŁO MU SIĘ! NAWET PSA NIE OBUDZIŁ!" - Wiesz, jak bardzo kocham Ciebie i Adlerka? ;)
OdpowiedzUsuńAle wracając do pogrzebu... Brałam udział w jednym. Pogrzeb taty mojej znajomej. I to były okropne sceny, kiedy widzisz zawsze uśmiechniętą dziewczynę, która nagle zanosi się płaczem, i podwijają się jej nogi... Czemu śmierć musi nas tak boleć? Czy śmierć nie może być pięknym dopełnieniem pięknego życia? Nie rozumiem tego...
Cały rozdział niesamowicie mi się podobał, a horror był... Taki straszny. Choć po wczorajszym maratonie z Pat, kiedy grałyśmy w Slendera i Hylophobię (Choć ja na tą grę mówię Filadelfia. Fajniej brzmi xD) to moja granica strachu jest mocno zachwiana .__.
Keep on rockin'
(Wysłać Ci zaproszenie do znajomych na fejsie, czy nie wysłać? Oto jest pytanie... ^^ )
http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ Zapraszam na parę słowek ode mnie.
OdpowiedzUsuńPs: Przeczytam, jak znajdę chwilę
DZIĘKUJĘ <3 oj będę się gapić na dywanik *_*
OdpowiedzUsuńHahaha, moja koleżanka z klasy przeczytała ostatni rozdział jaki dodałam i powiedziała "Ładnie łączysz słowa i opisujesz, ale to musi być ekscytujące, potrzymaj w napięciu" i mówi to osoba która książek nie czyta -,-
No to się cieszę, że fajne skojarzenia XD
Kurwa mać, teraz coś zrozumiałam, wiesz?
OdpowiedzUsuńSama "upiekłaś" to Stevenowe ciasto, a tu się tylko chwalisz przepisem. MAM RACJĘ, wiem o tym, bo raczej nie mogłabyś napisać tego na trzeźwo. Chociaż ... nie, już rzygam tymi domysłami, kto ćpa, a kto nie, bo to przecież widać, god damn it! XD
Ale do rzeczy, bo po pierwsze - ZAPIERDOLĘ CIĘ KIEDYŚ! Musiałaś zabić Thonego? Na złość?! Kurwa, to nie fair... Ale to nie zmienia faktu, że od momentu tego snu, czy cokolwiek to nie było, na początku miałam wrażenie, że to właśnie on postanowił ją przestraszyć tak, żeby srała po gaciach i tak było do momentu, aż nie przeczytałam o tym pedalskim sweterku. NO KURWA, jebłam i nie wstaję, a wiesz dlaczego? Bo ten pierdolony Kruger, czy jak mu tam, i te pseudo-horrorki z nim w roli głównej nadają się jedynie do kibla - ale to pewnie jest tylko moje skromne zdanie. To po prostu mnie bawi, bo ... co może być strasznego w pedofajlu z nożami zamiast rąk? Litości ;___;
Tak więc cel NIEOSIĄGNIĘTY - nie przestraszyłaś mnie, hyhyhy.
Co dalej? W zasadzie to nic, chociaż z drugiej strony, to w końcu IMPREZA Z AEROSMITH! Dlatego masz mi rozdziału tym razem tak nie opóźniać, ok? Nie, nie ok, zacznę jeszcze raz... MASZ MI KURWA ROZDZIAŁU NIE OPÓŹNIAĆ, JASNE?!
No to pozdrawiam twoją psychikę XD
OdpowiedzUsuńThony R.I.P [*]...
OdpowiedzUsuńA co do reszty, to chętnie bym spróbowała takiego Ciasta.;D No wgl zajebisty ten Rozdział. Aż płakałam jak był pogrzeb.xD Nie no.. Kocham ten Blog. Uzależnienie... Wiesz, codziennie pare razy czytam Go. I to Twoja wina! <3
jejku.. to jest genialne.
OdpowiedzUsuńw sumie też smutne, no bo Thony ;<< , a jak już czytałam o Freddy'm to na początku myślałam, że zrobisz krwawą scenę, w której będzie ją torturował, obcinał kończyny, pił martini z jej oczami i ogólnie taka krwawa masakra nożami mechanicznymi. boże, czasami moja sadystyczna strona mnie przeraża. grunt, że to był sen, bo chyba bym cię zabiła ;___;
"- Bo skoro grasz na garach, to może… - zastanowiła się chwilę. – Dobra, nieważne – machnęła ręką. Chyba ‘whatever’ kochanie. " to już kompletnie rozbroiło mnie na kawałki. boże, jeszcze Afganistan.. jutro będę miała Afganistan w klasie, boże, dyrekcja w mojej szkole wariuje..
no i już ostatnio miałam ataki po wyprowadzaniu Clyde'a na spacer. kurwa, kocham tego węża ♥
jejciu.. wy tak lubicie Ann, a miałam do niej takie złe zamiary ;<. a po za tym widzę, że lubisz słowo "dochodzić", ja też je uwielbiam i nie rozumiem, dlaczego wszyscy tak dziwnie na nie reagują.. naprawdę (HAHAHAHAHA, WIEM). i lubię monologi, bo to najbardziej zajmująca część mojego życia - ja mówiemówiemówie, a inni udają, że mnie słuchają. mało szajbusów na tym świecie..
przepraszam, za długi i mało wnoszący komentarz z mojej strony, ale zawsze jak coś pisze to wychodzi "maksimum treści, minimum przekazu"
no i standardowo czekam na kolejny. ;*
Hej zapraszam na rozdział http://thestorytakesitsturn.blogspot.com :D
OdpowiedzUsuńNo to widzę, że nie tylko u mnie pogrzeb. Bo Caroline w końcu też musi pochować rodziców...
OdpowiedzUsuńWidzę, że się naoglądałaś za dużo Freddy'ego. Film oglądałam, tą najnowszą wersję i przyznam, że bałam się tylko na momencie, jak go pokazali w szafie. Haha, tak ogólnie to film mi się podobał. A Twój rozdział to już w ogóle. Świetny jest, bardzo dobrze napisany także moja Droga więcej wiary w siebie, bo jest genialnie. Miło poczytać takie blogi, a nie jakieś szmatławce na które ostatnio coraz częściej natrafiam i za głowę się łapię. Także czekam z niecierpliwością na kolejny, który mam nadzieję pojawi się szybciej ;]
wybacz kochanie, że teraz. czytałam wcześniej, ale nie chciało pisać mi się komentarza, przepraszam :D
OdpowiedzUsuńszkoda April. ale według mnie i tak trzyma się całkiem dobrze. ja na jej miejscu pewnie kompletnie bym się załamała, gdybym straciła jedyną bliską osobę. biedna dziewczyna ;c
wiedziałam, że to był sen :D chociaż skapnęłam się dopiero wtedy, gdy wbiegła do kościoła, on za nią, a ludzie nie zwracali na niego uwagi. no sorry, wydaje mi się, że nawet w takim LA to ludzie spojrzeliby na kolesia z nożami zamiast rąk i ze spalonym pyskiem. jak wszyscy tak zaczynają mówić o Koszmarze z Ulicy Wiązów to ja również. wszystkie części są do dupy, oprócz tych, które nagrał Wes Craven :D
a Duff tylko wpierdala -,- teraz z tym ciastem, a w poprzednim rozdziale kanapki April czy tam Molly. sorry kurwa, musiałam się do tego przyczepić :D
aha, mam dla Ciebie (według mnie) genialny pomysł. związany z Clydem :D tak czytałam sobie "Urban Legends" chyba w poprzedni weekend i było tam coś takiego, że dziewczyna hodowała węża. nie trzymała go w terrarium, tylko tak sobie pełzał po domu, spał w jej łóżku etc. i zdziwiło ją to, że wąż przestał jeść. poszła z nim do weterynarza, a on powiedział, że to nic takiego. i którejś nocy obudziła się, patrzy, a jej wąż leży wzdłuż niej (tak jakby się przymierzał do niej). ona myślała, że zdechł, ale jednak okazało, że żyje (o.O). no i ona poszła z nim do innego weterynarza, a on jej powiedział, że wąż się tak przymierza do swojej ofiary, żeby dowiedzieć się, że się w nim zmieści czy coś! :O nie wiem, czy to prawda, ale kurwa wszystko możliwe XD możesz zrobić coś takiego, że Clyde się przymierzał do Axla (w końcu Rudy nie lubi tego węża), a Axl będzie się rzucał do Slasha, że ten tresuje swojego węża, żeby mógł Rudzielca wpierdolić XD mam nadzieję, że zrozumiałaś :)
a więc... u mnie rozdział 18, zapraszam :D http://all-roads-lead-to-hollywood.blogspot.com/
Zapraszam na 10 rozdział "Slash story" http://breath-of-memories.blogspot.com/ ;)
OdpowiedzUsuń(W notce nad rozdziałem wyjaśniłam mniej więcej kiedy skomentuje)
http://dont-cry-in-november-rain.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNowy! I błaaaaaaaaaaaaaaagam o komentarz! :)
keep on rockin'
zapraszam na nowy rozdział http://gunsnroses-sweet-child-o-mine.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńmałe info na
OdpowiedzUsuńhttp://gunsnroses-sweet-child-o-mine.blogspot.com/
nowy u mnie ;)
OdpowiedzUsuńhttp://sheloveheroin.blogspot.com/
Hej zapraszam na nowy rozdział http://thestorytakesitsturn.blogspot.com :D
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńNo dobra, udało mi się przeczytać. W końcu trochę wolnego, to chociaż można zająć się innymi sprawami niż zawsze :)
Hm, wiesz? Tak sobie przeczytałam ten rozdział i muszę Ci coś napisać. To samo, co jakiś czas temu pisałam Clarissie i Gwieździe Rocka - Po prostu widać, że się rozwijasz. Bo jak sobie przypomne Twoje pierwsze rozdziały na tym blogu, to czasami miałam wrażenie, że pisałaś trochę tak na siłę. Wiesz, o co chodzi.. ogólnie, to ja wiem, że masz problem, aby dokończyć, to opowiadanie i może też z tego to wynikało, ale.. chodzici mi też o to, że gubiłaś sie w akcji, no i opisy nie były tak rozbudowane o uczucia, itp; No a jak sobie teraz przeczytałam ten rozdział, to po prostu padałam, bo jest GENIALNIE! Ha, i dlatego czasami lubię zaczynać czytac nowe blogi, chociaż jak nawet na początku jest dość nieporadnie, bo lubię patrzeć, jak dany osobnik się rozwija i idzie do przodu (gorzej, jak stoi w miejscu, albo się cofa) no i Ty jesteś przykładem takiego osobnika. Dobra, po prostu fragment z pogrzebem, to ja mam ochotę Ci się ukłonić, bo jak dla mnie, to było mistrzostwo, sama miałam nie raz problem, aby opisać pogrzeb. A nie raz go opisywałam, bo ja chyba w każdym opowiadaniu mam pogrzeb i tak sobie nie raz myślę, że mi wyszło to o wiele gorzej, niż Tobie. Podsumowując ten mój wywód, to mam ochotę całować Ci stópki za te pierwsze fragmenty (Nie, Rose nic nie piła i czuje się dobrze, haha)
A teraz coś o fabule. To, że Thony nie żyje wydaje mi się takie dziwne, że aż niemożliwe i ciągle mam wrażenie, że to jednak jest jakaś pomyłka, czy coś. W sumie, to tak fajnie to zrobiłaś, bo wiesz.. wyszło nieprzewidywalnie i z zaskoczenia, haha. No nie często mam takie uczucia. Chyba ostatni raz, jak czytałam książkę "Jeden Dzień" i tam główna bohaterka pod koniec tak po prostu sobie wpadła pod samochód, a nic na to nie wskazywało, bo nawet ten dzień, w którym wpadła był takim ładnym słonecznym dniem i nic strasznego się nie działo, haha. Bo wiesz, że często robi się tak, ze się od poczatku rozdziału buduje napięcie, daje się jakieś tam mał sygestie. Złe przeczucia, pogoda do bani, kłotnia, nie wiem.. cokolwiek, a tu nic nie było, dlatego to wszystko wydaje mi się być takie samo nierealne, jak April.
Ale Slash przy niej jest i ją wspiera, haha. Dobry Slash, nie olał jej. I to też mnie cieszy, że po prostu nie.. było, iż po śmierci braciszka robimy jedna wielką imprezę, aby się zapić i nie pamiętać. A potem nagle wszystko wraca na normy. No może u większości wróciło, bo Steven jak zawsze z uśmiechem robi ciasto z trawką, ale co tam.. za to April ma koszmarne sny. I tak mi się zdaje, że przeżywa to wszystko właśnie w głębi siebie. Wiesz, wszystko dusi w sobie, a w koszmarach to wychodzi.
I jeszcze jedno.. Axl nad grobem Stephanie.. oj.. miałam ochotę go przytulić, haha.
Czekam na kolejeny :*
Zapraszam na 20 rozdział Zagubionego Księcia. :)
OdpowiedzUsuńhttp://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/
Krótka informacja u mnie na blogu: http://sunsethollywood.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńHej, zapraszam do mnie na nowy, ill-still-be-thinkin-of-you.blogspot.com ;]
OdpowiedzUsuńrozdział 19. zapraszam! :D http://all-roads-lead-to-hollywood.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam na ostatni rozdział Civil War na http://tacy-pozostaniecie.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńNowy Just ride baby. Do opowiadanie dołącza siostra Axl'a/
OdpowiedzUsuńhttp://breath-of-memories.blogspot.com/
U mnie nowy.
OdpowiedzUsuńdont-cry-in-november-rain.blogspot.com
Dwa nowe na I'm Gonna Crawl, zapraszam! :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na 20. rozdział :3 http://all-roads-lead-to-hollywood.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDifferent kits of different brands have different products in the kits.
OdpowiedzUsuńIt refers back to the approach to getting rid of the stains
off teeth to relate their paleness in order to earn back
their shine or gleam. This type associated with system yields results which
can be seen immediately.
My web-site at home teeth whitening
More and more people can afford a personal computer in their home,
OdpowiedzUsuńand more work is operated through computers, which greatly decrease the demand
for smart phones, because after all smart phones can't compare with computers when computers are nearby. Wireless Android mobile accessories such as Samsung Galaxy S3 screen protectors, Samsung Galaxy S2 Skyrocket screen protectors, and Samsung Galaxy Nexus screen protector help keep your mobile device protected from harm. Buying a second hand smartphone can be a great money saver, but it can have disadvantages.
Take a look at my web page ... pear phone for sale